Czwartek, 13 maja W Puszczy Białowieskiej od 15 lat trwa wojna. Po jednej stronie są pracownicy leśni, a po drugiej - ekolodzy. O tym, że bywa nieraz gorąco, świadczy nagranie, w którym pracownik leśny grozi przyrodnikowi, że... utopi go w bagnie.
Adam Bohdan, ekolog, był niedawno uczestnikiem pewnego incydentu, do którego doszło wśród drzew Puszczy Białowieskiej. - Jechaliśmy z kolegami z Norwegii. W pewnym momencie wyprzedził nas samochód terenowy i stanął w poprzek drogi. Wyszedł z niego pracownik leśny i powiedział, że założy nam sprawę. Następnie zaczął krzyczeć, że utopi nas w bagnie - twierdzi ekolog. Osobą tą był Ireneusz Grzyb.
"Ty myślisz k..., że my będziemy tak z ręcami założonymi?"
Ty myślisz k..., że my będziemy tak z ręcami założonymi? Nie k.... Będziemy topić w tym bagnie. Niech my ciebie spotkamy kiedy sam na sam w tym lesie. Ireneusz Grzyb, pracownik leśny
Ireneusz Grzyb tłumaczy powody swojego zdenerwowania. - Jak zapytałem, dlaczego ten pan porusza się po puszczy tak jak po swoim, to powiedział, że to jest jego. I to mnie sprowokowało - mówi pracownik leśny. Zapytany, dlaczego groził ekologowi, że utopi go w bagnie, mężczyzna odpowiada: - Ja mu nie groziłem, to było w formie żartu.
Nerwy na widok ekologa
prawdziwy ekolog powinien jeździć po lesie rowerem, ewentualnie chodzić na piechotę. A jak przyjedzie Land Roverem i zaczyna szukać nie wiadomo czego, to dla mnie już nie jest ekolog tylko terrorysta. Adam Słowik, pracownik leśny
Ekolodzy bronią się przed takimi opiniami. Adam Bohdan twierdzi, że w całej sprawie "dużą rolę odgrywa propaganda albo też nieprawdziwa informacja". - Potrzeby społeczności lokalnych będą zapewnione. Będzie pozyskanie drewna, będzie można wchodzić do lasu, zbierać grzyby i jagody - mówi przyrodnik.
Wieloletni konflikt
Bazyl Wołkowycki, pracownik Nadleśnictwa Hajnówka uważa, że konflikt pomiędzy lokalną społecznością a przyrodnikami narasta co najmniej od 15 lat. - Obydwie strony zajęły pozycje takie krańcowe - mówi Wołkowycki. I dodaje, że brak jest woli do osiągnięcia kompromisu.
Jednak życie pokazuje, że porozumienie jest możliwe. - Przepraszam pana, tak wyszło. Trochę zdenerwowany byłem - mówi Ireneusz Grzyb. I podaje rękę ekologowi.