Piątek, 8 października Czy szpital w Krotoszynie pozbywa się śmiertelnie chorych pacjentów, by umierali gdzie indziej? Tak twierdzą rodziny, których bliscy - bez ich zgody - zostali przewiezieni do innej placówki. Lekarze twierdzą, że to zwykła procedura. Jednak w lokalnej prasie mnożą się domysły, że proceder ma obniżyć statystyki umieralności.
Pan Marian Owczarz z Krotoszyna wiedział, że stan jego żony jest ciężki i od dawna szykował się na najgorsze. Nie spodziewał się jednak, że zostanie pozbawiony możliwości, by być z nią w ostatnich chwilach jej życia.
Jego żona tuż przed śmiercią – bez zgody rodziny - została przewieziona na oddalony o 15 kilometrów od Krotoszyna pododdział chorób wewnętrznych w Koźminie Wielkopolskim. Tam zmarła samotnie jeszcze tego samego dnia. Tragiczną wiadomość przekazał panu Marianowi sanitariusz.
Bo NFZ przestał płacić
Dyrektor krotoszyńskiego szpitala tłumaczy, że całe zamieszanie to efekt likwidacji oddziału dla przewlekle chorych. Od 2010 r. NFZ przestał bowiem płacić za takie usługi wykonywane w obrębie szpitala. W praktyce krotoszyńska interna, gdzie jest bezpośredni dostęp do specjalistycznego sprzętu diagnostycznego leczy przede wszystkim pacjentów z nagłymi urazami i chorobami. Ci starsi i przewlekle chorzy trafiają natomiast do Koźmina.
- Taka jest praktyka, że Koźmin przeznaczyliśmy dla przewlekle chorych, którzy nie wymagają dokładnych badań, aparatury, tylko leczenia paliatywnego. I taką doskonałą opiekę mają tam zapewnioną – twierdzi Paweł Jakubek, dyrektor Szpitala Powiatowego w Krotoszynie.
Pan Marian ma jednak żal do lekarzy. Przede wszystkim za to, że o przeniesieniu ciężko chorej żony do oddalonego o 15 kilometrów oddziału nikt go nie poinformował. Choć sam nie ma w domu telefonu to podał numer do krewnych. - Mieli komórkę synowej, ale ona nie dostała żadnego telefonu – tłumaczy mężczyzna.
- Być może nie dodzwoniono się do pana Owczarza. Może pielęgniarka dzwoniła tylko raz. Ale my tu mamy ostry dyżur, przyjmujemy pacjentów i jest mnóstwo pracy – broni się dyrektor szpitala.
NFZ: Rozważamy ukaranie szpitala
Teoretycznie szpital nie musiał prosić o zgodę na transport ani pana Mariana ani jego żony. Bo interna w Koźminie to pododdział krotoszyńskiej centrali, czyli ten sam szpital. Tyle tylko, że zdaniem wielkopolskiego NFZ coś takiego jak koźmiński pododdział chorób wewnętrznych formalnie nie istnieje.
- W umowie podpisanej z krotoszyńskim szpitalem powiatowym jako miejsce leczenia chorych na choroby wewnętrzne wymieniono tylko Krotoszyn. A są leczeni w Koźminie i tak nie może być. Czekamy teraz na wyjaśnienie dyrekcji, ale już teraz widać, że mamy do czynienia z nieprawidłowościami i rozważamy ukaranie szpitala – mówi Marta Banaszak-Osiewicz, rzecznik wielkopolskiego NFZ.
Dyrektor szpitala tłumaczy, że mogło dojść do zwykłego przeoczenia w sporządzaniu umowy, ponieważ posiada wszystkie zgody Sanepidu i Urzędu Wojewódzkiego na prowadzenie pododdziału.
Medialne zarzuty
Jednak lokalna prasa formułuje pod adresem szpitala bardzo poważne oskarżenia. Padają sugestia, że koźmiński oddział to umieralnia, a władze szpitala transportują ciężko chorych, by polepszyć statystyki.
- Docierały do nas informacje, że kosztem Koźmina spada wynik umieralności w centrali w Krotoszynie. I biały personel wyraźnie mówi, że to ma zaszkodzić koźmińskiemu oddziałowi - mówi Janusz Jaros, dziennikarz Informacji Krotoszyńskich.
Na pierwszy rzut oka potwierdzają to statystyki. Umieralność na koźmińskim pododdziale wzrosła w ciągu roku niemal o 100 procent z 4,9 procent do 8,7.
Dyrektor szpitala w Krotoszynie twardo odpiera zarzuty. Wzrost umieralności tłumaczy tym, że na obie interny trafili pacjenci ze zlikwidowanego oddziału dla przewlekle chorych. Poza tym jest osobiście odpowiedzialny zarówno za placówkę w Krotoszynie jak i Koźminie więc zarzuty lokalnych dziennikarzy są jego zdaniem pozbawione logiki.
- Na paliatywnym mieliśmy 50 łóżek. Tam umieralność była około 25 procent. Teraz nam to zlikwidowano. Wystarczy pomyśleć statystycznie. Kto nie rozumie statystyki to będzie opowiadał takie bzdury – oburza się Jakubek.
mac/fac