Wszyscy patrzyli, jak rakieta zaczyna lecieć poziomo i eksploduje, uderzając o ziemię. Centrum kontroli misji wstrząsnął silny podmuch i zapadła ciemność - tak wspominał jeden z dziennikarzy katastrofę chińskiej rakiety w 1996 roku. 20 lat temu nie tylko wywołała kryzys w relacjach pomiędzy Chinami a USA, ale też nieodwracalnie zmieniła oblicze chińskiego programu kosmicznego.
W połowie lat 90. XX wieku, po zakończeniu zimnej wojny, rozpoczęła się biznesowa rywalizacja państw dysponujących technologiami kosmicznymi. Niemal wszystkie komercyjne wystrzelenia rakiet kosmicznych wykonywano wówczas w Europie lub Stanach Zjednoczonych, jednak ceny i czas oczekiwania na start coraz bardziej rosły. Tworzyło to szansę dla tańszej konkurencji, takiej jak Rosja i Chiny, które atrakcyjnymi cenami mogły zdobyć część lukratywnego rynku.
"Tani przewoźnik" na orbitę
Co więcej, po katastrofie amerykańskiego wahadłowca Challenger w 1986 roku możliwości Amerykanów do wynoszenia komercyjnych satelitów zostały ograniczone, a Waszyngton został zmuszony do korzystania z drogich, europejskich rakiet. W związku z tym w 1989 roku Kongres USA, mimo oporów, zezwolił amerykańskim firmom na korzystanie również z chińskich rakiet.
Zezwolenie to obwarowane było szeregiem warunków ze względu na brak wolnorynkowej gospodarki w Chinach oraz amerykański zakaz eksportu do tego państwa wielu zaawansowanych technologii. Miało to zapobiec zarówno kradzieży technologii, jak też nieuczciwej konkurencji ze strony chińskich przedsiębiorstw kontrolowanych przez państwo.
Nie zmieniło to jednak faktu, że przed chińskim przemysłem kosmicznym otworzyła się perspektywa zostania kosmicznym "tanim przewoźnikiem". Rola ta zapewniałaby Pekinowi nie tylko prestiż wciąż tylko marzącego o swej mocarstwowości państwa, ale też dopływ gotówki potrzebnej do rozwoju własnego programu kosmicznego.
Dziewiczy start Długiego Marszu 3B
Pierwsze starty w latach 90. odbyły się bez większych zakłóceń, dzięki czemu do chińskich usług zaczęło przekonywać się coraz więcej zagranicznych klientów. Przełomowe miało być jednak wyniesienie na orbitę geostacjonarną amerykańskiego satelity komunikacyjnego Intelsat 708, które zaplanowano na 15 lutego 1996 roku.
Satelita ten miał zostać wyniesiony na orbitę przez całkowicie nową rakietę Chang Zheng 3B (Długi Marsz). Był to pierwszy start do dziś najsilniejszej i najcięższej z chińskich rakiet kosmicznych, który miał na lata umocnić pozycję Chin na rynku usług kosmicznych. Koncernu Intelsat, globalnego lidera w dziedzinie budowy i obsługi satelitów, nie wystraszyła wizja nieprzewidywalności dziewiczego startu, ponieważ jego koszt był dwukrotnie niższy niż w Europie.
Starannie przygotowywane wystrzelenie nowej rakiety 15 lutego 1996 roku było na żywo transmitowane przez chińską telewizję CCTV. Sygnał wysyłany był także do USA. Na kosmodrom Xichang w południowo-zachodnich Chinach przybyła również niewielka grupa amerykańskich inżynierów, którzy mieli obserwować start rakiety.
Oklaski zamarły
Odliczanie do odpalenia rakiety zostało dwukrotnie wstrzymane i uruchomienie silników opóźniło się o 10 minut. Parametry rakiety były prawidłowe, być może chodziło więc o opóźnienie startu do godziny 3.00, szczęśliwszej w chińskiej numerologii niż zaplanowana godzina startu 2:51. Rutynowo sprawdzone zostały wszystkie systemy rakiety i w centrum panowało pełne napięcia oczekiwanie.
Dokładnie o godzinie 3:01 w nocy czasu pekińskiego (w Polsce był to jeszcze 14 lutego) spod Długiego Marszu 3B buchnęły płomienie, oznaczające odpalenie silnika głównego i czterech potężnych dopalaczy. Rakieta z amerykańskim satelitą zaczęła powoli wznosić się znad platformy, a w centrum wybuchły gromkie brawa.
Po 2 sekundach zaczęło się jednak dziać coś niespodziewanego, a oklaski natychmiast zamarły. Rakieta straciła pion i zaczęła nagle przechylać się mocno na bok, zbaczając z przewidywanej trajektorii lotu. Wkrótce, ku przerażeniu obserwujących ludzi, zaczęła lecieć całkiem poziomo, nisko ponad drogą dojazdową do kosmodromu.
W tym momencie powinna zostać uruchomiona autodestrukcja niekontrolowanej rakiety, ponieważ stanowiła ona olbrzymie zagrożenie dla otoczenia. System ten jednak nie zadziałał. Po 22 sekundach od odpalenia rakieta zanurkowała i rozbiła się w odległości niecałych 2 kilometrów od miejsca startu.
"W centrum zapadła ciemność"
Uderzenie ważącej 425 ton, pełnej paliwa rakiety nastąpiło na zboczu przy wiosce Mayelin i miało siłę szacowaną nawet na 50 ton trotylu. Gigantyczna kula ognia rozświetliła nocne niebo, zaś podmuch zrównał z ziemią zabudowania w promieniu kilkuset metrów. W promieniu kilku kilometrów wyleciały wszystkie szyby. Przez okno wyleciał jeden z obserwujących start inżynierów, a wstrząs spowodował awarię prądu w centrum kontroli misji.
- Wszyscy patrzyli, jak rakieta zaczyna lecieć poziomo i eksploduje, uderzając w ziemię. Centrum kontroli misji wstrząsnął silny podmuch i zapadła w nim ciemność - relacjonował przebywający w centrum kontroli misji chiński dziennikarz Shi Wei. Kwadrans po katastrofie zasilanie zostało przywrócone, a Shi wyszedł na zewnątrz. Zobaczył pustą platformę startową, a na południu olbrzymią, rozświetloną chmurę w kształcie grzyba, jakby po wybuchu atomowym. Wszędzie leżały kawałki rozbitego szkła.
Dlaczego rakiety nie zniszczono?
Cały teren został natychmiast otoczony przez wojsko, a po dziennikarzy i inżynierów zostały podstawione pozbawione szyb autobusy, które wywiozły ich z miejsca katastrofy. Większość, bez słowa wyjaśnienia, jeszcze tego samego dnia została wysłana samolotem do Pekinu.
Natychmiast powołana została komisja ds. zbadania przyczyn tragedii, a w trakcie późniejszych badań w jej pracach udział wzięli również międzynarodowi eksperci. Przyczyną katastrofy okazała się prawdopodobnie awaria mechaniczna, a dokładniej niskiej jakości element układu zasilania, który doprowadził do awarii systemu nawigacji.
Nie jest jednak jasne, dlaczego nie zadziałał system autodestrukcji, w który wyposażone są wszystkie chińskie rakiety kosmiczne. System ten pozostawał nieaktywny przez pierwszych 15 sekund od startu, aby chronić kosmodrom. Inżynierom pozostało jednak kolejnych 7 sekund, by zdetonować rakietę, nim dotrze do wioski Meyelin. Dlaczego decyzja ta nie została podjęta, a śmiertelnie niebezpiecznej rakiecie pozwolono rozbić się w przypadkowym miejscu, pozostaje niewyjaśnione.
Spór o liczbę ofiar
Oficjalnie agencja Xinhua poinformowała o śmierci sześciu osób i obrażeniach u 57 innych. Wśród ofiar miało być dwóch inżynierów oraz czterech okolicznych mieszkańców, którzy wcześniej odmówili ewakuacji.
Szacunki te były podważane przez wielu zachodnich ekspertów, m.in. w oparciu o nagranie prezentujące katastrofalne zniszczenia okolicznej wioski Mayelin. Eksperci szacowali, że zginąć mogło nawet kilkaset osób, co czyniłoby katastrofę rakiety kosmicznej z 1996 roku najtragiczniejszą w historii.
Z drugiej jednak strony oficjalny bilans ofiar może być zgodny z prawdą, ponieważ z okolicznych wiosek ewakuowano przed startem mieszkańców, a ewakuacje te były restrykcyjnie przestrzegane, ponieważ już rok wcześniej doszło na kosmodromie w Xichang do katastrofy, gdy bezpośrednio na platformie eksplodowała starsza rakieta Chang Zheng 2D.
Amerykańskie technologie na chińskiej ziemi
Eksplozja rakiety z amerykańskim satelitą okazała się jednak zdarzeniem o konsekwencjach znacznie poważniejszych niż strata najnowszej rakiety z cennym ładunkiem. Jak szybko wyszło na jaw, do miejsca uderzenia rakiety o ziemię przez wiele godzin nie byli dopuszczani amerykańscy eksperci. Tymczasem Intelsat 708 zawierał najnowocześniejsze amerykańskie technologie, w tym wyrafinowane systemy łączności i moduły kodowania.
Amerykanie oskarżyli Chińczyków o kradzież zaawansowanych podzespołów z miejsca katastrofy, co wywołało poważny kryzys w stosunkach dwustronnych. Pekin oficjalnie zaprzeczał wszystkim oskarżeniom, najcenniejszych elementów Amerykanie nigdy jednak nie znaleźli wśród szczątków rakiety.
Po katastrofie na kosmodromie Xichang Amerykanie zaostrzyli zakaz eksportu technologii kosmicznych do Chin, a także spowodowali nałożenie na odpowiedzialne za satelitę Intelsat firmy Hughes Electronics i Boeing Sattelite Systems wielomilionowych kar za pogwałcenie zakazu eksportu technologii. Za zezwolenie na wynoszenie tak zaawansowanego satelity przez Chińczyków krytykowana była również administracja Billa Clintona.
Katastrofa rakiety i zaufania klientów
Najpoważniejsze konsekwencje poniosły jednak same Chiny. W ciągu 22 sekund nieudanego, dziewiczego lotu rakiety Chang Zheng 3B, prysły ich marzenia o szybkim zdobyciu znaczącej części światowego rynku usług kosmicznych. Komercyjne starty chińskich rakiet zostały na pewien czas w ogóle wstrzymane, a Państwo Środka zostało zmuszone do skupienia się na rozwijaniu państwowego programu podboju kosmosu.
Wznowione z powodzeniem późniejsze starty Chang Zheng 3B ograniczone były już do zleceń krajowych lub pochodzących z najuboższych na kosmicznym rynku państw, takich jak Filipiny, Pakistan czy, w styczniu 2016 roku, Białoruś. Okazało się, że jedna katastrofa z 15 lutego 1996 roku kosztowała Chińczyków 20 lat starań, by odbudować międzynarodowe zaufanie do własnych rakiet kosmicznych.
Autor: Maciej Michałek / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl