Poniedziałek, 12 września Pięć wychudzonych, zagłodzonych psów z Michałowa na Podlasiu trafiło do schroniska dla zwierząt. Choć nie jest to może wymarzone dla nich miejsce, to z pewnością będzie im tam lepiej niż u dotychczasowych właścicieli. Ci, mimo interwencji Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami i policji, nie zamierzali oddać umęczonych zwierząt.
Choć właścicielka twierdzi, że psy były karmione regularnie, to miłośnicy zwierząt są innego zdania. - Mówiła, że je karmi obierkami, kapustą. Przez dwa miesiące ich nie karmiła, ponieważ nie dostawała zlewek z miejscowego przedszkola - powiedziała Monika Stelmaszek z białostockiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. O nieludzkim traktowaniu zwierząt Towarzystwo dowiedziało się od anonimowego informatora.
Gorzej niż źle
Pracownicy Towarzystwa podczas kontroli zastali na miejscu dziurawe, nieocieplone budy, krótkie łańcuchy i wychudzone zwierzęta. - Żebra były na wierzchu, kręgosłup przebijał się przez skórę. Trzy psy były trzymane w chlewie na gołym betonie. W miskach nie było ani wody, ani pokarmu - wspomina Stelmaszek.
Sąsiedzi niechętnie mówią o całej sprawie. Przyznają jednak, że zwierzęta były źle traktowane. Na prośbę Towarzystwa burmistrz Michałowa wydał decyzję o odebraniu zwierząt właścicielom.
Było dobrze
Zdaniem michałowskich urzędników, właściciele zwierząt dostawali dla swoich psów resztki jedzenia z gminy, po które regularnie przyjeżdżali.
- Resztki były odbierane, ale nie sprawdzaliśmy na posesji, ponieważ trudno wysyłać pracownika do sprawdzania, jak są utrzymywane psy - tłumaczy sekretarz gminy Michałowo Jolanta Narolewska.
Właściciele zwierząt nie chcieli rozmawiać przed kamerą.