Brazylijska federacja złożyła wniosek do FIFA o ukaranie Kolumbijczyka Juana Zunigi, którego faul wykluczył z mundialu Neymara. - Raczej nie ma na to szans. Skutek faulu nie może być wyznacznikiem przy karaniu zawodnika - mówi sport.tvn24.pl Michał Listkiewicz.
W 88. minucie ćwierćfinału Neymar zastawił się w okolicach środka boiska i chciał przyjąć długą piłkę. Walczył o nią i Zuniga, który trafił Brazylijczyka w plecy. Gwiazdor Barcelony padł na murawę i krzyczał, że nie czuje nóg.
Sędzia widział faul, ale zastosował przywilej korzyści, więc zawodnik musiał chwilę poczekać na pomoc lekarzy. - Przeżyliśmy szok, gdy widzieliśmy, jak znoszono cierpiącego i płaczącego Neymara na noszach - mówił później selekcjoner Canarinhos Luis Felipe Scolari.
Okazało się, że to pęknięcie trzeciego kręgu lędźwiowego i Brazylijczyka czeka kilka miesięcy przerwy. Czy to powinno mieć wpływ na decyzję Komisji Dyscyplinarnej? - Kluczowy będzie tu raport sędziego, a arbiter widział przecież sytuację. Zastosował przywilej korzyści i nie uznał, że wejście Kolumbijczyka kwalifikuje się do pokazania mu później kartki - zauważa były sędzia międzynarodowy i prezes PZPN.
"Takich w każdym meczu jest wiele"
Listkiewicz, który gwizdał na dwóch mundialach i w ponad 150 meczach międzypaństwowych dodaje, że nie było to wyjątkowo ostre zagranie. - Co innego, gdyby sędzia nie widział tego faulu. Ale to musiałoby być jakieś uderzenie przeciwnika, oplucie czy wyjątkowo brutalny faul. Takich jak ten Zunigi w każdym meczu jest wiele. Neymar miał po prostu pecha - podkreśla.
Przyglądając się powtórkom, nie da się z nim nie zgodzić. Obrońca Napoli od początku do końca sytuacji patrzy na piłkę i wydaje się, że cały czas jest tylko nią zainteresowany. Zastawiający się Neymar odchylił się, przez co przeniósł swój środek ciężkości na dolną część pleców. Pech chciał, że wyskakujący Zuniga trafił go kolanem akurat tam.
"To było normalne zagranie"
Sam Kolumbijczyk po meczu nie spodziewał się, że uraz piłkarza Barcelony może być tak groźny. - To co się stało Neymarowi... Miejmy nadzieję, że z Bożą pomocą to nie będzie nic poważnego. Gdybym pozwolił mu się obrócić i wyprowadziłby kontratak, to mógłby zdobyć bramkę. Myślę, że to było normalne zagranie - bronił się.
- To był mecz, w którym broni się swojego kraju, narodowych barw. Zadawano mi to pytanie już tysiąc razy i zawsze odpowiadam w ten sam sposób. Brazylijczycy wchodzili w Jamesa Rodrigueza z tysiąc razy. Kopali go, popychali i nic się nie działo. Kto wie czy byłby w stanie zagrać w kolejnym meczu - dodawał Zuniga.
Gdy później dowiedział się, co stało się Brazylijczykowi, był mocno poruszony. - Mam nadzieję, że Neymar mi wybaczy. Nigdy w życiu nie było moją intencją wykluczenie go z mistrzostw świata. Chciałem tylko bronić swojego kraju i tyle, przepraszam - zapewnił Kolumbijczyk.
Groźby i zniewagi
Zuniga opublikował później list otwarty do Brazylijczyka. "Przesyłam ci, Neymar, szczególne pozdrowienia. Podziwiam cię i szanuję, uważam cię za jednego z najlepszych piłkarzy na świecie. Mam nadzieję, że szybko wrócisz do zdrowia z jeszcze większą energią" - napisał.
Niewiele to dało. Bronili go nawet piłkarze Canarinhos i Scolari, mimo to brazylijscy kibice nie są w stanie mu wybaczyć. Zunigę znieważano już na tle rasowym, internauci grozili nawet jego dwuletniej córeczce. Głosy, że jest "największym złoczyńcą w historii futbolu" należą do najłagodniejszych.
Na ich pocieszenie warto przypomnieć, że podobna sytuacja miała miejsce w 1962 roku. Wtedy Pele zakończył mundial już na drugim meczu grupowym, mimo to jego kolegom udało się dojść aż do finału i pokonać w nim Czechosłowację. By sytuacja się powtórzyła, Canarinhos muszą teraz ograć w półfinale Niemców. Mecz już we wtorek o 22.00 czasu polskiego.
Autor: Marcin Iwankiewicz / Źródło: sport.tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: EPA