Wtorek, 25 sierpnia Szybko, tanio i bez zbędnych formalności - na takie ogłoszenie o pożyczkę dało nabrać się kilkunastu szczecinian. Trzeba było wpłacić wymagany zadatek - wpłacili. Zamiast obiecanych pieniędzy firma przysłała kolejne wymagania, a gdy kredytobiorcy postanowili zerwać umowę - wpłacona zaliczka przepadła. Sąd skazał właścicieli firmy za oszustwo. Ci jednak nadal "pożyczają" - tylko pod inną nazwą.
Wszystko zaczęło się niewinnie. Dwóch mieszkańców Szczecina, Stanisław i Jerzy, znalazło ogłoszenie w jednej z gazet - o pożyczce bez ograniczeń - szybkiej, taniej i profesjonalnej. Na papierze wszystko wyglądało atrakcyjnie. Mężczyźni zwrócili się więc z prośbą o kredyt - po 40 tysięcy złotych każdy.
Kierowali się atrakcyjnymi warunkami - bardzo niskiej racie kredytu. O tym, że wybrali właściwą firmę, przekonała ich również wizyta w biurze firmy. - Było bardzo przyjemnie. Zapewniali, żebym się nie martwił, bo to się opłaca - przekonuje Stanisław.
- Już na drugi dzień oddzwonili do mnie. Powiedzieli, że muszę wpłacić zadatek - 2,8 tys. złotych - i wówczas kredyt będzie uruchomiony.
Specjalne poręczenia
Obaj panowie zrealizowali przelewy i - zgodnie z umową - czekali na uruchomienie kredytu. I wtedy pojawiły się nieoczekiwane trudności. Okazało się, że kredyt wymaga specjalnych poręczeń, o których nie było mowy ani w umowach, ani na spotkaniach z przedstawicielami firmy.
Od jednego z klientów zażądano poręczenia w wysokości... 100 tysięcy złotych. - Jakbym miał 100 tysięcy, to bym nie brał 40 - oburza się pan Jerzy. Jak dodaje, firma zażądała od niego również upoważnienia do korzystania z jego konta. Z kolei od pana Stanisława domagano się ośmiu żyrantów.
Zaskoczeni mężczyźni chcieli zrezygnować z pożyczki. Wtedy okazało się, że przepadają pieniądze, które już wpłacili na poczet spłaty kredytu. Po kredycie i wpłaconej zaliczce nie ma śladu. Nie odpowiadały też telefony feralnej firmy. Jej przedstawiciele nie chcieli też rozmawiać z reporterem TVN24.
Zamiast pożyczki - długi
- To normalne oszustwo, wyzysk człowieka przez człowieka - mówi rozgoryczony Stanisław. - Wpłaciłem 2,6 tys. zł, a nie zyskałem nic, pieniądze przepadły - dodaje Jerzy.
Sprawa znalazła swój finał w sądzie, który skazał nieuczciwych kredytodawców za oszustwo. Ale skazani założyli kolejną firmę i nadal pożyczają, tylko pod inną nazwą.
Miejski rzecznik praw konsumenta ostrzega: identycznych oszustw jest w samym Szczecinie kilkanaście w miesiącu. Ukaranie naciągaczy jest trudne: firma umiejętnie wykorzystuje luki prawne i bardzo często zmienia nazwę. I jedyną drogą do ukrócenia nieuczciwej praktyki jest sąd.