Franciszek Smuda, który po nieudanej przygodzie z reprezentacją Polski pracuje obecnie w Wiśle Kraków, uważa, że następcą Waldemara Fornalika powinien być selekcjoner zagraniczny.
"Franz" przyznał na piątkowej konferencji prasowej, że tylko zagraniczny szkoleniowiec potrafiłby odciąć się od lawiny krytyki, jaka spada u nas na każdego selekcjonera. - Najlepiej gdyby selekcjonerem został trener, który nie rozumie po polsku, bo wtedy to wszystko do niego nie dociera i nie ma żadnej agresji pomiędzy dziennikarzami a trenerem. Dużo lepiej mu się będzie pracowało - powiedział Smuda. Potrzeba stabilizacji Trener Wisły Kraków podkreślił również, że kluczowym elementem pracy z kadrą jest czas, którego poprzedni selekcjonerzy reprezentacji nigdy nie mieli. - Nie może być tak, że trener pracuje z kadrą rok czy półtora, bo to jest za mało. Silną drużynę ma się wtedy, gdy jest już doświadczony człon kadry i do niego dobiera się najzdolniejszych młodych zawodników. A gdy co rok czy dwa lata zwalnia się selekcjonera i każdy buduje to wszystko od nowa to ciągle zostaje "spalona ziemia". Zanim zbuduje się zespół, już jest po eliminacjach. A drużynie potrzeba stabilizacji - zakończył "Franz". Szkoleniowcy są, brakuje zawodników Zdaniem Franciszka Smudy, żaden selekcjoner nie będzie jednak w stanie zbudować silnej drużyny, jeżeli nie będzie miał odpowiednich zawodników. - Utalentowanych trenerów nam nie brakuje, ale muszą oni mieć graczy na miarę reprezentacji Polski. W Niemczech czy Hiszpanii nie zwalnia się selekcjonerów, ale oni mają materiału na dwie czy trzy reprezentacje. Wielkim selekcjonerem jest się wtedy, kiedy ma się materiał ludzki.
Autor: ekstraklasa.tv