Polacy i Kolumbijczycy sprawę pokpili sobie sami, więc już w drugiej kolejce zagrają o przetrwanie na mistrzostwach świata w Rosji. Przegrani będą mogli się pakować, dla nich mundial się skończy.
Biało-Czerwoni na inaugurację ulegli Senegalowi 1:2, podobnie jak - to jeszcze większa niespodzianka - Kolumbia z Japonią. Druga porażka może oznaczać koniec szans na wyjście z grupy. To oznacza, że na błędy - takie jak w meczu z afrykańskim zespołem - nie ma już miejsca. W składzie zespołu Adama Nawałki szykuje się sporo zmian. Polacy, spodziewając się ofensywy Kolumbijczyków, zagrają prawdopodobnie defensywnie i będą czekać na kontrataki.
Glik zagadką
W drużynie z Ameryki Południowej zabraknie doświadczonego pomocnika Carlosa Sancheza, ukaranego czerwoną kartką już w trzeciej minucie meczu z Japonią. Tymczasem trener Biało-Czerwonych ma już do dyspozycji wracającego po kontuzji barku Kamila Glika, choć możliwe, że jeszcze nie zaryzykuje ze wstawianiem go do składu. Mimo słabego występu we wtorek w Moskwie, nastroje w polskiej ekipie są bojowe. Wszyscy wiedzą, że drużyna pod wodzą Nawałki nie rozegrała dotychczas dwóch słabych meczów z rzędu. - Nie bierzemy pod uwagę wariantu pesymistycznego. Czysto piłkarsko nie jesteśmy słabsi od Kolumbii – podkreślił prezes PZPN Zbigniew Boniek. - Nie ma tragedii po porażce z Senegalem. Była złość i kolejne spotkanie chcemy rozegrać na innym poziomie. Wierzę, że czas pomiędzy meczami wykorzystaliśmy maksymalnie – stwierdził Nawałka.
Szanują Polaków
Kolumbijczycy, którzy mają swoją bazę właśnie pod Kazaniem, też zdają sobie sprawę z wagi niedzielnego meczu. Ich selekcjoner Jose Pekerman powiedział, że podopieczni Nawałki tworzą jeden z najsilniejszych zespołów w Europie. - W meczu z Senegalem Polakom przytrafiło się kilka dziwnych rzeczy – dodał. Początek meczu w Kazaniu o 20 polskiego czasu. Trzy godziny wcześniej w Jekaterynburgu rozpocznie się starcie Japonii z Senegalem, czyli zespołów mających po trzy punkty w grupie H.
O GODZ. 18 WYSTARTUJE STREFA KIBICA W TVN24.
Autor: kz/twis / Źródło: sport.tvn24.pl, PAP