Czwartek, 31 marca Były oficer policji, który radzi, by na jednej trasie lekceważyć kolejne radary, bo i tak się płaci tylko za jedno wykroczenie. Są też instrukcje, jak "walić po osobówce", by ocalić ładunek. Tak wyglądają kursy dla kierowców tirów, które mają poprawiać bezpieczeństwo na drogach. Wykładowcy - bohaterowie szokujących nagrań, do których dotarł reporter "Prosto z Polski" - nie mają sobie nic do zarzucenia.
Każdy z kierowców tirów musi co pięć lat przejść obowiązkowe szkolenie (za ukończony kurs płaci kierowca lub jego pracodawca, zwykle od 400 do 700 zł). W trakcie 35 godzin zajęć wykładowca ma mówić o bezpieczeństwie na drogach i aktualnych przepisach.
Tak się jednak nie dzieje, co wynika z nagrań. Kierowcy dostają instrukcje, jak rozpychać się tirem na drodze. Wykładowcy nakłaniają ich, aby w razie zagrożenia na drodze nie narażali ładunku, tylko powodowali wypadek. Mają "walić po osobówce", bo jest "poniżej nóg", poza tym "osobówka i tak spier...li z wypadku".
Ten szokujący instruktaż padł na szkoleniu w Bralinie (woj. wielkopolskie), zorganizowanym przez Ogólnopolski Związek Pracodawców Transportu Drogowego. Wykładowcą jest były szef dużej firmy transportowej, a jednocześnie współautor podręcznika o bezpieczeństwie na drodze Janusz Trojanowski.
"Używam języka kierowców"
- Przepraszam, że używam tu brzydkich i wulgarnych słów, ale często w momencie dyskusji z kierowcami - to była dyskusja w trakcie przerwy - używa się podobnego języka, jakim oni operują - broni się Trojanowski, który w tym, co powiedział nie widzi nic złego.
Tyle, że z nagrań, do których dotarli reporterzy "Prosto z Polski" jasno wynika, że te szokujące wypowiedzi padły w trakcie szkoleń. - To mnie powaliło, nie potrafię się z tego otrząsnąć - mówi jeden z uczestników szkoleń organizowanych przez Ogólnopolski Związek Pracodawców Transportu Drogowego.
Jak dłużej jeździć i być cwańszym"
Inny z wykładowców - były już naczelnik wydziału ruchu drogowego w jednej z komend wojewódzkich - na kursach w Kościerzynie, Bralinie i w Kielcach uczy kierowców tirów, jak radzić sobie z policją i fotoradarami. "Np. zasuwacie kilkadziesiąt, kilkaset kilometrów jednego dnia i złapaliście się na pięć fotoradarów (..). No, i co wtedy? Za pięć płacicie? Nie. (...) Was sprawdzą, płacicie za jedno przekroczenie" - mogli usłyszeć uczestnicy szkoleń.
Były wysoki rangą oficer policji nie chciał rozmawiać z reporterami "Prosto z Polski" przed kamerą, na temat jakości przeprowadzanych przez niego szkoleń.
Robi to jeden ze słuchaczy. - Ja jestem praktykiem, ja wam powiem, jak przejeżdżać po drodze, jak dłużej jeździć i być cwańszym od wszystkich służb, które was sprawdzają - przywołuje instruktaż, jakiego udzielił kierowcom tirów były policjant.
Kierowców na drogach kontroluje m.in. Inspekcja Transportu Drogowego. Kolejny wykładowca - tym razem na kursie w Kościerzynie - przekonuje, że kierowcy, umieszczając w widocznym miejscu w kabinie książkę wydaną przez Ogólnopolski Związek Pracodawców Transportu Drogowego, mogą liczyć na łagodniejsze potraktowanie.
"Będą kontrole"
Kierownictwo OZPTD, któremu reporter "Prosto z Polski" pokazał nagrania bije się w piersi. - Z naszej strony brak jest należytego nadzoru, zbyt rzadko kontrolujemy zajęcia prowadzone przez naszych wykładowców, stąd pojawiają się rzeczy, które nie powinny mieć miejsca – przyznaje Ryszard Stodolny, dyrektor ds. szkoleń w OZPTD.
Prawo do kontroli jakości szkoleń mają urzędy wojewódzkie. Jedno z nagrań reporterzy "Prosto z Polski" pokazują w lubuskim urzędzie wojewódzkim. – To szokujące nagranie, bez wątpienia. Celem tych szkoleń miało być zwiększenie bezpieczeństwa na drogach, podczas gdy wygląda na to, że wykładowcy robią wszystko byśmy bezpiecznie się nie czuli - mówi Urszula Śliwińska-Misiak, rzeczniczka wojewody lubuskiego.
Po publikacji materiałów ze szkoleń kierowców tirów, urzędnicy i resort infrastruktury zapowiadają kontrole. Niewykluczone, że sprawą zajmie się prokuratura.
mac/iga