Środa, 13 kwietnia Po ujawnieniu przez reporterów "Prosto z Polski" sprawy skandalicznych szkoleń dla kierowców ciężarówek, których uczono m.in., jak "walić w osobówkę" minister infrastruktury zapowiedział, że się nią zajmie. Tymczasem okazuje się, że już kilka miesięcy temu resort był informowany o nieprawidłowościach i nie zareagował.
Kiedy dwa tygodnie temu reporterzy "Prosto z Polski" ujawnili materiały ze skandalicznych szkoleń dla kierowców organizowanych przez Ogólnopolskie Zrzeszenie Pracodawców Transportu Drogowego, minister infrastruktury Cezary Grabarczyk nie krył oburzenia. I zapowiedział, że zadba o to, by instruktorzy ponieśli konsekwencje.
Tyle, że – jak wynika z dokumentów, do których dotarli reporterzy "Prosto z Polski" – resort o patologiach wiedział już dawno.
Co dwa miesiące zbiera się forum transportu drogowego, zrzeszające największe firmy w branży. Przewoźnicy rozmawiają tam o swoich problemach i spotykają się z urzędnikami.
Częstym gościem forum jest odpowiadający za transport drogowy wiceminister infrastruktury Tadeusz Jarmuziewicz. To właśnie jego przewoźnicy informowali o tym, jak wyglądają szkolenia dla kierowców.
Wiceminister: Komunikaty mało klarowne
- Informowaliśmy o wielu zagrożeniach i sygnałach, które do nas docierają (ws. szkoleń – red.). Niedawno okazało się, że nie są to opowieści dziwnej treści, tylko fakt, iż taka patologia ma miejsce – mówi Jan Buczek z Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych.
To, że już w ub. roku resort infrastruktury wiedział o skandalicznych szkoleniach dla kierowców i nic nie zrobił, potwierdza też Tomasz Rejek z Pomorskiego Stowarzyszenia Przewoźników Drogowych. - Bardzo wyraźnie podkreślaliśmy istniejące patologie w szkoleniu okresowym – mówi Rejek.
Mimo skarg ze strony przewoźników, wiceminister infrastruktury Tadeusz Jarmuziewicz dopiero po ujawnieniu w TVN24 nagrań ze skandalicznych szkoleń zdecydował się wszcząć kontrolę w całym kraju.
W rozmowie z reporterami "Prosto z Polski" wiceminister przyznał, że przewoźnicy informowali go o nieprawidłowościach. Ale - jak zastrzegł - wielu z nich równocześnie także organizuje szkolenia, dlatego ich komunikaty - jak określił - "były nieklarowne" i "zbyt ogólne".
Proponowali i nic
Przewoźnicy odbijają piłeczkę i twierdzą, że już kilka miesięcy temu wiceminister deklarował, że zajmie się sprawą, ale w systemie szkoleń nic się nie zmieniło. - Minister obiecał nam, że tę kwestię bardzo dokładnie przestudiuje i wpłynie na zmianę rozporządzenia w tej sprawie - mówi Rejek.
Przewoźnicy, by rozwiązać problem skandalicznych szkoleń zaproponowali na piśmie konkretne rozwiązania: wzmocnienie kontroli szkoleń i egzamin na koniec szkoleń zamiast wyrabiania limitu godzin.
- Nie przypominam sobie tej propozycji - broni się wiceminister. I składa jednocześnie kolejną deklarację, że pod koniec maja urzędnicy resortu i wojewodów zajmą się wypracowaniem nowych zasad szkoleń dla kierowców tirów.
- Szkoda, że dopiero teraz. Myślę, że można to było zrobić wcześniej - ocenia Zbigniew Lizoń z Fundacji Akademii Transportu.
Skandaliczne szkolenia
Z nagrań, do których dotarli reporterzy "Prosto z Polski", a które zostały ujawnione dwa tygodnie temu wynika, że na obowiązkowych szkoleniach kierowcy tirów uczą się m.in., jak fałszować podpisy i poświadczać nieprawdę w dokumentach. Z góry mogą bowiem podpisać, że uczestniczyli w szkoleniu bez konieczności chodzenia na zajęcia.
Dostają też instrukcje, jak rozpychać się tirem na drodze. Wykładowcy nakłaniają ich, aby w razie zagrożenia na drogach nie narażali ładunku, tylko powodowali wypadek. Mają "walić po osobówce", bo jest "poniżej nóg".
Kierowcy słyszą także niewybredne teksty o kierowcach samochodów osobowych i dowiadują się również jak oszukać policjanta, gdy jedzie się przeładowanym samochodem.
Nagrania, które dokumentują patologiczne szkolenia kierowców zawodowych w ramach obowiązkowych szkoleń okresowych zostały wykonane w grudniu i styczniu w kilku ośrodkach szkoleniowych w Polsce - Kielcach, Kościerzynie i Bralinie.
mac