Przed legendarnym już meczem eliminacji mistrzostw świata z Anglią na Wembley 39 lat temu Polacy byli skazywani na porażkę. - Sam podczas grania hymnów państwowych modliłem się, by nie było pogromu - wspomina dzisiaj Tomaszewski.
17 października 1973 roku biało-czerwonym udało się jednak zremisować z Anglikami 1:1, dzięki czemu awansowali do turnieju finałowego rozgrywanego w Niemczech. Zajęli w nim trzecie miejsce. - Oni byli wtedy jednym z najlepszych zespołów świata. Trzy tygodnie wcześniej pokonali Austriaków 7:0, a my byliśmy drużyną tej samej klasy co pokonani. Nie było więc kwestii, kto wygra, tylko ile bramek strzelą nam rywale. Można powiedzieć, że pojechaliśmy tam w roli brzydkiego kaczątka, a wróciliśmy jako piękny łabędź - wspomina były bramkarz, a dzisiaj poseł PiS.
Mamy takie same szanse?
Według Tomaszewskiego "obecna reprezentacja ma takie same szanse (w pojedynku z Anglikami - red.), jak my wtedy". - Teraz nawet jest łatwiej, bowiem Wyspiarze zagrają w rezerwowym składzie. Zabraknie m.in. Terry'ego i być może Lamparda. Oczywiście, brak Kuby Błaszczykowskiego to duże osłabienie naszej ekipy, ale liczę na młodych zawodników - przyznaje 63-krotny reprezentant.
Tomaszewski jest przekonany, że zbliżającym się spotkaniu w bramce biało-czerwonych powinien stanąć Tomasz Kuszczak a nie Przemysław Tytoń. - Decydują o tym dwie rzeczy - po pierwsze gra teraz regularnie w klubie, a poza tym ma dobrą znajomość angielskiego futbolu - tłumaczy były bramkarz.
Autor: ŁOs//gak / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24