Strach przed talibami w sąsiednich państwach. Tadżykistan, Uzbekistan i Turkmenistan mierzą się z nowym reżimem

Źródło:
tvn24.pl

Rządów talibów w Afganistanie obawiają się państwa graniczące z tym krajem, wśród nich są niegdyś radzieckie republiki: Uzbekistan, Tadżykistan i Turkmenistan. Obawiają się napływu uchodźców i wzrostu ekstremizmu. Problemy może mieć także Rosja.

W komunikacie MSZ Uzbekistanu, wydanym po wkroczeniu talibów do Kabulu wyrażono nadzieję na "osiągnięcie pełnego pokoju w ramach rozmów w katarskiej Dausze oraz na to, że przekazanie władzy w Afganistanie będzie przebiegało z uwzględnieniem ogólnie przyjętych norm prawa międzynarodowego". Jednocześnie uzbeccy dyplomaci ostrzegli, że "wszelkie próby naruszenia granicy państwowej ich kraju będą twardo tłumione".

OGLĄDAJ TVN24 NA ŻYWO W TVN24 GO

Po zajęciu Kabulu przez talibów uzbeckie media informowały o żołnierzach afgańskich sił bezpieczeństwa, którzy próbowali przekroczyć granicę z Uzbekistanem. W kierunku tego kraju odleciało kilkadziesiąt samolotów i helikopterów z wojskowymi na pokładzie. Dowództwo w Taszkencie poderwało kilka myśliwców. Afgańskie maszyny były zmuszane do lądowania w przygranicznym Termezie. Kilkuset żołnierzy zostało zatrzymanych.

15 sierpnia uzbeckie służby zatrzymały blisko 160 afgańskich migrantów (wojskowych i cywilów) za próbę nielegalnego przekroczenia granicy. Przeciwko większości z nich wszczęto sprawy karne. Dla wielu z tych żołnierzy cela uzbeckiego więzienia jest prawdopodobnie lepsza niż to, co czeka na nich w kontrolowanym przez talibów Afganistanie - komentowały to wydarzenie uzbeckie media.

Obietnica pomocy narodowi afgańskiemu i zamknięcie granicy

Podobne stanowisko wobec talibów zajęły władze w Aszchabadzie. Komunikat MSZ wydany w środę mówi, że "Turkmenistan jest zdecydowanym zwolennikiem pokojowego rozwiązania wszystkich kwestii afgańskich za pomocą środków politycznych i dyplomatycznych". Władze w Aszchabadzie zapewniły ponadto, że "będą kontynuowały działania mające na celu wszechstronną pomoc narodowi afgańskiemu".

Jednocześnie turkmeński rząd - jak podała tamtejsza sekcja Radio Swoboda - uniemożliwia przekroczenie granicy afgańskim wojskowym i etnicznym Turkmenom, którzy chcą uciec przed przemocą na obszarach przygranicznych północnego Afganistanu.

Granica turmeńsko-afgańska liczy ponad 800 kilometrów. W połowie lipca, w obawie przed ofensywą talibów, Aszchabad wzmocnił ją dodatkowymi oddziałami żołnierzy, wysyłając także czołgi.

Uciekinierzy z heroiną i obawa przed ekstremistami

W nocy z wtorku na środę tadżycka straż graniczna zatrzymała około trzystu uchodźców z Afganistanu. Pochodzili z przygranicznej wioski. Twierdzili, że opuścili swoje domy po przybyciu talibów i teraz szukają schronienia. Jednak w czasie przeszukania znaleziono przy nich ponad trzy i pół kilograma heroiny - relacjonował to wydarzenie rosyjski portal Lenta. Jak podkreślił, "takie incydenty nie są niczym niezwykłym w Azji Środkowej, a podczas wojny narkotyki zawsze stawały się 'twardą walutą'".

Przemyt narkotyków nie jest jedynym zmartwieniem nie tylko władz w Tadżykistanie, ale także w pozostałych krajach graniczących z Afganistanem. W szeregach uchodźców mogą być członkowie organizacji, uznanych za terrorystyczne. Jedną z nich jest ugrupowanie Dżamaat Ansarullah, niegdyś patrolujące granicę afgańsko-tadżycką. Przywódca grupy, etniczny Tadżyk Mahdi Arsalon, wielokrotnie deklarował, że chce zbudować kalifat w swojej ojczyźnie na wzór Afganistanu.

W regionie obecny jest także inny sojusznik talibów, współpracujący z Al-Kaidą Islamski Ruch Uzbekistanu.

Prewencyjne odstraszanie

Władze Tadżykistanu, jak dotąd, nie wydały oświadczenia w sprawie zmiany sytuacji w Afganistanie. Wcześniej czy później jednak będą zmuszone do tego się ustosunkować. Talibowie - podobnie jak w Rosji - zostali uznani przez Tadżykistan za organizację terrorystyczną. Tamtejsze ministerstwo obrony zmobilizowało rezerwistów w celu ochrony granic i przeciwdziałania potencjalnemu ekstremizmowi. Kiedy talibowie zajmowali kolejne prowincje, Tadżykistan zorganizował wraz z Rosją w pobliżu granicy afgańskiej manewry wojskowe.

- Sprawa jednak nie ograniczy się do prewencyjnego odstraszania wojskowego. Prędzej czy później Duszanbe będzie zmuszone do nawiązania dialogu z nowym rządem afgańskim - twierdzi Szarbatułło Sodikow, analityk z Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (MGIMO). - Oficjalne kontakty między krajami zostaną wznowione nie wcześniej niż rząd talibów uzna szereg innych państw - dodaje.

Zagrożenia dla Rosji

- Bezpośrednio dla Rosji mogą istnieć dwa zagrożenia. Jednym z nich jest napływ uchodźców - przyznał w rozmowie z rosyjską sekcją Radia Swoboda pochodzący z Uzbekistanu dziennikarz Siemion Nowoprudzki. Drugim zagrożeniem, jak ocenił, jest sytuacja, która zmusiła swego czasu USA do interwencji w Afganistanie. Kraj pod rządami talibów może ponownie zostać bazą dla szkolenia grup radykalnych i zamachowców samobójców, gotowych do przeprowadzania ataków terrorystycznych w dowolnym miejscu na świecie.

Politolodzy w Moskwie przypominają także, że Rosja będzie zmuszona do udzielania wsparcia byłym republikom ZSRR, w tym wykładając pieniądze na wzmacnianie ich granic. Ostrzegają również, że "ostrożna rosyjska dyplomacja z talibami może odegrać złą rolę w szerzeniu idei radykalnego islamizmu w Rosji".

Talibowie zostali w Rosji uznani za organizację terrorystyczną, jednocześnie tamtejsze władze prowadzą z nimi rozmowy, a rosyjska ambasada w Kabulu jak dotąd nie została ewakuowana. - Mam nadzieję, że naszej dyplomacji wystarczy rozumu, by nie uznać Emiratu Islamskiego za państwo oficjalne. Talibowie wciąż widnieją w rosyjskim rejestrze organizacji terrorystycznych, ale nasi dyplomaci siedzą z nimi przy tym samym stole, tym samym legalizując ich w oczach społeczeństwa. A to może stać się dodatkową zachętą dla tych, którzy wspierają talibów w Rosji - ostrzegła moskiewska politolog Daria Mitina.

Na początku lipca przedstawiciele talibów odwiedzili Moskwę, zapewniając w czasie konferencji prasowej, że "nie dążą do uzurpacji władzy w Afganistanie", a sąsiednie kraje nie muszą się "martwić się o bezpieczeństwo".

Autorka/Autor:tas\mtom

Źródło: tvn24.pl