Kładka na Wisłoku ma już ponad 60 lat. Od kilku lat nikt jej nie remontuje. W zeszłym roku na kładce pojawił się inspektor nadzoru budowlanego. Przetarł oczy ze zdumienia i po wstępnych oględzinach zakazał wstępu na kładkę.
- Zabezpieczyliśmy ją w sposób trwały, została zaspawana. Powstała przeszkoda trudna do usunięcia - mówi Tadeusz Setuszyn z Urzędu Miasta Boguchwała.
Ale nie dla mieszkańców, którzy omijają metalową zaporę na kładce, przechodząc pod nią. Kładka to bowiem wygodny skrót, a alternatywy nie ma.
- Tu nie ma żadnego mostu. Może dopiero tam aż na Siedliskach? - mówi Maria Żarów, mieszkanka Boguchwały
Nieszczęściem kładki nie jest tylko jej konstrukcja. Problem leży w kwestii geograficzno–administracyjnej. Z jednej strony teren należy do gminy Boguchwała, z drugiej - brzeg to już własność Rzeszowa.
- Przede wszystkim prawnie nie mamy takiej możliwości, żeby tą kładkę utrzymywać, z tej prostej przyczyny, że nie należy ona do nas - mówi Maciej Chłodnicki z Urzędu Miasta w Rzeszowie.
Tymczasem kładkę trzeba remontować, odśnieżać, utrzymywać, a chętnych na to nie ma. - Żadna z gmin, zarówno gmina Boguchwała jak i Rzeszów, nie przyznają się do jej budowy - przyznaje Tadeusz Setuszyn z Urzędu Miasta Boguchwała
Mandat za kładkę
Chłodnicki przypomina, że sąd określił, iż kładka należy do Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej. Sprawa oparła się o wymiar sprawiedliwości, kiedy strażnik miejski z gminy Boguchwała prosił o wylegitymowanie się dyrektora Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej, żeby mu wręczyć mandat za niewłaściwe utrzymanie kładki.
Dyrektor odmówił przyjęcia mandatu, twierdząc, że kładka do niego nie należy. - Ta kładka ma z nami tyle wspólnego, że po prostu wisi nad rzeką Wisłok, która jest w naszej administracji. Nawet nie zahacza o nasz grunt - stwierdza Tomasz Sądag z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie.
Sprawa trafiła więc do sądu. I sędzia dyrektorowi zasądził mandat – 500 złotych.
Radość urzędników z pozbycia się problemu nie trwała długo, bo RZGW odwołało się od decyzji sądu. Jeśli kładka nad Wisłokiem należałaby do Zarządu Gospodarki Wodnej, byłaby to jedyna taka kładka w całej Polsce.
Urzędnicy, mimo niechęci do kładki, zebrali już fundusze na jej remont i próbują się dogadać. Jaki będzie jej los, na razie nie wiadomo.
- Może nie kładka, spróbujemy np. wspólnie wybudować most i wtedy mógłby odbywać się ruch nie tylko pieszy ale i samochodowy - mówi Tadeusz Setuszyn z Urzędu Miasta Boguchwała.
mac\mtom