77 lat temu rozpoczęła się trwająca ponad miesiąc masakra ludności w ówczesnej stolicy Chin, Nankinie. W wyniku rzezi, gwałtów i rabunków dokonanych przez japońskich żołnierzy zginąć mogło nawet kilkaset tysięcy ludzi. Masakra nankińska do dziś pozostaje jednym z głównych punktów zapalnych w relacjach Chin z Japonią i wciąż podsyca nacjonalistyczne nastroje w obu tych krajach.
W lipcu 1937 roku Cesarstwo Japońskie rozpoczęło z północy wielką inwazję na pogrążone w wojnie domowej Chiny. Wojska japońskie, mające do dyspozycji nowoczesne lotnictwo i marynarkę wojenną, z łatwością przełamały chiński opór i w ciągu czterech miesięcy dotarły do Szanghaju.
Zdobycie tego miasta okupiono wielkimi stratami, Szanghaj został niemal całkowicie zniszczony w wyniku zaciętych walk, lecz w rezultacie otworem stanęła droga do stolicy ówczesnych republikańskich Chin, Nankinu.
W pierwszych dniach grudnia obrońcy stolicy zignorowali wezwanie do poddania się. Rozpoczęło się kilkudniowe ciężkie bombardowanie miasta, które szybko zmusiło chińskich żołnierzy do odwrotu. 13 grudnia Japończycy wkroczyli do Nankinu i jeszcze tego samego dnia rozpoczęły się rzezie ludności miasta, jedna z największych zbrodni ludobójstwa w Azji Wschodniej.
Gwałt nankiński
Miasto na 6 tygodni opanowane zostało przez rozproszone grupy japońskich żołnierzy, którzy z największym okrucieństwem przystąpili do niszczenia miasta i eksterminacji jego ludności. Japońskiej armii wydany został rozkaz zabijania wszystkich chińskich jeńców, rozpoczęły się również zbrodnie na ludności cywilnej przy braku reakcji lub wręcz otwartej aprobacie dowódców.
Japońscy żołnierze dopuścili się gwałtów na około 20 tys. kobiet, często na oczach ich rodzin, w większości przypadków później je mordując. Do historii przeszły również urządzone przez japońskich żołnierzy zawody w ścinaniu głów Chińczyków samurajskim mieczem czy ćwiczenie na żywych ludziach umiejętności zakłuwania bagnetem.
Ofiary rzezi układane były na stosach, chowane w masowych grobach lub wrzucane do rzeki Jangcy, którą, niesione nurtem, docierały aż do Szanghaju.
Spór o liczbę ofiar
Według różnych szacunków w ludobójstwie w Nankinie zginęło od 40 do 300 tysięcy ludzi, przede wszystkim ludności cywilnej. Olbrzymia rozbieżność tych szacunków wynika ze zniszczenia przez Japończyków istniejącej dokumentacji, co zmusza do bazowania przede wszystkim na relacjach naocznych świadków.
Strona japońska oskarżana jest o zaniżanie liczby ofiar, podczas gdy oficjalne chińskie szacunki trzymają się liczby co najmniej 300 tysięcy. W rezultacie plądrowania i podkładania ognia przez Japończyków zniszczono również jedną trzecią miejskiej zabudowy.
Kilku spośród dowódców współodpowiedzialnych za masakrę nankińską, w tym gen. Iwane Matsui i gen. Hisao Tani, zostało po wojnie postawionych przed Trybunałami Wojskowymi i skazanych na karę śmierci. Inni otrzymali łagodniejsze wyroku lub nie dożyli końca wojny, zaś książę Yasuhiko Asaka, podejrzewany o wydanie rozkazu zabijania wszystkich jeńców, otrzymał immunitet ze względu na przynależność do rodziny cesarskiej.
Chiny pamiętają
Wydarzenia w Nankinie sprzed 77 lat wciąż są dobrze pamiętane w Chinach i stanowią symbol zbrodni dokonywanych przez Cesarską Armię Japońską. Zbrodnie dokonywane przez Japończyków są szeroko komentowane na forum publicznym, pisane są o nich książki i kręcone liczne filmy. W ramach obchodów tegorocznej rocznicy uruchomiono stronę internetową w 7 wersjach językowych, która ma zwiększyć wśród obcokrajowców świadomość dokonywanych przez Japończyków okrucieństw.
W lutym tego roku Pekin ogłosił 13 grudnia Narodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Masakry Nankińskiej, wzywając obywateli do zadumy nad losem tysięcy zamordowanych Chińczyków. Od połowy listopada państwowe radio nadawało wspomnienia ocalałych z masakry mieszkańców miasta, którzy opowiadali o japońskich zbrodniach oraz o swoich bliskich, którzy byli zabijani na ich oczach. Uczniom szkół podstawowych, gimnazjów i liceów w Nankinie rozdano również specjalnie opracowane na tę okazję podręczniki, aby „poznali oni historyczną prawdę” i „lepiej zrozumieli masakrę nankińską”.
Spór o historię
Ludobójstwo w Nankinie stanowi nadal poważny problem w relacjach chińsko-japońskich. Strona japońska, mająca wielkie trudności we wzięciu odpowiedzialności za zbrodnie dokonywane przez cesarskie wojska w latach 1937-1945, również w przypadku wydarzeń w Nankinie zasłania się brakami w dokumentacji, zniszczonej pośpiesznie po podpisaniu przez Tokio kapitulacji w 1945. W efekcie dochodzi do sytuacji, w których masakra nankińska bywa przez Japończyków negowana.
Jeden z takich incydentów miał miejsce dwa lata temu, gdy burmistrz japońskiego miasta Nagoja, goszczący delegację z Nankinu, stwierdził, że „masakra nankińska prawdopodobnie nigdy się nie wydarzyła”. Kilka dni później zgodził się z nim wieloletni burmistrz Tokio Shintaro Ishihara, oceniając jako niemożliwe „zabicie tak wielu ludzi w tak krótkim czasie”. Wypowiedzi takie powodują poważne napięcia na linii Pekin-Tokio oraz żywe reakcje nacjonalistów w obu krajach, podsycając wzajemne chińsko-japońskie resentymenty.
Coraz głośniejsze mówienie przez Pekin o masakrze w Nankinie nie tylko ma przypominać o bolesnej ranie w relacjach z Japonią, ale też służyć jednoczeniu chińskiego narodu i budowaniu w nim postaw patriotycznych. Wciąż silna wśród Chińczyków niechęć wobec Japonii znajduje w ten sposób ujście w komentowaniu wydarzeń z przeszłości, czemu sprzyja nowa polityka chińskich władz stawiająca silny akcent na kwestie historyczne.
Według badań sondażowych, poziom zaufania pomiędzy mieszkańcami Chin i Japonii, dwóch najsilniejszych państw regionu, wciąż jest dramatycznie niski. Brak pojednania między azjatyckimi narodami po II wojnie światowej jeszcze przez wiele lat może ciążyć nad relacjami w tej części świata.
Autor: Maciej Michałek//gak / Źródło: tvn24.pl