Piątek, 21 października - Już nie mamy z czego żyć. Burmistrz to usłyszał i szybko zamknął wodę. Mówi: "ja ich wykończę, wezmę ich głodem" - żali się Zbigniew Bebel, właściciel Małej Elektrowni Wodnej w Kłodzku. O co chodzi? Pracownicy elektrowni nie mają wątpliwości: To zemsta wiceburmistrza za materiał, który we wtorek wyemitowała TVN24. Dziennikarze opisali w nim jak za sprawą niezgodnych z prawem działań władz miasta, elektrownia stanęła na krawędzi bankructwa. Dzisiaj jest już jedną nogą za nią.
Trzy dni temu TVN24 dziennikarze programu "Prosto z Polski" pokazali bezprawne działanie władz Kłodzka, które spuściły wodę z miejskiego kanału i wyremontowały go bez jakichkolwiek pozwoleń. - Sam fakt spuszczenia wody z Młynówki wymagał osobnego pozwolenia wodno-prawnego. Taki fakt niestety nie miał miejsca - powtarza także dzisiaj Witold Stanisławski, dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu.
Kanał przez rok był suchy, a prywatna elektrownia wodna czerpiąca z niego wodę stanęła na skraju bankructwa. Po remoncie woda płynęła, ale w ograniczonym zakresie. W środę, dzień po emisji programu w TVN24, włodarze miasta ponownie spuścili z kanału wodę. Ich działania wciąż są bezprawne.
- Ten stan wody, który jest dzisiaj uniemożliwia produkcję ekologicznej energii w elektrowni wodnej - tłumaczy Zbigniew Bebel, właściciel Małej Elektrowni Wodnej. - Przykręcili, zakręcili zapory w dół, żeby woda nie płynęła do nas do elektrowni. Wszędzie wiszą kłódki i łańcuchy - załamuje ręce.
Jak zadrwić z prawa?
Sprawa jest tym bardziej bulwersująca, że wiceburmistrz Henryk Urbanowski swoją decyzję w sprawie kanału podjął znów wbrew prawu. - Ja nie wydałem żadnej decyzji wodno-prawnej, a ta jest niezbędna, żeby zamykać lub zmniejszać dopływ wody. Tego nie wolno sobie robić samowolnie. To jest samowola - oburza się starosta kłodzki Maciej Awiżeń. - Będę to musiał zgłosić do prokuratury - dodaje.
Będzie to już kolejne zgłoszenie przeciw miastu. Prokuratura rejonowa w Ząbkowicach Śląskich prowadzi już jedno postępowanie. - Już na tym etapie śledztwa postępowanie urzędników budzi wątpliwości - przyznaje Ewa Ścieżyńska, rzecznik prokuratury okręgowej w Świdnicy.
"Jak mi grozi to trudno"
I tylko wiceburmistrz nadal nie chce zobaczyć, co jego bezprawne decyzję oznaczają dla pracowników elektrowni.
- Dlaczego łamie pan prawo? Czy pan wie, że za to, co pan robi, grozi panu areszt i grzywna? - pyta urzędnika dziennikarka TVN24.
- Jak mi grozi, to trudno - odpowiada z rozbrajającą szczerością Henryk Urbanowski. Poza tym rozmowy unika.