San Marino piłkarze Waldemara Fornalika, wbrew temu co mówi nasz selekcjoner, nie powinni się obawiać. Reprezentacja tego małego państewka to absolutne futbolowe dno, które w dodatku ostatnio jest ze skutecznością na bakier. No i przeczy tezie, że własny stadion w futbolu pomaga.
Jeśli ktoś szuka San Marino na piłkarskiej mapie, musi spojrzeć na dno rankingu FIFA. Ten 30-tysięczny kraj, będący enklawą na terytorium Włoch, razem z Bhutanem okupuje najniższe, 207. miejsce w hierarchii światowej piłki.
Jego piłkarze są przyzwyczajeni do roli chłopców do bicia, dla których wyzwaniem jest pokonanie bramkarza rywali. W swojej historii, w 119 rozegranych do tej pory meczach, tej sztuki dokonali zaledwie 19 razy. Ale ani razu w eliminacjach do mundialu w Brazylii. Łącznie gola nie strzelili od ośmiu spotkań.
Plama po Ukrainie
Przerwać złą passę zamierzają we wtorek z Polską, a przy okazji zmazać plamę po ostatniej porażce 0:9 z Ukrainą. - Ta porażka bardzo nas zabolała. Nic nam nie wychodziło - tłumaczył sna przedmeczowej konferencji prasowej rzecznik reprezentacji Alan Gasperoni.
Ostatni raz piłkarze z San Marino z pokonania bramkarza rywali cieszyli się w sierpniu 2012 roku. Wówczas nawet dwukrotnie trafili do siatki Malty, ale i tak przegrali 2:3.
Na swoim terenie nie rozpieszczają kibiców (na ogół przychodzi ich garstka, we wtorek ma być 400-500 osób). W ostatnich dziesięciu występach przed własną publicznością ponieśli dziesięć porażek, tracąc 32 gole.
Wieczorem w Serravalle więc nie powinni sprawić wielkich problemów polskiej reprezentacji. Początek meczu San Marino - Polska o godz. 20.45.
Autor: twis / Źródło: sport.tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24