Noriaki Kasai przyznał, że brązowy medal olimpijski wywalczony w konkursie drużynowym ma dla niego dodatkową wartość. - Chciałem, by Taku Takeuchi wrócił z Soczi z krążkiem - podkreślił, wspominając o chorym koledze z reprezentacji. Takeuchi zdobył brąz w "drużynówce", choć jeszcze w styczniu przebywał w szpitalu.
Kasai przeżywa obecnie drugą młodość. W konkursie indywidualnym na dużej skoczni wywalczył srebro, a lepszy od niego okazał się tylko Kamil Stoch. W poniedziałkowych zmaganiach drużynowych 41-letni zawodnik w znacznym stopniu przyczynił się do tego, że ekipa z Kraju Kwitnącej Wiśni wywalczyła miejsce na najniższym stopniu podium.
"Myślałem, że umrę"
- Przez cały dzień myślałem o sytuacji Taku. Bardzo mnie to mobilizowało - zaznaczył Kasai. Medal wywalczony w rywalizacji indywidualnej zadedykował z kolei chorej siostrze. Takeuchi cierpi na zespół Churga i Strauss - eozynofilowe ziarniniakowe zapalenie naczyń. Z tego powodu spędził w styczniu dwa tygodnie w szpitalu. Około 60-70 proc. chorych przeżywa ok. 5 lat. - Myślałem, że umrę. Bardzo schudłem, a moje mięśnie zwiotczały. Trudno mnie było poznać. Starałem się nie tracić jednak pozytywnego myślenia i wciąż trenowałem. Dużo zawdzięczam wsparciu ze strony zespołu medycznego oraz rodziny i znajomych - podkreślił 26-letni zawodnik.
Specjalne zdjęcie
Jak dodał, rodzice kibicowali mu, choć matka miała obawy, czy powinien jechać do Soczi. - Ojciec z kolei zachęcał mnie do tego bardzo mocno. Gdy leżałem w szpitalu postawił mi na półce zdjęcie z Lillehammer (Takeuchi w tym sezonie triumfował tam z kolegami z drużyny, a indywidualnie był drugi) i napisał na nim "złoto" - wspomniał skoczek. Poniedziałkowy konkurs w Soczi wygrali Niemcy, przed Austriakami i Japończykami. Polacy uplasowali się tuż za podium.
Autor: koma / Źródło: PAP