Cztery miesiące temu policjant obsługujący numer 112 nie przyjął zgłoszenia matki pana Marka. Jak wynika ze stenogramów tej rozmowy, kazał jej zadzwonić pod numer pogotowia ratunkowego - 999. Kobieta nie zdążyła wykonać kolejnego telefonu, bo stracił przytomność. Była reanimowana przez sąsiadów. Po dwóch miesiącach leczenia w szpitalu zmarła.
Nie chciał ratować życia?
Pan Marek nie obwinia policjanta za śmierć swojej matki, ale za to, że natychmiast nie wezwał karetki. W tej jednej sprawie na numer alarmowy 112 dzwoniły cztery osoby. W tym syn kobiety. Funkcjonariusz w sumie odebrał kilka telefonów, ale ze stenogramów wynika, że zgłaszający prawie za każdym razem musieli go przekonywać do tego, żeby wezwał karetkę lub połączył rozmówców z dyspozytorem pogotowia.
- Wymuszane było na nim przełączenie. Nie przełączał tego z własnej, nieprzymuszonej woli - mówi Marek Gołębiowski, syn zmarłej kobiety.
Niektórych połączeń policjant w ogóle nie odebrał, albo przełączał na pogotowie bez kontaktu z rozmówca. - Funkcjonariusz policji to nie jest osoba, która przepisy zwalniają od myślenia. Musi te przepisy znać, po drugie - interpretować, a po trzecie - musi się zachowywać ze zdrowym rozsądkiem - mówi adwokat Maciej Lenart.
Nie wiedział w jakim stanie. I się nie dowiadywał
Prokuratura potwierdza, że zdrowego rozsądku zabrakło, ale nie doszło do złamania prawa. Dlatego policjant nie może odpowiada za nieudzielanie pomocy czy niedopełnienie obowiązków.
- Musi istnieć świadomość, że dana osoba jest w niebezpieczeństwie. Jeśli chodzi o tą pierwsza rozmowę z kobietą, to funkcjonariusz nie wiedział, w jakim stanie jest ta osoba i czy znajduje się w sytuacji zagrożenia życia - mówi Józef Mizerski z Prokuratury Okręgowej w Łodzi. I choć dodaje, że funkcjonariusz nie zrobił nic, żeby się tego dowiedzieć, to śledczy nie widzą powodów, żeby zarzucić policjantowi niedopełnienie obowiązków.
Zdaniem prawników prokuratora najpierw powinna przeanalizować działanie numeru 112 i dopiero na tej podstawie oceniać działania policjanta. Nie zrobiła tego i dlatego pan Marek złożył zażalenie na jej decyzję. Zdaniem prawników postąpił słusznie, bo policjant powinien był zrobić wywiad.
- Nie przeprowadzono wywiadu, po co dzwoni. Nie odebranie połączeń od osoby dzwoniącej też nie jest niczym złym - wylicza pan Marek.- W mojej ocenie to postanowienie o odmowie wszczęcia dochodzenia, powinno być uchylone przez sąd - dodaje.
"Gafa" czegoś go nauczy?
Prokuratura w uzasadnieniu stwierdziła jedynie, że zgromadzony materiał dowodowy powinien skończyć się dla policjanta postępowaniem dyscyplinarnym. Przełożeni funkcjonariusza z Komendy Powiatowej zdecydowali inaczej. I choć zgadzają się, że postąpił źle, to dodają, że było to "przewinienie dyscyplinarne o małej wadze".
- Zostanie przeprowadzona z tym policjantem rozmowa dyscyplinująca, oraz zostaną wyciągnięte wnioski z tego - mówi asp. Jacek Kozłowski, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej w Zduńskiej Woli.
Wnioski są takie, że policjant nadal pełni tę samą funkcję co cztery miesiące temu, czyli jest pomocnikiem dyżurnego. Wtedy nie miał uprawnień, a teraz – jak twierdzi rzecznik - przeszedł rozmowę instruktażową. To jednak nie to samo co szkolenie.
- Mam nadzieję, że po tym zdarzeniu będzie wiedział jak ma postępować i nie popełni drugi raz takiej gafy - mówi Kozłowski.
Policjant nie chciał rozmawiać z dziennikarzami.