Afryka - nowe podwórko Chin. Xi oferuje współpracę "bez politycznych podtekstów"


Nie Francja, nie Niemcy czy USA, ale Tanzania, RPA i Kongo znalazły się na trasie pierwszej podróży zagranicznej nowego prezydenta Chin Xi Jinpinga. Pokazuje to, jakie priorytety ma Pekin. - Chiny i Afryka są na siebie skazane - pisze analityk państwowej agencji prasowej Xinhua.

Nowy chiński prezydent od kilku dni jest w swojej pierwszej podróży zagranicznej. Wybór państw, jakie odwiedzają przywódcy państwa po objęciu urzędu, jest często traktowany jako wskazanie, jakie kierunki geograficzne będą uznawane za priorytetowe. Z rozkładu podróży Xi należy wywnioskować, że Chiny liczą na dobre stosunki z Rosją, Afryką i ugrupowaniem silnych państw rozwijających się o nazwie BRICS.

"Traktujemy się jak równi sobie"

Waga relacji Chin z Rosją jest oczywista, biorąc pod uwagę bardzo długą wspólną granicę, wielkie zasoby surowców strategicznych kontrolowanych przez Kreml, a bardzo potrzebnych chińskiej gospodarce, oraz tradycyjną współpracę w zakresie techniki wojskowej. Nie dziwne więc, że pierwszym przystankiem Chińczyka była Moskwa. Zaskoczenie może budzić natomiast to, że z zasypanej śniegiem stolicy Moskwy Xi poleciał do Tanzanii, RPA (tam weźmie udział w szczycie BRICS) i Republiki Demokratycznej Konga. Staje się to jednak jasne, biorąc pod uwagę wielką wagę, jaką Pekin przywiązuje do umacniania swoich wpływów na tym kontynencie. Już od 2009 roku Chiny są największym partnerem handlowym Afryki. Teraz Pekin oferuje krajom afrykańskim 20 miliardów dolarów atrakcyjnych pożyczek na lata 2013-2015. Wszystko to w imię "współpracy krajów rozwijających się" i "przyjaznego partnerstwa".

- Dobrze nam się współpracuje i traktujemy się nawzajem jako równi sobie - oznajmił podczas przemówienia w Tanzanii Xi. Czynił tym samym aluzję do tego, iż Zachód ma traktować mieszkańców Afryki "z góry" i ciągle ma jakieś "dziwne" wymagania związane na przykład z przestrzeganiem praw człowieka. Chiny oferują natomiast pieniądze "bez politycznych podtekstów".

"Co Zachód zrobił dla Afryki?"

To, o czym Xi nie mówił, to to, że żadne państwo na świecie nie czyni nic z pobudek altruistycznych i dotyczy to też Chin. Tak jak do Afryki płynie strumień chińskich pieniędzy, tak w drugą stronę wartkim strumieniem płyną wielkie ilości surowców, które napędzają chiński przemysł. Jak pisze agencja Reutera, chińskie firmy korzystając z preferencyjnych warunków tworzą w krajach afrykańskich całe enklawy, gdzie w różnych zakładach pracują wyłącznie Chińczycy, pozbawiając lokalną ludność szansa na pracę. Powszechne jest też nie przejmowanie się takimi "zachodnimi wymysłami" jak dbałość o środowisko naturalne. W jednym z marcowych numerów "Financial Times" szef banku centralnego Nigerii Lamido Sanusi napisał wprost, że dramatyczna różnica w saldzie wymiany handlowej pomiędzy Chinami a Afryką "faktycznie jest kolonializmem" i przestrzegł przed powrotem imperializmu. Chińczycy zdecydowanie odrzucają podobne oskarżenia. Szef departamentu ds. Afryki w chińskim MSZ przekonuje, że to Zachód jest zainteresowany wyłącznie surowcami z Afryki, a nie Chiny. - Co Zachód zrobił dla Afryki przez ostatnie 50 lat? Nic. Teraz tylko krytykują Chiny, co jest niesprawiedliwe - twierdzi Lu Shaye.

Autor: mk//kdj / Źródło: Reuters, Xinhua, The Diplomat, tvn24.pl