Nicola pamięta, że auto, które jechało w ich stronę, poruszało się "bardzo szybko" i jechało blisko krawędzi drogi. Dzieci wracały wtedy ze szkoły. Nikola szła pierwsza, za nią Michalina, Kuba i Paweł. Do dziś nie wiadomo, dlaczego opel meriva, którym kierowała 78-letnia wtedy Stanisława B., wjechał w dzieci. Dziewczynki zdążyły odskoczyć do rowu. Nicola krzyknęła jeszcze do kolegów, aby ich ostrzec. Kiedy odwróciła się w ich stronę, Paweł i Kuba, którzy chwilę temu rozmawiali i żartowali, leżeli bez ruchu. Paweł nie przeżył.
Do tego tragicznego wypadku doszło 11 października 2023 roku w Humniskach w powiecie brzozowskim na Podkarpaciu. Prokurator oskarżył kierującą, Stanisławę B., o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi do ośmiu lat więzienia. Proces w tej sprawie ruszył 26 czerwca ubiegłego roku przed Sądem Rejonowym w Brzozowie.
Czytaj też: Wjechała w grupę dzieci, zginął 11-latek. "Paweł powinien być z nami, a nie w niebie"
Przesłuchania dzieci w "niebieskim pokoju"
Do tej pory w sprawie zeznawała m.in. mama Pawła i mama Kuby oraz świadkowie zdarzenia. Dzieci - Kuba, Nicola i Michalina, zgodnie z przepisami, zostali przesłuchani w obecności psychologa w tak zwanym niebieskim pokoju. To specjalnie przygotowane miejsce, w którym przesłuchiwane dziecko może poczuć się swobodnie, zaaranżowane tak, aby zminimalizować stres spowodowany wspomnieniami i przeżytą traumą.
4 grudnia 2024 roku na sali rozpraw odtworzone zostały zeznania Kuby. 12 marca - zeznania Nicoli i Michaliny.
Czytaj też: Jeden chłopiec leżał we krwi, drugi krzyczał, że nie chce umierać
Nicola dzisiaj ma 13 lat, jest uczennicą 6. klasy. Wypadek pamięta ze szczegółami. Tego dnia wracała z Michaliną, Kubą i Pawłem ze szkoły do domu. Dzień - jak relacjonowała - był słoneczny. Ona szła pierwsza, za nią Michalina, później Kuba i Paweł. Pamięta, że Kuba z Pawłem rozmawiali, śmiali się.
Nicola ze szkoły wraca dwiema trasami - dłuższą - czyli ulicą "kościelną", kiedy odprowadza Michalinę do domu (dziewczynka mieszka koło kościoła - przyp. red.) lub krótszą. Tego dnia szła dłuższą. Grupa dzieci minęła kościół. Szli poboczem, bo wzdłuż "kościelnej" nie ma chodnika. Kiedy zeszli na fragment pobocza usypany z kamyczków, Nicola zauważyła nadjeżdżający z naprzeciwka samochód. Jak relacjonowała sędziemu podczas zeznań, samochód jechał "bardzo szybko" w ich stronę.
Czytaj też: "Miłego dnia, Pawełku", a później "w czarnym worku go zabrali"
- Z koleżanką odskoczyłyśmy, odwróciłam się i zobaczyłam, że Kuba z Pawłem "nie żyją" - relacjonowała dziewczynka. Chłopcy - jak mówiła - leżeli około 10 metrów od niej.
Dziewczynki nie odniosły większych obrażeń. Pobiegły do domu Michaliny, która mieszka niedaleko, aby poinformować mamę dziewczynki o tym, co się stało i poprosić ją, aby wezwała na miejsce karetkę.
Na miejsce wypadku dziewczynki już nie wróciły. - Bałyśmy się - mówiła sędziemu Nicola. Pobiegła jeszcze do cioci Basi (mamy zmarłego Pawła - przyp. red.), aby powiedzieć jej, co się stało, ale Barbarę Kłyż wcześniej o wypadku zaalarmowała sąsiadka.
Nicola podczas przesłuchania pytana była m.in. o to, czy pamięta, gdzie stał samochód sprawczyni po wypadku, ale dziewczynka zaprzeczyła, odpowiedziała, że "nie zwracała na to uwagi", patrzyła wtedy na Kubę. Zapamiętała, że zanim kierująca wjechała w chłopców, auto jechało blisko krawędzi drogi, "około pół metra".
Zapamiętała też, że przed wypadkiem Paweł z Kubą rozmawiali ze sobą, śmiali się, odwróciła się do nich, wtedy zobaczyła jadące z naprzeciwka białe dostawcze auto. Miało poruszać się wolniej niż samochód kierowany przez Stanisławę B.
Białe auto jechało prosto (od strony kościoła, czyli w tym kierunku, w którym poruszały się dzieci - przyp. red), Stanisława B. - jadąca z naprzeciwka - jechała blisko krawędzi drogi. Kiedy Paweł chciał ominąć Kubę, Stanisława B. wjechała w chłopców.
Nicola pamięta, że wszyscy poruszali się poboczem "z kamyczkami". Jest tego pewna, bo - jak zaznaczyła - jezdnię od pobocza oddziela linia, której nie przekraczali. Dziewczynka twierdzi, że poboczem poruszał się także Paweł, który w chwili wypadku wymijał Kubę.
Czytaj też: Wjechała w grupę dzieci, zginął 11-latek. "Paweł powinien być z nami, a nie w niebie"
"Bała się, że może ją potrącić"
Michalina też widziała auto, które jechało w ich kierunku. Także relacjonowała, że jej zdaniem jechało za szybko. "Bałam się, że może mnie potrącić" - mówiła sędziemu. Nie pamięta, aby kierująca trąbiła na nich. Po tym, jak ona i Nicola odskoczyły na bok do rowu przed jadącym autem, odwróciła się i widziała, jak Paweł i Kuba leżą na poboczu, a obok leży zderzak. - Przerażało mnie to, że oni nie przeżyją - mówiła sędziemu.
Z miejsca wypadku pamięta mężczyznę, który wzywał pomoc, i ciocię, która odwoziła wtedy swojego syna do świetlicy, która mieści się koło kościoła.
Po wypadku dziewczynki pobiegły do domu Michaliny. Dziewczynka opowiedziała, że na miejsce wypadku już nie wróciła.
W szkole o samym wypadku z kolegami rozmawiali rzadko. Pamięta, że Kuba opowiedział, że auto uderzyło go w udo. Martwili się tym, jak teraz będą wracać ze szkoły, bo - jak opowiedziała sędziemu - drogą, przy której doszło do wypadku, bali się poruszać.
Czytaj też: Prosili, pisali petycje i nic. "Czuję ogromny smutek i złość, że aby to się stało, musiał zginąć mój syn"
Sędzia odczytał też opinię psycholożki, która uczestniczyła w przesłuchaniach dziewczynek. Stwierdziła, że obie relacjonują wydarzenie zgodnie z tym, jak je zapamiętały.
Wjechała w dzieci, Paweł nie przeżył
Do tragicznego wypadku doszło 11 października 2023 roku roku na prostym odcinku drogi. Dzieci szły poboczem, bo wzdłuż ulicy, którą miejscowi nazywają "kościelną", nie ma chodnika. Jak informowała wówczas policja, dzieci poruszały się prawidłowo. W pewnym momencie z naprzeciwka nadjechał samochód - opel meriva, którego kierująca - z nieustalonych dotąd przyczyn - potrąciła dwóch 11-letnich chłopców - Pawła i Kubę. Dwie dziewczynki, które szły z przodu, zdążyły w porę uskoczyć. Kuba został ranny i przetransportowano go do szpitala. Pawła - pomimo godzinnej reanimacji - nie udało się uratować. Chłopiec zmarł na miejscu w wyniku odniesionych obrażeń.
Oplem kierowała 78-letnia wówczas Stanisława B., mieszkanka powiatu krośnieńskiego. W chwili wypadku była trzeźwa. Prokurator postawił jej zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, do którego kobieta się nie przyznała i odmówiła składania wyjaśnień.
W toku śledztwa prokurator powołał biegłego z zakresu ruchu drogowego. Z jego opinii wynika, że 78-latka podczas wymijania grupy dzieci nie obserwowała należycie jezdni i nie zachowała szczególnej ostrożności, w tym wymaganego bezpiecznego odstępu od wymijanych pieszych.
Jak wyliczył biegły, jechała za szybko - z prędkością około 70 kilometrów na godzinę w miejscu, gdzie obowiązuje ograniczenie do 50 km/h. Wcześniej prokurator informował, że w miejscu wypadku nie było śladów hamowania. Biegli zbadali też samochód, którym jechała kobieta. Jak informowała prokuratura, pojazd był sprawny i jego stan nie miał żadnego wpływu na zaistnienie wypadku.
Biegły zostanie przesłuchany podczas kolejnej rozprawy.
Za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym Stanisławie B. grozi do ośmiu lat więzienia.
Oskarżona, która w trakcie śledztwa nie przyznała się do zarzucanych jej czynów, 23 września 2024 roku, czyli prawie rok po wypadku, przysłała do sądu oświadczenie.
Napisała w nim, że "jechała tego dnia zgodnie z przepisami, najlepiej jak potrafiła".
"Nie wiem dlaczego i z jakiego powodu ten chłopiec (Paweł - przyp. red.) znajdował się na jezdni, a nie na poboczu. Na jezdni jeżdżą pojazdy, po chodniku lub po poboczu poruszają się piesi. Uczciwie chcę powiedzieć wysokiemu sądowi, że osobiście nie czuję się winna spowodowania tego wypadku drogowego, ale sam wypadek i zdarzenie spowodowało u mnie głęboki uraz traumy i szok. Pogorszyło to mój stan zdrowia, ale podkreślam, że nie zmienia to faktu, że jest mi bardzo przykro z powodu całego zdarzenia. Składam najszczersze kondolencje rodzinie nieżyjącego chłopca" - napisała w oświadczeniu.
Wyjaśniła też, że na rozprawach nie stawia się z powodów zdrowotnych.
Autorka/Autor: Martyna Sokołowska
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: KPP Brzozów