Piątek, 25 marca Przygraniczne tereny na Pomorzu Zachodnim, głównie w Świnoujściu, są zawalone śmieciami zza zachodniej granicy. Straż miejska, która zajmuje się sprawą podrzucanych śmieci, nie może zaś działać poza granicami kraju. Utylizacja śmieci w Niemczech jest stosunkowo droga. Polskie mandaty nie robią natomiast na sąsiadach wielkiego wrażenia.
- Żadna nowość, typowe niemieckie produkty, bez żadnych napisów polskich - mówi Andrzej Wysocki ze Straży Miejskiej w Świnoujściu pokazując śmieci.
Problem znają też mieszkańcy przygranicznego miasta. - Często je widzę. Przy śmietnikach stoją całe torby - mówi jedna z nich.
Bezkarni kontra bezradni
Jak twierdzi Adam Woś, komendant Straży Miejskiej w Świnoujściu, "asortyment" jest bardzo szeroki. - Kanapa, stara lodówka, mnóstwo dokumentów - wylicza. Poza tym są butelki, papiery, puszki, a to wszystko liczone w setkach kilogramów nie tylko podrzucanych pod śmietniki, ale najczęściej w ustronne miejsca, takich jak las, który stanowi otulinę Wolińskiego Parku Narodowego.
Świnoujscy strażnicy są jednak bezradni wobec zaśmiecających miasto obywateli Niemiec. Nawet jeżeli dostaną sygnał od mieszkańców, numery rejestracyjne i są w stanie namierzyć winowajcę, jak ostatnio jednego z niemieckich restauratorów, to ukarać go nie mogą, bo prawo na to nie pozwala. Muszą złapać sprawcę na gorącym uczynku, aby wypisać mandat. Tyle, że to nie oznacza, że zostanie on zapłacony.
Jak mówi Adam Woś, w stosunku do kilku Niemców, których złapano, a którzy nie płacili, postępowania były prowadzone przez rok, a potem je umorzono. - Nie możemy wykonywać czynności poza granicami kraju. Praktycznie jesteśmy bezradni - rozkłada ręce komendant. Jak dodaje, nie ma też żadnych transgranicznych porozumień, które pozwalałyby korzystać z pomocy niemieckiej policji.
Patrol tu, a śmieci tam
Aby walczyć ze zjawiskiem służby próbują różnych sposobów od zamykania lasu, gdzie często wyrzucane są śmieci, do patroli, zarówno obywatelskich, jak i policyjnych. Tyle, że jak przyznają patrolujący, podczas gdy oni są w jednym miejscu, to podrzucający są w innym.
- Służby w postaci straży miejskiej czy policji po jednym sygnale są w stanie bardzo szybko przyjechać na to miejsce - mówi Krzysztof Szpytko, naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej i Środowiska w Świnoujściu. - Zazwyczaj nie pozostaje nam jednak nic jak tylko posprzątać - dodaje.