- Jestem bardziej doświadczony, mam inną świadomość. Z wiekiem bardziej potrafi się docenić to, co inni dla nas robią. Będę to powtarzał przy każdej okazji – ten medal to sukces wielu ludzi, przede wszystkim mojej żony i całego sztabu naszej kadry - powiedział po ceremonii medalowej Kamil Stoch, mistrz olimpijski w konkursie na dużej skoczni.
W sobotę skoczek z Zębu pokonał wszystkich rywali na dużym obiekcie, broniąc tytułu z Soczi. Drugiego Niemca Andreasa Wellingera wyprzedził o 3,4 pkt, trzeciego Norwega Roberta Johanssona o 10,4 pkt.
W niedzielę odebrał złoty medal olimpijski - trzeci w karierze. Dekoracji dokonała członkini Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Irena Szewińska w towarzystwie Apoloniusza Tajnera, prezesa Polskiego Związku Narciarskiego.
Toast piwem
- Jestem bardziej doświadczony, mam inną świadomość. Z wiekiem bardziej potrafi się docenić to, co inni dla nas robią. Będę to powtarzał przy każdej okazji – ten medal to sukces wielu ludzi, przede wszystkim mojej żony i całego sztabu naszej kadry - powiedział po ceremonii Stoch, który po konkursie dotarł do wioski około trzeciej nad ranem. - Trochę to wszystko trwało z kontrolą dopingową. Udało mi się zasnąć bez większych problemów. Spałem jakieś sześć godzin, wystarczająco - dodał. Stoch nie mógł odmówić sobie świętowania i sukces uczcił toastem piwem. - Bardzo lubię ten napój. Oczywiście trzeba wiedzieć kiedy i na ile można sobie pozwolić. Wczoraj zdecydowanie była odpowiednia okazja - podkreślił trzeci skoczek w historii, któremu udało się triumfować w olimpijskich konkursach na dwóch kolejnych imprezach. Poprzednimi byli Norweg Birger Ruud (1932 i 1936) oraz Fin Matti Nykaenen (1984 i 1988). Indywidualnie najwięcej złotych medali - cztery - ma Szwajcar Simon Ammann, podwójny triumfator z 2002 i 2010. - Wszelkie tego typu statystyki są miłe, ale ja na takie rzeczy staram się nie zwracać uwagi. Dla mnie najważniejsze jest, że mogę skakać na nartach i robić to na wysokim poziomie - powiedział Stoch.
"Czujemy się jako jedność"
W niedzielę cała kadra zrezygnowała z treningu, by móc uczestniczyć w ceremonii medalowej. W poniedziałek obędzie się konkurs drużynowy na dużej skoczni. To ostatnia szansa na zdobycie olimpijskiego medalu.
Wiadomo, że oprócz Stocha wystąpią Dawid Kubacki, Stefan Hula i Maciej Kot. Z kadry wypadł Piotr Żyła, mistrz świata w drużynie z Lahti (2017), który w Korei nie zachwycał formą na treningach i nie wystąpił w żadnym olimpijskim konkursie. - Dzięki temu wszyscy czujemy się jako jedność. Kiedy rok temu w Lahti Piotrek zdobył brązowy medal mistrzostw świata, również na ceremonię pojechaliśmy z nim wszyscy. To taka nasza tradycja - podkreślił mistrz z Zębu.
Autor: kz/TG / Źródło: PAP, sport.tvn24.pl