555 - tyle bobrów ma zostać zabitych w ciągu najbliższych trzech lat na samym tylko Podkarpaciu. Powód? - Szkody w gospodarce rolnej i leśnej jakie powodują te zwierzęta - tłumaczy Łukasz Lis, rzecznik RDOŚ w Rzeszowie. - Zamiast zabijać bobry powinniśmy nauczyć się korzystać z ich pożytecznej działalności - kontruje biolog Andrzej Czech, członek Państwowej Rady Ochrony Przyrody.
- Na terenie województwa podkarpackiego żyje aktualnie około 12 tysięcy bobrów. Pięć procent z nich ma zostać zastrzelonych. - Głównie w miejscach o największym nasileniu szkód bobrowych, gdzie inne metody zabezpieczania się przed tymi szkodami nie przynoszą oczekiwanych rezultatów - słyszymy w RDOŚ
- Szkody, jakie czynią bobry to m.in. podtapianie terenów rolniczych - pól, pastwisk i łąk, podgryzanie drzew i upraw, niszczenie wałów przeciwpowodziowych oraz uszkadzanie infrastruktury, np. blokowanie przepustów drogowych.
- Przyrodnicy przekonują, że zalety działania bobrów znacznie przewyższają wspomniane straty. - Stabilizują poziom wód gruntowych, przyczyniają się do zmniejszania zagrożenia suszą i powodziami, tworzą mokradła, zwiększają bioróżnorodność, poprawiają jakość wody - wylicza biolog Andrzej Czech.
- W Czechach w regionie Brdy bobry w dwa dni zbudowały tamy, które przywróciły naturalny, podmokły charakter terenu. Co ciekawe lokalni włodarze na projekt jego renaturyzacji planowały wydać 30 milionów koron (około pięć milionów złotych). Prace nad projektem trwały siedem lat, od 2018 roku. Bobry zrobiły to w dwa dni i za darmo.
- - Mamy też ciekawy przykład Ukrainy, gdzie bobry były do niedawna zabijane, a tamy burzone. Kiedy okazało się, że trzeba bronić się przed Rosjanami, zostawiono bobry w spokoju, bo przez bobrowe bagno nie przejedzie żaden czołg, więc bobry stały się nagle bohaterami - opowiada Andrzej Czech.
- Bobry w Polsce objęte są częściową ochroną. Z powodu polowań i degradacji środowiska niemal całkowicie wyginęły. Dzięki ochronie od lat 70. XX wieku ich populacja znacznie się odbudowała.
Bobry mają być odstrzelone na podstawie zarządzenia Regionalnej Dyrekcji ochrony Środowiska w Rzeszowie i za zgodą wojewody podkarpackiej, Teresy Kubas-Hul.
Zarządzeniem w bobry
W 2016 roku ówczesny Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska zawarł porozumienie z Polskim Związkiem Łowieckim, na mocy którego w poszczególnych województwach podpisywane są zarządzenia, które zezwalają m.in. na odstrzał bobrów. Każde z nich obowiązuje trzy lata i zakłada zabicie wskazanej w dokumencie liczby tych zwierząt.
- Jedno zarządzenie zastępuje kilkadziesiąt lub więcej decyzji, które były i są wydawane. W przeciwnym razie każda sytuacja konfliktowa, związana z zalewaniem upraw, niszczeniem drzew lub niszczeniem grobli stawów - a to są najczęstsze szkody, musiałaby zostać załatwiana poprzez indywidualne zezwolenie w postaci decyzji administracyjnej - tłumaczy Łukasz Lis. Owe zarządzenia zezwalają nie tylko na odstrzał bobrów, ale także na niszczenie, usuwanie lub uszkadzanie zbudowanych przez bobry tam.
Z przesłanego nam przed rzecznika rzeszowskiego RDOŚ zestawienia wynika, że liczba bobrów w woj. podkarpackim od 2020 roku spada. W tym samym czasie w sumie Skarb Państwa wypłacił niespełna 750 tys. zł odszkodowań z tytuły tzw. szkód bobrowych.
Rzecznik RDOŚ zapewnia, że wydanie zarządzenia o odstrzale poprzedzone zostało szczegółowymi analizami sytuacji bobrów żyjących na Podkarpaciu.
- Wykorzystując dane o szkodach wyrządzanych przez bobra europejskiego oraz informacje o rozmieszczeniu siedlisk tego gatunku, na podstawie danych pozyskanych we współpracy z Państwowym Gospodarstwem Leśnym Lasy Państwowe, Państwowym Gospodarstwem Wodnym Wody Polskie i administracją Bieszczadzkiego i Magurskiego Parku Narodowego wytypowaliśmy obszary, gdzie obecność tego gatunku uznać należy za niepożądaną z punktu widzenia szkód dla gospodarki człowieka oraz miejsc, gdzie poprzez inne działania - alternatywne do odstrzału - będzie można podejmować działania minimalizujące pojawiające się szkody - mówi Łukasz Lis.
Jak dodaje, punktem wyjścia do opracowania nowych, mniejszych limitów na odstrzał redukcyjny (poprzednie zarządzenie dopuszczało odstrzał 900 bobrów) była także analiza realizacji wcześniejszego zarządzenia bobrowego. - Zgodnie ze sprawozdaniami i dodatkowymi informacjami przesłanymi przez Zarządy Okręgowe Polskiego Związku Łowieckiego w latach 2022-2023 na Podkarpaciu zabito 360 bobrów, czyli 40 procent limitu. Dodatkowo w czasie od 1 stycznia 2024 do początku grudnia myśliwi uśmiercili 94 kolejne osobniki. Wobec tego na chwilę obecna eliminacja bobrów wyniosło 454 sztuk to jest 50 procent zakładanego limitu. Zaproponowany limit odstrzału bobrów stanowi sumę więc odstrzelonych bobrów w latach 2022-2024 skorygowaną o natężenie szkód stwierdzonych na terenie poszczególnych zarządów okręgowych Polskiego Związku Łowieckiego - wyjaśnia nasz rozmówca.
Odstrzał bobrów będzie możliwy wyłącznie od 1 października do 15 marca - RDOŚ wyłączył okres rozrodu i wychowu młodych osobników.
- Czy zamiast strzelać do bobrów, nie można zastosować alternatywnych działań? - pytam rzecznika RDOŚ.
- Można, ale są one problemowe i nieefektywne. Odłów wymaga zatrudnienia specjalistycznej firmy i jest dość kosztowny. Płaci za to sam poszkodowany. Wtórnym problemem jest miejsce wypuszczenia odłowionego osobnika lub osobników i tu zaczyna się problem. W zezwoleniu należy wskazać takie miejsce. Nie każdy życzy sobie takiego kłopotliwego gościa - odpowiada Łukasz Lis.
Jak dodaje, działania alternatywne, takie jak pokrycie pni farbą, klejem lub innymi substancjami mającymi na celu ochronę drzew i krzewów, montowanie rur przepływowych w tamach, czy zastosowanie zastawek z regulowanym poziomem piętrzenia wody w praktyce nie sprawdza się. - Bobry budują tamy w niewielkiej odległości od tam z wbudowanymi tego typu urządzeniami, zgryzają drzewa mimo ich pomalowania farbą, lub klejem, a owijanie drzew siatką jest racjonalne wyłącznie w przypadku kilku lub kilkunastu drzew przedstawiających wyróżniającą się wartość - informuje.
I dodaje: - Wydaje się, że ten temat w mediach opisywany jest na zasadzie czubka góry lodowej, pomija całkowicie przyczyny stanowiące przesłanki do stosowania takich rozwiązań, a przede wszystkim nie dopuszcza do głosu podmiotów zainteresowanych takim rozwiązaniem. Alternatywą do tego jest uzyskiwanie indywidualnych zezwoleń. Już w tej chwili mamy liczne wnioski w tym zakresie. Jako RDOŚ nie mamy powodów, ani potrzeby ograniczania populacji bobra europejskiego, taka potrzeba wynika z uwarunkowań ekonomiczno-społecznych. Naszą intencją była znalezienie kompromisu pomiędzy oczekiwaniami społecznymi, a potrzebami ochrony przyrody. Nie zapominajmy, że bez akceptacji społecznej ochrona przyrody nie będzie miała żadnych wymiernych efektów.
Czytaj też: Premier o nowych zabezpieczeniach na wałach. "Mówiąc krótko: będzie dobrze, panie bobrze"
Bobry walczą z suszą
Odstrzałowi bobrów sprzeciwiają się ekolodzy, przyrodnicy i naukowcy, którzy zajmują się dzikimi zwierzętami. Andrzej Czech, doktor nauk biologicznych UJ, członek Państwowej Rady Ochrony Przyrody, który specjalizuje się w badaniu wpływu bobrów na środowisko, w rozmowie z tvn24.pl tłumaczy dlaczego.
- Bobry robią w środowisku niesamowite rzeczy, budują tamy, dzięki czemu stabilizują poziom wód gruntowych, przyczyniają się do zmniejszania zagrożenia suszą i powodziami, tworzą mokradła, zwiększają bioróżnorodność, poprawiają jakość wody - wylicza biolog. W Polsce bobry gromadzą ponad 200 milionów metrów sześciennych wody w najbardziej istotnych miejscach, a więcej wody to też mniejsze zagrożenie pożarami.
Jak zaznacza biolog, nie we wszystkich miejscach bóbr powinien jednak być. - Jeżeli jest to infrastruktura krytyczna, na przykład grobla w oczyszczalni ścieków, to z takich miejsc bobry powinny być odławiane i przenoszone w inne miejsce - zwraca uwagę. I dodaje: - Można radzić sobie z nim w inny sposób niż poprzez wydawanie blankietowego zezwolenia na odstrzały - dodaje.
Zobacz Fakty: Londyn sprowadził do siebie bobry, żeby pobudowały tamy
Co w takim razie robić? Przede wszystkim edukować. - Teraz to wygląda tak, że rolnik, któremu bóbr wszedł na teren i zbudował tamę czy ściął drzewo natychmiast zwraca się do koła łowieckiego o odstrzał zwierzęcia. A można temu zapobiec. Gdyby pracownicy RDOŚ wybrali się na miejsce i sprawdzili, czy taka interwencja jest konieczna części odstrzałów czy niszczenia bobrowych tam udałoby się uniknąć - uważa Andrzej Czech.
Druga kwestia to zmiana systemu odszkodowań. Zamiast płacić rolnikom za "szkody bobrowe", państwo powinno wypłacać im pieniądze za to, że zezwalają tym zwierzętom - ze względu na ich usługi ekosystemowe - na bytowanie na swoich terenach.
Zamiast zabijać bobry lub niszczyć tamy lub żeremia, może też stosować urządzenia, które zmniejszają ich uciążliwość. To np. rury przelewowe montowane w tamach stabilizujące poziom wód czy siatki zabezpieczające groble przed przekopaniem przez bobry. - Takich technicznych rozwiązań jest cała masa, ale one są trudniejsze w zastosowaniu. O wiele łatwiej jest wysłać gościa z koparką, który rozwali tamę i na jakiś czas mamy spokój. Trudniej jest pójść ścieżką edukacji, instalowania urządzeń zabezpieczających drzewa i wały przeciwpowodziowe, czy pokrywania kosztów funkcjonowania bobrów w środowisku. Krótko mówiąc: mamy alternatywne rozwiązania, ale z nich nie korzystamy - zwraca uwagę Andrzej Czech.
Przez bobrowe bagno nie przejedzie czołg
Kanada to kraj z jedną z największych populacji bobrów na świecie. Wypracowano tam system, który pozwala na koegzystencję tych zwierząt z ludzi. W tamach montowane są specjalne systemy rur i kratek, które pozwalają na kontrolowane odpływanie wody bez konieczności ich niszczenia. Dzięki temu bobry mogą dalej żyć w swoim środowisku, a ludzie unikają podtopień. W przypadku konieczności rozebrania tamy, jest to robione stopniowo, aby dać bobrom czas na znalezienie nowego miejsca. W niektórych przypadkach bobry są odławiane i przenoszone np. do parków narodowych lub odległych terenów leśnych. Kanadyjskie organizacje przyrodnicze prowadzą też kampanie edukacyjne, zachęcając do stosowania metod ochrony przed bobrami zamiast ich eliminacji. Podobnie dzieje się w Holandii, kraju, który ze względu na swoje położenie poniżej poziomu morza ma spory problem z bobrami. Wały wzmacniane są siatkami, kamieniami i betonowymi barierami, aby zapobiec kopaniu w nich nor. Jeśli tama bobra powoduje zagrożenie dla infrastruktury lub terenów rolniczych, może zostać rozebrana, wtedy bobry zostają przeniesione w inne miejsce. Czasem buduje się dla nich alternatywne zbiorniki wodne. W Stanach Zjednoczonych bobry sprowadzane są tam, gdzie występuje susza.
W Czechach w regionie Brdy bobry w dwa dni zbudowały tamy, które przywróciły naturalny, podmokły charakter terenu. Co ciekawe lokalni włodarze na projekt jego renaturyzacji planowały wydać 30 milionów koron (około pięć milionów złotych). Prace nad projektem trwały siedem lat, od 2018 roku. Bobry zrobiły to w dwa dni i za darmo. - Mamy też ciekawy przykład Ukrainy, gdzie bobry były do niedawna zabijane a tamy burzone. Kiedy okazało się, że trzeba bronić się przed Rosjanami, zostawiono bobry w spokoju, bo przez bobrowe bagno nie przejedzie żaden czołg, więc bobry stały się nagle bohaterami - opowiada Andrzej Czech. Przytacza też przykład wielkich pożarów ze stycznia tego roku w Kalifornii, które zatrzymały się na stawach bobrowych. - To było jedyne miejsca, które nie spłonęły - podkreśla. Bobry działają więc jak "naturalni inżynierowie ekosystemów", pomagają nam dostosować się do zmian klimatycznych i chronić środowisko. - Musimy przygotować ocenę i wycenę tego, co bóbr robi dla Polski, szczególnie w kontekście zmian klimatycznych. Należy też zawrócić z dotychczasowej ścieżki i modyfikować nasze działania w takim kierunku, aby jak najmniej szkodzić bobrom, a w jak największym stopniu wykorzystywać ich pozytywną działalność dla środowiska, bo jeżeli my tego nie zrobimy, zmodyfikuje je przyroda - kończy Andrzej Czech.
Wojewoda dała zgodę na odstrzał
Jak dowiedzieliśmy się w piątek 21 lutego, wojewoda podkarpacka pozytywnie zaopiniowała projekt RDOŚ w Rzeszowie zakładający odstrzał 555 bobrów w latach 2025-2027.
Bóbr pod ochroną
Bobry to największe gryzonie Europy. Największe z nich mogą osiągać nawet 160 centymetrów długości i ważyć do 36 kilogramów. Te pożyteczne ssaki najchętniej zamieszkują tereny nizinne, osiedlając się nad jeziorami, wzdłuż cieków wodnych oraz rowów melioracyjnych. Bobry bardzo dobrze przystosowują się do życia w środowisku zmienionym przez człowieka.
W Polsce bóbr europejski podlega częściowej ochronie gatunkowej i zgodnie z przepisami o ochronie przyrody obowiązują wobec niego zakazy m.in.: umyślnego zabijania, okaleczania lub chwytania, umyślnego płoszenia lub niepokojenia, chowu, pozyskiwania, przetrzymywania lub posiadania okazów gatunku, niszczenia siedlisk lub ostoi będących ich obszarem rozrodu, wychowu młodych, odpoczynku, migracji lub żerowania, niszczenia lub uszkadzania nor, żeremi, tam i innych schronień, umyślnego uniemożliwiania dostępu do schronień i umyślnego przemieszczania z miejsc regularnego przebywania na inne miejsca.
Za zabicie bobra grozi kara grzywny, ograniczenia lub pozbawienia wolności do dwóch lat.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Andrzej Czech