Środa, 19 sierpnia - Chciałabym, żeby inne rodziny nie przechodziły tego, co ja: żeby inne dzieci nie pozostawały sierotami, żeby inne żony nie pozostawały wdowami w wieku 28 lat - mówi w rozmowie z TVN24 wdowa po zastrzelonym w Afganistanie kpt. Danielu Ambrozińskim, Natalia. I apeluje: - Zmieńmy to, co jest złe. Niech zaczną decydować osoby, które się na tym znają. Ponieważ tak dalej być nie może.
Ambrozińska, nie potrafi ukryć swojego żalu i rozgoryczenia. Słowa uznania, jakie padły nad grobem jej męża, nie zrobiły na niej wrażenia.
- Słowa? A czym są słowa? Zawsze, nad każdym grobem mówi się coś miłego o tej danej osobie, która zginęła. Po prostu trzeba coś zmienić - opowiada.
"Zmieńmy to, co jest złe"
Biurokraci znają wojnę z telewizji, z raportów. A po prostu brakuje fachowców, którzy którzy to przeszli. Natalia Ambrozińska
A zmienić - według niej - trzeba wiele. - Zmieńmy to, co jest złe. Niech zaczną decydować osoby, które się na tym znają. Ponieważ tak dalej być nie może. Nasi żołnierze nie mogą być wysyłani w nielicznych składach na jakieś trudne patrole. Nie mogą po prostu ponosić takiej ofiary, ofiary swojego życia. To jest zbyt trudne, zbyt ciężkie - tłumaczy.
"Nie możemy"
Ambrozińska uważa, że w wojennej machinie najbardziej zawodzi biurokracja. - Biurokraci znają wojnę z telewizji, z raportów. A po prostu brakuje fachowców, którzy którzy to przeszli. Co z tego, że jeden, drugi jedzie na taką misję, widzi coś, siedzi w sztabie ochraniany przez kilka osób dzień i noc, to nie jest to samo, co przeżywają nasi mężowie - mówi rozżalona.
Ktoś musiał to kiedyś powiedzieć. Trudno, wypadło na mnie. Mam nadzieję, że mój mąż byłby dumny. Natalia Ambrozińska
- Musimy sobie dać sprawę, że tam już jest wojna, że tam są prawdziwe kule, po prostu prawdziwe zagrożenie. Nie możemy tak dalej robić. Nie możemy wysyłać garstki chłopaków, żeby pokazać się innym armiom, że tam jesteśmy, żeby pokazać światu, że Polska jest wspaniałym krajem, gdzie wszystko potrafimy zrobić. Tak dalej być nie może - argumentuje dalej.
W wojsku jest taka polityka, że się nie mówi. W wojsku jest "powiem ci później", "ściany mają uszy". Pewne rzeczy trzeba przemilczeć, bo później są wyciągane konsekwencje. Ja mogę o tym mówić, bo nie mam już nic do stracenia. Natalia Ambrozińska
To jest wzór
Według Ambrozińskiej, armia powinna działać, tak jej mąż: - Albo porządnie jedziemy i porządnie coś robimy, albo przestajemy. Mój mąż zawsze tak robił. Robił coś na 100 proc. albo nie robił tego wcale, bo to nie ma sensu. Tego go nauczyli właśnie specjaliści, fachowcy. A tego brakuje właśnie biurokratom, którzy podejmują decyzje za biurkiem, którzy wybierają przetargi - mówi.
Milczenie przerwane
Wywiad żony zabitego Polaka, ma być jej swego rodzaju manifestem. Jak mówi - chciała w końcu ujawnić to, co dzieje się w polskiej armii.
- W wojsku jest taka polityka, że się nie mówi. W wojsku jest "powiem ci później", "ściany mają uszy". Pewne rzeczy trzeba przemilczeć, bo później są wyciągane konsekwencje. Ja mogę o tym mówić, bo nie mam już nic do stracenia - wyjaśnia. I dodaje: straciłam to, co miałam najważniejsze i mogę o tym powiedzieć. Ja bym bardzo chciała to zmienić, żeby inne rodziny nie przechodziły tego co ja. Żeby inne żony nie zostawały wdowami w wieku 28 lat.
Podczas rozmowy z dziennikarką TVN24 Ambrozińska prosiła o nie ujawnianie swojego wizerunku. - Moja twarz i tak jest znana dla tych, którzy chcieli ją poznać. (Nie chciałam jej pokazać - red.) również dlatego, że narazie żyję w małym miasteczku, w którym i tak mi będzie ciężko, i tak będę pokazywana palcami - tłumaczy.
"Mój mąż byłby ze mnie dumny"
Kobieta, nie chcąc pokazać swojej twarzy, kieruje się jednak, jeszcze jednym powodem: - Chcę żeby moje słowa dotarły do ludzi, a nie po prostu mój wygląd. Nie chcę być oceniana po wyglądzie, tylko po tym co robię.
Ambrozińska uważa, że mówiąc o sytuacji panującej w wojsku, nie robi nic złego, dodaje, że otrzymuje wsparcie od gen. Petelickiego czy gen. Skrzypczaka.
- Ktoś musiał to kiedyś powiedzieć. Trudno, wypadło na mnie. Mam nadzieję, że mój mąż byłby dumny. (...) Chcę zostawić (córce - red.) pamięć po ojcu. Nie tylko pamięć z tego dnia, kiedy nazwano go bohaterem - ale też pamięć po tym, że coś się zmieniło, że jego śmierć nie poszła na marne. Na tym mi najbardziej zależy.
Kpt. Daniel Ambroziński zginął 10 sierpnia w zasadzce talibów na kilkudziesięcioosobowy polsko-afgański patrol pieszy w dystrykcie Ajristan w prowincji Ghzani. Został zastrzelony przez snajpera rebeliantów.
Miał 32 lata, pełnił obowiązki specjalisty w Zespole Doradczo-Łącznikowym, a na co dzień był żołnierzem 1. batalionu Kawalerii Powietrznej w Leźnicy Wielkiej. Prezydent RP Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie oficera Krzyżem Komandorskim Orderu Krzyża Wojskowego.