Wtorek, 26 października- Człowiek jak pracował, to w takim transie był - tęskni za dawnym życiem Paweł Brzuszewski z Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego w Łapach na Podlasiu. Podobnie jak 750 kolegów stracił pracę ponad rok temu. Jak radzą sobie dziś? Część bez pracy, bez pomysłu i z głodowym zasiłkiem modli się o cud. Inni rozkręcają własne firmy planując nawet zwiększenie zatrudnienia.
Sąd ogłosił upadłość firmy ponad rok temu. Pracę straciło 750 pracowników. Na nową drogę dostali tylko trzymiesięczną odprawę. - To było wiadomo, że to ciężka sytuacja - mówi Paweł Brzuszewski, który w ZNTK Łapy przepracował 27 lat, i dodaje: - Człowiek jak pracował, to w takim transie był. Wiedział, że trzeba iść do roboty. I jakoś to się żyło. A teraz tak człowiek trochę... Nie wiem, jak to określić.
Człowiek jak pracował, to w takim transie był. Wiedział, że trzeba iść do roboty. I jakoś to się żyło Paweł Brzuszewski, były pracownik ZNTK Łapy
Trudności przewidywali też specjaliści od rynku pracy, dlatego dla zwalnianych organizowano specjalne kursy, pojawiały się też nowe oferty zatrudnienia. Jednak wciąż wielu pracowników ZNTK jest w trudnej sytuacji. Po przepracowaniu kilkudziesięciu lat w jednym zakładzie, nie są w stanie odnaleźć się na rynku pracy - tak jak mąż pani Stanisławy, któremu po roku skończyła się nawet kuroniówka. - To pomoże sąsiadce, to sąsiadowi, żeby te parę groszy... Ja z kolei pracuję, no to jakoś sobie radzimy - tłumaczy.
Jak dodaje pan Paweł, najtrudniej po stracie pracy znaleźć motywację do szukania nowej. - Coraz tak człowiek jakoś tak... lenieje, no po prostu zaniedbuje się - przyznaje.
Oferty nieodpowiednie
Miejscowy rynek pracy jest w stanie przyjąć część bezrobotnych, ale oni nie zawsze są chętni. - Za grosze trzeba pracować, wtedy za darmo. Do Białegostoku dojeżdżać też się nie bardzo się opłaci - wyjaśnia pani Stanisława.
Trudniej jest znaleźć pracę osobom, które jakby przyzwyczaiły się do pracy w zakładach naprawczych i nie wyobrażają sobie zmiany miejsca tego pracy, mimo że ją utracili. Małgorzata Wasilewska, dyrektor MOPS w Łapach
Usprawiedliwienia szuka dla nich Małgorzata Wasilewska, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy w Łapach, które wspiera blisko 200 byłych pracowników miejscowych ZNTK: - Trudniej jest znaleźć pracę osobom, które jakby przyzwyczaiły się do pracy w zakładach naprawczych i nie wyobrażają sobie zmiany miejsca tego pracy, mimo że ją utracili - mówi. MOPS swoim podopiecznym wypłaca co miesiąc zasiłki - w zależności od dochodu od 200 nawet do tysiąca złotych.
Jak wygrać z bezrobociem?
Drogę wyjścia z dołka pokazuje pan Tomasz Grzybowski, który też stracił pracę wraz z upadkiem ZNTK Łapy. - Po stracie pracy człowiek siedział w domu, zastanawiał się, co ze sobą zrobić. Doszedłem do wniosku, że złożę wniosek i założę własną firmę - opowiada prowadząc samochód załadowany sprzętem komputerowym, którym handluje z powodzeniem. Niedawno zatrudnił pracownika, a w przyszłości planuje przyjąć kolejnych.
- Trzeba coś zaradzić i coś tam poszukać - przyznaje pan Paweł. Inni, jak pani Stanisława, czarno widzą przyszłość: - Tylko się modlić i czekać na cud. No bo cóż innego? Prawda?
rs/fac