Jedni w spokoju, ze słuchawkami na uszach, inni rozśpiewani. Tak wyglądali reprezentanci Polski po przylocie do Marsylii, gdzie we wtorek zagrają z Ukrainą na koniec fazy grupowej. Tradycyjnie humor ich nie opuszczał.
Mimo chłodu i deszczu, spora grupa kibiców żegnała w La Baule polskich piłkarzy, którzy w poniedziałkowe przedpołudnie udali się do Marsylii. Wśród fanów jeden wyróżniał się szczególnie. To steward odziany w biało-czerwony szalik, który głośnym dopingiem zagrzewał kadrowiczów wchodzących do samolotu.
Na pokładzie piłkarze koncentrowali się na różne sposoby. Najbardziej rozemocjonowany wydawał się rozśpiewany Grzegorz Krychowiak.
Peszko to człowiek zagadka
Marsylia przywitała kadrowiczów upałem. - Ciepławo tu jest. Powietrze jak w Chorzowie - żartował Mariusz Stępiński, na co dzień piłkarz Ruchu.
Duże wrażenie na reprezentantach Polski zrobił też stadion Stade Velodrome. Choć murawa obiektu na którym grają piłkarze Olympique nie jest w najlepszym stanie, biało-czerwoni nie mieli do niej większych zastrzeżeń.
Nie mogli też nie odnieść się do słów Sławomira Peszki z przedmeczowej konferencji. - Byłem tak zdeterminowany, aby jechać na ten turniej, że od stycznia praktycznie wszystko poświęciłem temu celowi - powiedział skrzydłowy Lechii.
W największym szoku po tych słowach, wydawał się być Kamil Grosicki. - Jestem pod wrażeniem. To jest człowiek zagadka. Mój dobry kolega, ale czasami sam go nie rozumiem - skomentował "Grosik".
Autor: lukl / Źródło: sport.tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Łączy nas piłka