Środa, 6 kwietnia 112 to europejski numer alarmowy służący do wzywania pomocy w sytuacjach zagrożenia. Powinien być obsługiwany przez wyspecjalizowanych pracowników. Jednak cztery miesiące temu dyżur przy nim miał nieprzeszkolony policjant, który nie potrafił wezwać pomocy do umierającej kobiety. Kobieta zmarła dwa miesiące później w szpitalu, a śledztwo nie wykazało winy policjanta - nie poniósł żadnych konsekwencji i dalej pracuje jako pomocnik dyżurnego 112.
Cztery miesiące temu policjant obsługujący numer 112 nie przyjął zgłoszenia matki pana Marka. Jak wynika ze stenogramów tej rozmowy, kazał jej zadzwonić pod numer pogotowia ratunkowego - 999. Kobieta nie zdążyła wykonać kolejnego telefonu, bo stracił przytomność. Była reanimowana przez sąsiadów. Po dwóch miesiącach leczenia w szpitalu zmarła.
Nie chciał ratować życia?
Pan Marek nie obwinia policjanta za śmierć swojej matki, ale za to, że natychmiast nie wezwał karetki. W tej jednej sprawie na numer alarmowy 112 dzwoniły cztery osoby. W tym syn kobiety. Funkcjonariusz w sumie odebrał kilka telefonów, ale ze stenogramów wynika, że zgłaszający prawie za każdym razem musieli go przekonywać do tego, żeby wezwał karetkę lub połączył rozmówców z dyspozytorem pogotowia.
- Wymuszane było na nim przełączenie. Nie przełączał tego z własnej, nieprzymuszonej woli - mówi Marek Gołębiowski, syn zmarłej kobiety.
Niektórych połączeń policjant w ogóle nie odebrał, albo przełączał na pogotowie bez kontaktu z rozmówca. - Funkcjonariusz policji to nie jest osoba, która przepisy zwalniają od myślenia. Musi te przepisy znać, po drugie - interpretować, a po trzecie - musi się zachowywać ze zdrowym rozsądkiem - mówi adwokat Maciej Lenart.
Nie wiedział w jakim stanie. I się nie dowiadywał
Prokuratura potwierdza, że zdrowego rozsądku zabrakło, ale nie doszło do złamania prawa. Dlatego policjant nie może odpowiada za nieudzielanie pomocy czy niedopełnienie obowiązków.
- Musi istnieć świadomość, że dana osoba jest w niebezpieczeństwie. Jeśli chodzi o tą pierwsza rozmowę z kobietą, to funkcjonariusz nie wiedział, w jakim stanie jest ta osoba i czy znajduje się w sytuacji zagrożenia życia - mówi Józef Mizerski z Prokuratury Okręgowej w Łodzi. I choć dodaje, że funkcjonariusz nie zrobił nic, żeby się tego dowiedzieć, to śledczy nie widzą powodów, żeby zarzucić policjantowi niedopełnienie obowiązków.
Zdaniem prawników prokuratora najpierw powinna przeanalizować działanie numeru 112 i dopiero na tej podstawie oceniać działania policjanta. Nie zrobiła tego i dlatego pan Marek złożył zażalenie na jej decyzję. Zdaniem prawników postąpił słusznie, bo policjant powinien był zrobić wywiad.
- Nie przeprowadzono wywiadu, po co dzwoni. Nie odebranie połączeń od osoby dzwoniącej też nie jest niczym złym - wylicza pan Marek. - W mojej ocenie to postanowienie o odmowie wszczęcia dochodzenia, powinno być uchylone przez sąd - dodaje.
"Gafa" czegoś go nauczy?
Prokuratura w uzasadnieniu stwierdziła jedynie, że zgromadzony materiał dowodowy powinien skończyć się dla policjanta postępowaniem dyscyplinarnym. Przełożeni funkcjonariusza z Komendy Powiatowej zdecydowali inaczej. I choć zgadzają się, że postąpił źle, to dodają, że było to "przewinienie dyscyplinarne o małej wadze".
- Zostanie przeprowadzona z tym policjantem rozmowa dyscyplinująca, oraz zostaną wyciągnięte wnioski z tego - mówi asp. Jacek Kozłowski, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej w Zduńskiej Woli.
Wnioski są takie, że policjant nadal pełni tę samą funkcję co cztery miesiące temu, czyli jest pomocnikiem dyżurnego. Wtedy nie miał uprawnień, a teraz – jak twierdzi rzecznik - przeszedł rozmowę instruktażową. To jednak nie to samo co szkolenie.
- Mam nadzieję, że po tym zdarzeniu będzie wiedział jak ma postępować i nie popełni drugi raz takiej gafy - mówi Kozłowski.
Policjant nie chciał rozmawiać z dziennikarzami.