W zachodniej części Kabulu doszło w sobotę do serii eksplozji niedaleko miejscowej szkoły. Według najnowszych danych zginęło co najmniej 68 osób, a minimum 165 zostało rannych. Większość zabitych to uczniowie - poinformowały miejscowe władze. Na razie nikt nie przyznał się do ataku, jednak prezydent Afganistanu oskarżył o jego przeprowadzenie talibów.
Do ataku doszło w zamieszkanej głównie przez szyitów dzielnicy Daszti Barczi. Większość ofiar uczniowie - przekazał rzecznik afgańskiego MSW Tarik Arian. Według agencji Reutera doszło do kilku wybuchów, bo w samochodzie - poza bombą - eksplodowały też pociski moździerzowe. Anonimowy urzędnik rozmawiający z Reuterem powiedział, że ofiary to głównie uczennice żeńskiej szkoły i to prawdopodobnie ta placówka była celem zamachu.
Agencja Reutera opisuje dramatyczne sceny z miejsca zdarzenia. Donosi o książkach i tornistrach rozrzuconych na zakrwawionej drodze i dziesiątkach ludzi, desperacko szukających swoich bliskich.
Większość ofiar to uczennice
Według afgańskich władz w eksplozji zginęło co najmniej 68 osób, a minimum 165 zostało rannych. Stan wielu z nich jest bardzo ciężki. Większość ofiar to uczennice, które wracały z zajęć do domów.
Dziennikarze agencji Associated Press relacjonowali, że po zamachu w salach pobliskiego szpitala widzieli co najmniej 20 ciał ofiar eksplozji, a personel medyczny udzielał pomocy dziesiątkom rannych.
Rzecznik ministerstwa zdrowia Ghulam Dastigar Nazari informował, że kierowane na miejsce zdarzenia karetki pogotowia były atakowane przez rozzłoszczony tłum. Zaapelował do mieszkańców o przepuszczanie ambulansów i współpracę przy akcji ratowniczej.
"Nikczemny akt terroryzmu"
"Straszliwy atak w Kabulu to nikczemny akt terroryzmu. Wymierzenie go głównie w uczniów szkoły dla dziewcząt sprawia, że to atak na przyszłość Afganistanu" - napisała na Twitterze misja Unii Europejskiej w tym kraju. Sekretarz generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych Antonio Guterres potępił atak i wyraził najgłębsze wyrazy współczucia rodzinom ofiar, rządowi i mieszkańcom Afganistanu. W oświadczeniu podkreślił również pilną potrzebę zakończenia przemocy w Afganistanie.
Niektórym rodzinom wciąż nie udało się odnaleźć swoich dzieci, krewni szukają ich w szpitalach i kostnicach - pisze Reuters. Odbyły się już także pierwsze pogrzeby ofiar ataku.
Prezydent Afganistanu o atak obwinił talibów. - Talibowie, eskalując swoją bezprawną wojnę i przemoc, po raz kolejny pokazali, że nie tylko nie są chętni pokojowemu rozwiązaniu obecnego kryzysu, ale dodatkowo komplikują sytuację - oświadczył Ashraf Ghani.
Jak na razie żadna grupa nie przyznała się jednak do podłożenia bomb i ataku moździerzami. Rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid potępił wymierzony w cywilów atak, dodając, że za tak "haniebną zbrodnią" może stać tylko tak zwane Państwo Islamskie (IS). Agencja Associated Press przypomina, że w przeszłości w dzielnicy dochodziło do ataków bojowników tej sunnickiej ekstremistycznej organizacji zbrojnej (IS) na zamieszkującą Daszti Barczi szyicką mniejszość Hazarów.
Zachód się wycofuje, talibowie umacniają pozycję
Kilka dni temu rozpoczęło się wycofywanie z Afganistanu pozostających w tym kraju od blisko 20 lat żołnierzy USA, które ma się zakończyć przed 11 września. Afganistan opuszczą także wojskowi z innych państw NATO.
W kraju znów silniejszą pozycję zdobywają talibowie, którzy kontrolują połowę terytorium tego państwa - pisze AP. W ostatnim czasie nasiliła się także liczba ataków talibów skierowanych przeciwko afgańskim siłom bezpieczeństwa.
Źródło: PAP, Reuters