Poniedziałek, 21 grudnia Jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia mieszkańcy kilku ulic w Poznaniu powinni dowiedzieć się, gdzie mieszkają. Urzędnicy, zmieniając nazwy ulic i numery domów, zapomnieli poinformować o tym mieszkańców.
- To jest stara ulica Sarmacka, pan stoi na Andaluzyjskiej, a my będziemy mieszkać przy Katalońskiej, której nie ma - mówi pani Ewa Brodziak, mieszkanka domu jednorodzinnego w Poznaniu. Numeru też brakuje, stare są nieważne.
- Każdy może sobie policzyć, jak mu się podoba. Jak parzyste to parzyste, loteria - dodaje.
Wymiana dokumentów
Zmiana nazwy ulic to nie wszystko. Teraz urzędnicy nakazali mieszkańcom wymianę dokumentów. Ale co w nich wpisać? - Muszę wymienić dokumenty, ale nie mogę tego zrobić, bo nie znam numeru domu. I jestem zawieszony w powietrzu. Dowód jest nieważny i prawo jazdy mam nieważne - mówi Jerzy Brodziak, mieszka przy ul. Andaluzyjskiej, chyba...
Problemy z dotarciem do skrzynek pocztowych mają listonosze. - Ja znam ten teren, więc sobie liczę numery domu, bo wiem, że w górę rosną po tej stronie. I jakoś trafiam. Ale ktoś nie stąd, może mieć kłopoty - mówi listonoszka.
Urzędnicy biją się w pierś
Urzędnicy odpowiedzialni za informowanie mieszkańców o nowych numerach i nazwach ulic, do błędu się przyznają. - Poinformowałem mojego kierownika, który zarządza tym terenem, że ma się sprawą zająć i obiecał, że odpowiednie pisma dotrą do mieszkańców jeszcze przed świętami - mówi Jarosław Pucek, dyrektor Komunalnych Zasobów Lokalowych.
Cała sytuacja, choć wydaje się zabawna, łatwo może zmienić się w poważną. - Nie mamy takiej ulicy w bazie. Nie mamy jej na mapie. W ratownictwie liczy się każda minuta dojazdu. A tak musimy ustalać gdzie mamy jechać - mówi Krzysztof Jastal, starszy dyspozytor pogotowia.
I choć po wizycie kamery, z pewnością w pogotowiu będą już wiedzieli, gdzie leżą nowe ulice, mieszkańcom zostanie poczucie, że są przez miasto ignorowani.
- Ta sytuacja jest taka, że mieszkańcami dawnej Sarmackiej interesuje się tylko pies z kulawą nogą - mówi pani Ewa.