Siergiej Ławrow w Afryce. "Guardian": kolejny front zmagań Zachodu z Rosją

Źródło:
"Guardian"

Minister spraw zagranicznych Rosji, który w ostatnich dniach obydwa podróż po Afryce, stara się pozyskać przyjaciół i przychylność ludności na kolejnym froncie zmagań Zachodu z Moskwą - napisał w poniedziałek brytyjski "Guardian". Korespondent dziennika przyjrzał się rosyjskiej strategii umacniania wpływów na tym kontynencie oraz ryzyku, które według zachodnich urzędników niesie. Podkreślił, że jednym z głównych aktorów, dzięki którym Kreml chce umocnić swą pozycję w krajach afrykańskich, jest tak zwana Grupa Wagnera, której najemnicy wspierają lokalne reżimy w walkach z rebeliantami. 

W swej analizie korespondent "Guardiana" Jason Burke zauważył, że wielu afrykańskich przywódców odmówiło potępienia Rosji za jej agresję na Ukrainę w głosowaniu Zgromadzenia Ogólnego ONZ z początku marca. Choć dokument został przyjęty większością 141 do 5, to niemal połowę z wstrzymujących się od głosu - 17 z 35 - stanowiły państwa afrykańskie, a jedno - Erytrea - opowiedziało się przeciwko. Równocześnie setki milionów Afrykańczyków stoją w obliczu rosnących cen żywności, a w niektórych przypadkach także poważnych jej niedoborów, w związku z działaniami wojennymi w Ukrainie, która jest jednym z największych eksporterów zboża na świecie.

Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow w swej podróży do Afryki stara się przekonać tamtejszych przywódców, a także - w znacznie mniejszym stopniu - społeczność afrykańskich państw, że to nie Moskwa odpowiada zarówno za wojnę, jak i kryzys żywnościowy - ocenił "Guardian". Ławrow docenił to, co nazwał "niezależną ścieżką" obraną przez państwa Afryki, które nie przyłączyły się do zachodnich sankcji przeciwko Rosji i "prób Stanów Zjednoczonych oraz ich europejskich satelitów, by (…) narzucić jednobiegunowy porządek świata".

Brytyjski dziennik zaznaczył jednak, że wysiłki Rosji skoncentrowane na pozyskaniu przyjaciół w Afryce sięgają poza kontekst wydarzeń z ostatnich miesięcy. Rosyjskie więzi z państwami Afryki umocniły się dzięki inwestycjom w górnictwo, pożyczkom finansowym oraz sprzedaży maszyn rolniczych czy technologii jądrowej. Rosja w okresie od 2016 do 2020 roku była również największym eksporterem broni do Afryki Subsaharyjskiej, odpowiadając niemal za jedną trzecią całego sprzętu wojskowego dostarczanego do tego regionu - ocenił Sztokholmski Międzynarodowy Instytut Badań nad Pokojem (SIPRI), cytowany przez "Guardiana".

"Podcast o zagranicy" w TVN24 GO. Co Rosjanie robią w Afryce? >>>

Działania Grupy Wagnera w Afryce

W ocenie "Guardiana" jednym z głównych aktorów, którzy pomogli Rosji umocnić wpływy w niektórych państwach Afryki, była tak zwana Grupa Wagnera, prywatna, powiązana z Kremlem firma wojskowa, której najemnicy wspierali rządy kilku afrykańskich krajów.

Ich działania nie zawsze kończyły się sukcesem, jak na przykład w czasie walk z islamskimi rebeliantami w Mozambiku. Bojownicy Wagnera nie wyróżnili się również na polu bitwy w Libii, gdzie w 2019 roku wspierali oddziały dowodzone przez Chalifę Haftara w ofensywie na Trypolis.

Wagnerowcom - uważa autor - udało się wywalczyć sukces geopolityczny dla Rosji w wyniku działań w Mali, gdzie nowy reżim w Bamako zmusił główne siły francuskie walczące przeciwko dżihadystycznym rebeliantom do opuszczenia kraju. Z kolei w Sudanie, gdzie zeszłoroczny przewrót wojskowy zaburzył i tak wątły proces transformacji demokratycznej, rosyjskie firmy powiązane z Grupą Wagnera kontrolowały kopalnie złota, jeszcze zanim w 2019 roku upadł reżim Omara al-Baszira.

Innym kluczowym miejscem dla Rosji jest Republika Środkowoafrykańska, gdzie ponad tysiąc najemników Wagnera przeprowadziło serię krwawych ofensyw przeciwko rebeliantom, w zamian za koncesje górnicze. Według świadków, na których powołuje się "Guardian", w ostatnich miesiącach rosyjscy bojownicy przeprowadzili brutalne ataki na kopalnie złota na wschodzie kraju, a ich celem najprawdopodobniej był wyłącznie rabunek.

Jednym z kierunków podróży Ławrowa była Uganda. Kraj ten utrzymywał niegdyś bliskie stosunki ze Stanami Zjednoczonymi oraz Wielką Brytanią. Te uległy jednak pogorszeniu w związku z pacyfikowaniem przez ugandyjskie władze rozruchów politycznych oraz zachodnią presją na uznanie praw osób LGBT. Yoweri Museveni, wieloletni prezydent Ugandy, oskarżył Zachód o ingerowanie w wewnętrzne sprawy swego kraju.

Także relacje Zachodu z Etiopią, gdzie również uda się Ławrow, ucierpiały w ostatnim czasie w związku z wojną Tigraju. W ocenie "Guardiana" rozmowy w Addis Abebie będą jednak skupiały się raczej na kwestiach finansowych i technologicznych, a nie wojskowych.

Wpływ historii na pozycję Rosji

W ocenie brytyjskiej gazety jednym z powodów, dla którego Moskwa cieszy się poparciem w państwach Afryki, jest fakt, że w wielu z nich nadal rządzą te same ugrupowania, które otrzymywały pomoc od ZSRR w walce o wyzwolenie się spod rządów imperiów kolonialnych lub białych suprematystów. Choć niewiele osób w młodych pokoleniach Afrykańczyków doświadczyło tych zmagań, to przywódcy państw takich jak Republika Południowej Afryki, Zimbabwe, Angola czy Mozambik pamiętają, że sowiecka broń, gotówka oraz doradcy pomogli im wywalczyć wolność - napisał "Guardian".

Moskwa stara się wykorzystać tę narrację od początku wojny w Ukrainie, podkreślając, że Rosja "nigdy nie kolonizowała" Afryki i stoi po stronie ludności tego kontynentu wobec zachodniego neoimperializmu.

W ocenie zachodnich urzędników strategia Moskwy wiąże się z ryzykiem, ponieważ reżimy i przywódcy, na których jest ona nakierowana, są często skorumpowani, represyjni i nie cieszą się popularnością. "Guardian", powołując się na niewymienione z nazwy badanie, zaznaczył, że 27 afrykańskich państw, które poparły rezolucję ONZ, to w większości kraje demokratyczne, będące sojusznikami Zachodu. Z kolei większość tych, które zagłosowały inaczej, to reżimy autorytarne lub hybrydowe.

Autorka/Autor:ft/kab

Źródło: "Guardian"