"Piraci!" to europejski kandydat do Oscara w kategorii pełnometrażowej animacji. Brytyjczycy z Aardmana zderzą się z disnejowskim murem zbudowanym z "Frankenweenie", "Ralfa Demolki" i "Meridy Walecznej" oraz świetnie przyjętym przez amerykańską publiczność "ParaNormanem". Walczyć będą tym, czego zazdrości im cały świat: szaleństwem animowanej plasteliny i angielskim humorem.
Na pierwszy rzut oka wydawać się może, że "Piraci!" są bez szans. Za faworyzowanymi "Meridą Waleczną" i "Frankenweenie" stoją kultowe marki amerykańskiej animacji, czyli Pixar i Tim Burton. Wraz z "Ralfem Demolką" obstawiają pierwsze trzy lokaty w notowaniach bukmacherów, na co nie bez wpływu pozostaje pewnie fakt, że wszystkie należą do wielkiej rodziny korporacji Disneya. Zaraz za nimi plasuje się z kolei "ParaNorman", który bez wsparcia gigantycznej wytwórni był w stanie zająć trzecie miejsce podczas swojego weekendu otwarcia i utrzymać się w pierwszej piątce przez niemal miesiąc.
"Piraci!" mają jednak atuty, których konkurentom brak. Film wyreżyserował Peter Lord, współzałożyciel Aardman Animations, bastionu animacji plastelinowej: techniki pozwalającej na realizację najbardziej odlotowych zamierzeń filmowców, a jednocześnie mocno osadzonej w tradycji. Brytyjczycy korzystają z niej, jak nikt inny i pokazują, że obok sterylnej animacji cyfrowej wciąż jest miejsce dla technik klasycznych.
Na korzyść "Piratów!" przemawiać może też najnowsza historia Oscarów. Poprzedni pełnometrażowy film Aardmana nominowany do nagrody Akademii również rywalizował z produkcją amerykańską. Jej autorem również był Tim Burton. Było to w 2007 roku, kiedy "Gnijąca panna młoda" przegrała Oscara z "Wallace i Gromit: klątwa królika" Nicka Parka, innego współzałożyciela Aardmana.
Nominacje:
Najlepszy długometrażowy film animowany - Peter Lord
Autor: ŁUD//kdj
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe