Środa, 9 marcaNawet kilkadziesiąt tysięcy złotych kazał sobie płacić za leczenie zębów pewien Włoch, który wmawiał polskim pacjentom, że za pomocą cudownych metod przywróci im zdrowy uśmiech. Salwatore Z. nie był jednak stomatologiem, więc nic dziwnego, że tylko szkodził. Poszkodowani próbują z pomocą prokuratury odzyskać stracone pieniądze. Na razie bez skutku.
Gabinet Salwatore Z. (w centrum Krakowa) nie wzbudzał w przyszłych pacjentach podejrzeń. W środku profesjonalny sprzęt, asystentka, która zwraca się do mężczyzny "profesore". Teraz gabinet jest zamknięty, po "cudotwórcy" z Włoch ślad zaginął, podobnie jak po pieniądzach pacjentów, a pomocnica "profesore" okazała się być jego konkubiną z wykształceniem średnim. Jest za to wiele poszkodowanych przez tę dwójkę osób, którym Salvatore Z. obiecał wyleczenie... nieuleczalnej paradontozy.
- Dziąsła miałam w fatalnym stanie. Zapalenie, dwa antybiotyki. płukania. Swoją opowieścią (o metodach leczenia Włocha) wywoływałam uśmiechy u (innych) lekarzy. Załamałam się wtedy - mówi Urszula Dabrowska, była pacjenta Italin-Dent.
Oszust żądał ogromnych sum. Tym, którzy pieniędzy nie mieli Włoch oferował podpisanie czeku in blanco. Część pacjentów oferowała samochody i nieruchomości w zamian za leczenie.
Bierna prokuratura
Teraz, oszukani, chcą odzyskać pieniądze. Zawiadomili prokuraturę.
Toczy się już proces karny fałszywych dentystów. Jednak małe są szanse, że pacjenci odzyskają swoje pieniądze. Dentyści oszuści, choć oszukali ludzi na kilkaset tysięcy złotych, formalnie nie mają nic. Cały swój majątek przepisali na rodzinę i znajomych.
- Będziemy ustalać, dlaczego prokurator nie zabezpieczył majątku w porę - zapewniła Maria Hajto-Gwóźdź z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Poszkodowanym pozostaje czekać.