- Nie było więc kwestii, kto wygra, tylko ile bramek strzelą nam rywale - mówi o pamiętnym meczu z Anglikami na Wembley z 1973 r. Jan Tomaszewski. To po tym meczu przylgnęło do niego miano "człowieka, który zatrzymał Anglię". Tomaszewski uważa, że dzisiejsza reprezentacja ma takie same szanse na osiągnięcie korzystnego rezultatu jak drużyna Kazimierza Górskiego. - Mecz będzie w przeddzień rocznicy naszego pojedynku, a to zobowiązuje - zaznacza.
Przed legendarnym już meczem eliminacji mistrzostw świata z Anglią na Wembley 39 lat temu Polacy byli skazywani na porażkę. - Sam podczas grania hymnów państwowych modliłem się, by nie było pogromu - wspomina dzisiaj Tomaszewski.
17 października 1973 roku biało-czerwonym udało się jednak zremisować z Anglikami 1:1, dzięki czemu awansowali do turnieju finałowego rozgrywanego w Niemczech. Zajęli w nim trzecie miejsce. - Oni byli wtedy jednym z najlepszych zespołów świata. Trzy tygodnie wcześniej pokonali Austriaków 7:0, a my byliśmy drużyną tej samej klasy co pokonani. Nie było więc kwestii, kto wygra, tylko ile bramek strzelą nam rywale. Można powiedzieć, że pojechaliśmy tam w roli brzydkiego kaczątka, a wróciliśmy jako piękny łabędź - wspomina były bramkarz, a dzisiaj poseł PiS.
Mamy takie same szanse?
Według Tomaszewskiego "obecna reprezentacja ma takie same szanse (w pojedynku z Anglikami - red.), jak my wtedy". - Teraz nawet jest łatwiej, bowiem Wyspiarze zagrają w rezerwowym składzie. Zabraknie m.in. Terry'ego i być może Lamparda. Oczywiście, brak Kuby Błaszczykowskiego to duże osłabienie naszej ekipy, ale liczę na młodych zawodników - przyznaje 63-krotny reprezentant.
Tomaszewski jest przekonany, że zbliżającym się spotkaniu w bramce biało-czerwonych powinien stanąć Tomasz Kuszczak a nie Przemysław Tytoń. - Decydują o tym dwie rzeczy - po pierwsze gra teraz regularnie w klubie, a poza tym ma dobrą znajomość angielskiego futbolu - tłumaczy były bramkarz.
Autor: ŁOs//gak / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24