Szczegółowe wyniki sekcji zwłok mężczyzny, który zmarł po zjedzeniu domowej galarety mięsnej kupionej na targu w Nowej Dębie (woj. podkarpackie), będą znane dopiero za cztery miesiące - przekazał w rozmowie z tvn24.pl rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu.
- Taki termin wyznaczyli biegli, który analizują pobrane podczas sekcji zwłok próbki - dodał prokurator Andrzej Dubiel i doprecyzował, że "śledczy czekają na wyniki krwi oraz tkanek pobranych od zmarłego mężczyzny podczas sekcji".
Wyniki próbek
Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach poinformował wcześniej o wynikach badań próbek galarety. - W badanych próbkach galarety podejrzanej o wywołanie zatrucia pokarmowego wykazano obecność azotynu sodu na bardzo wysokim poziomie, toksycznym dla człowieka. Stężenia azotynu sodu w tych próbkach wahało się od 16 do 19 tysięcy miligramów na kilogram produktu - powiedział dyrektor PIW prof. Stanisław Winiarczyk.
Zgodnie z przepisami azotyn sodu jest stosowany do peklowania mięsa. Dopuszczalna jego zawartość w procesie peklowania surowego mięsa waha się od 100 do 150 mg/kg produktu. Po procesie technologicznym w gotowym produkcie poziom azotynu obniża się do 20-50 mg/kg. Takie wartości są bezpieczne dla zdrowia człowieka.
To oznacza, że norma została przekroczona ponad sto razy.
Badanie dostarczonej przez prokuraturę nieznanej substancji w postaci białego proszku wykazało, że jest to czysty chemicznie azotyn sodu. - Prawdopodobnie przez przypadek lub omyłkowo mógł być dodany do tej galarety, stąd też tak wysokie stężenia tej substancji w galarecie – ocenił Winiarczyk.
Szef instytutu przekazał też, że w pozostałych badanych produktach mięsnych wykazano śladowe ilości azotynu sodu, niezagrażające zdrowiu i życiu człowieka, tj. ok. 10-20 miligramów na kilogram produktu.
Zmarł po zjedzeniu galarety
Do dramatycznych wydarzeń doszło w sobotę (17 lutego). 54-letni Iurii N. kupił na miejscowym bazarze galaretę. Po jej zjedzeniu źle się poczuł, jego stan pogarszał się bardzo szybko. Mężczyzna zmarł mimo wysiłków lekarzy.
W sprawie policja zatrzymała małżeństwo spod Mielca, 55-letnią Reginę S. i 56-letniego Wiesława S. Jak ustalili mundurowi, hodują oni trzodę chlewną i wyrabiają wędliny, które następnie sprzedają z samochodu na terenie Nowej Dęby. W ich domu policjanci zabezpieczyli około 20 kilogramów wyrobów mięsnych - w tym galaretę sprzedawaną na targu - które są badane w Państwowym Instytucie Weterynaryjnym w Puławach.
Czytaj więcej: Zjadł mięso z targu, zmarł. Prokurator o sekcji zwłok Produkcja wyrobów mięsnych w gospodarstwie pod Mielcem - jak ustalili śledczy - prowadzona była bez zezwoleń, a "warunki sanitarne, w których były wykonywane te wyroby, pozostawiały wiele do życzenia" - informował prokurator Dubiel.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN