W miejscu katastrofy smoleńskiej i w Katyniu pojawiła się w czwartek grupa Rosjan, która próbowała zakłócić obchody 15. rocznicy katastrofy - przekazał ambasador Polski w Rosji Krzysztof Krajewski. Według niego Rosjanie mieli działać na zlecenie, a "niektórym było wstyd, bo zasłaniali twarze". Delegacja dyplomatów i Polonii złożyła kwiaty i zapaliła znicze w obu miejscach pamięci.
10 kwietnia 2010 roku w katastrofie rządowego samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria, najwyżsi dowódcy Wojska Polskiego i ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski. Polska delegacja zmierzała na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.
Na Polskim Cmentarzu Wojennym w Katyniu, gdzie odbyły się czwartkowe obchody, pochowanych jest 4421 oficerów i podchorążych Wojska Polskiego - jeńców obozu w Kozielsku, rozstrzelanych przez NKWD na mocy decyzji Biura Politycznego WKP(b) z 5 marca 1940 roku. Nekropolię tworzy sześć dużych grobów zbiorowych i dwie mogiły generałów. Groby Polaków różnych wyznań są usytuowane po obu stronach alei, wiodącej do zespołu ołtarzowego z podziemnym dzwonem. Wokół cmentarza biegnie aleja, wzdłuż której umieszczono tabliczki z nazwiskami pomordowanych.
Rosjanie próbowali prowokować, ale im się nie udało
Jak podało w czwartek RMF FM, grupa około 10 Rosjan próbowała zakłócić przebieg uroczystości w Smoleńsku. Mieli oni znaleźć się w pobliżu brzozy, w którą uderzył prezydencki samolot oraz krzyża upamiętniającego ofiary tragedii. Wtedy też trwało składanie przy nim wieńców i wygłaszanie przemów.
W obchodach rocznicy tragedii brał udział ambasador Polski w Rosji Krzysztof Krajewski, który przekazał, że Rosjanie trzymali transparenty i krzyczeli. - Podważali wszystko, również w kontekście wojny na Ukrainie. Padały już znane mi hasła, że Polska jest sponsorem terroryzmu, że fałszujemy historię - opowiadał w rozmowie z radiem RMF.
Według niego osoby te działały na zlecenie. - Myślę, że niektórym było wstyd, bo zasłaniali twarze: albo jakimiś szalikami, albo plakatami, które im wciśnięto w ręce - jak sądzę, również za jakąś motywacją finansową - dodał.
W późniejszej rozmowie z Polską Agencją Prasową ambasador dodał, że pojawiły się również hasła, "że to Niemcy hitlerowskie wymordowały polskich oficerów w Katyniu". Jak dodał, ze strony Rosjan pojawiły się też próby, które miały na celu sprowokowanie go do jakiejś wypowiedzi, jednak zdawał sobie sprawę z "oczekiwań 'wojowniczych dziennikarzy'" im towarzyszących i nie uzyskali oni od niego "reakcji na te drobne prowokacje".
- Moim celem było oddanie hołdu, upamiętnienie zamordowanych w Katyniu i ofiar katastrofy smoleńskiej - podkreślił ambasador.
Dodał, że próby zakłóceń uroczystości miały charakter zorganizowany i spodziewał się takich incydentów. Są one zjawiskiem "o charakterze marginalnym, folklorystycznym wręcz, dlatego że były to te same twarze, które towarzyszą mi w podróżach po Rosji" - opisywał. Wyjaśnił, że "jest to pewnego rodzaju standard, ustawka", a grupa została przywieziona na miejsce mikrobusami.
Poinformował, że nie było fizycznego zagrożenia bezpieczeństwa. - Funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa nie dopuścili do jakichkolwiek prób, które mogłyby wpłynąć na moje bezpieczeństwo - zaznaczył. - Uroczystości przebiegły bez zakłóceń, godnie, z udziałem ogromnej liczby naszych rodaków, którzy specjalnie przyjechali z Moskwy. Uważam, że ich udział miał ogromne znaczenie dla przebiegu uroczystości w Smoleńsku i Katyniu - powiedział ambasador.
W obu miejscach pamięci złożono kwiaty i zapalono znicze.
Polacy na obchodach w Smoleńsku. "Oni są bohaterami"
RMF przekazało, że "obchody 15. rocznicy katastrofy smoleńskiej, ze względu na napięte stosunki między Polską a Rosją, miały przebiec w wąskim gronie". Oprócz dyplomatów, miało wziąć w nich udział około 60 Polaków, którzy przyjechali z Moskwy. Były to głównie osoby starsze.
Krajewski ocenił, że mogą one tym "narazić się na represje". - To jest dla nich ogromny wysiłek. Oni są bohaterami, dlatego że pokazują się publicznie w kraju, w którym mamy bardzo restrykcyjne prawo - powiedział.
Jak przekazał ambasador w rozmowie z radiem RMF, Rosjanie odśnieżyli zwykle niedostępne miejsce, w którym odbyły się uroczystości, natomiast dyplomaci je uporządkowali.
Okazało się również, że krzyż ufundowany przez Rodziny Katyńskie wymaga naprawy. To przez "czas, pogodę, warunki atmosferyczne no i oczywiście brak zgody na jakiekolwiek prace renowacyjne, które mogłyby stan tego krzyża poprawić i wzmocnić" - wyjaśnił Krajewski.
Uroczystość w miejscu katastrofy przebiegła ostatecznie spokojnie. Najpierw oddano hołd ofiarom katastrofy smoleńskiej, w jej 15. rocznicę. Przemówienie ambasadora RP przebiegło bez zakłóceń. Odczytano nazwiska wszystkich 96 osób, które zginęły w katastrofie z 10 kwietnia 2010 r.
Dyplomata przypomniał, że obecnie teren, na którym znajduje się miejsce katastrofy "jest uznany za strefę szczególną, podlegającą pobliskim zakładom lotniczym". Teren ten jest ogrodzony i niedostępny dla osób postronnych. - Na naszą prośbę (...) został on udostępniony. Moi współpracownicy uporządkowali ten teren - relacjonował Krajewski.
W Katyniu kwiaty złożono na tabliczkach imiennych z nazwiskami polskich jeńców, rozstrzelanych przez sowieckie NKWD w lesie katyńskim. Odmówiono również modlitwę. - Cały scenariusz (obchodów - red.), który mieliśmy, zarówno w Smoleńsku, jak i Katyniu, został zrealizowany - powiedział ambasador.
- Kolejny raz jesteśmy świadkami tego, że Rosjanie nie potrafią uszanować miejsc pochówku, bo oddałem hołd ofiarom rosyjskim zbrodni NKWD (w tzw. rosyjskiej części Zespołu Memorialnego w Katyniu - red.). Dla próbujących zakłócić obchody "to nie miało najmniejszego znaczenia" i próbowali szukać "ustnej, słownej zaczepki - zauważył też dyplomata.
MSZ: niestety ambasador jest przyzwyczajony do tej grupy
Rzecznik MSZ Paweł Wroński przekazał, że na uroczystościach pojawiła się grupa mniej niż 10 zamaskowanych osób, którym towarzyszyła lokalna dziennikarka rosyjskich mediów. Zaznaczył - podobnie, jak szef polskiej misji dyplomatycznej w Moskwie - że jest to grupa osób, która stale pojawia się na uroczystościach, w których Krajewski uczestniczy jako przedstawiciel Polski. - I pojawiła się również w Katyniu, i w Smoleńsku. Ta grupa została tam dowieziona, jej członkowie mieli ze sobą jakieś plakaty, głoszące mniej więcej to, że Polska jest "sponsorem światowego terroryzmu", były też okrzyki, że "Katyń to Niemcy". Próbowali intonować "Katiuszę". I tak wyglądało to przedstawienie, które się w ostatnich czasach zdarza dość często - powiedział.
- Polski ambasador Krzysztof Krajewski jest do takich sytuacji, niestety, przyzwyczajony. My takie wypadki ignorujemy, traktujemy jako rodzaj lokalnego folkloru i nie podejmujemy żadnych działań dyplomatycznych. Ambasador nie dał się sprowokować. Obchody zorganizowane w Katyniu i Smoleńsku odbyły się godnie, tak jak było w planie, a na samym cmentarzu nie zakłócano już uroczystości. To, co jest najważniejsze, to to, że na miejscu pojawiła się blisko setka mieszkających w Rosji osób, głównie Polaków, którzy wzięli udział w uroczystościach bez zakrywania swoich twarzy. Z ich punktu widzenia jest to aktem odwagi - dodał Wroński.
Zapewnił, że ambasador i uczestnicy uroczystości byli zabezpieczeni przed ewentualnymi atakami.
Autorka/Autor: kgr/adso
Źródło: RMF FM, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Anna Wróbel/PAP