Wtorek, 15 grudnia Skrzywione osobowości" - taką opinię o rodzicach niepełnosprawnych dzieci wygłosiła dyrektorka Środowiskowego Domu Samopomocy w Aleksandrowie Kujawskim. Opiekunowie dzieci poczuli się obrażeni. Dyrektorka wyjaśnia, że wypowiedź nie miała nikogo urazić i była wypowiedziana "specjalistycznym żargonem".
Słowa dyrektorki Grażyna Szczepaniak padły podczas spotkania z zespołem terapeutów pracujących w ośrodku. Nagrał je Jacek Jankowski, który przez kilka lat pracował w placówce jako terapeuta. - Ponieważ ja sam jestem osobą niepełnosprawną od dziecka i wychowywała mnie moja mama to te słowa były dla mnie wyjątkowo dotkliwe - komentuje wypowiedź dyrektorki Jankowski.
"Słowa wyrwane z kontekstu"
Sama nie widzi nic złego w swojej ocenie. - Słowa te rzeczywiście padły na posiedzeniu zespołu wspierająco-rehabilitacyjnego. Są oczywiście wyrwane z kontekstu - argumentuje dyrektor Szczepaniak. Jak dodaje, może "zabrzmiały pejoratywnie", ale "nie miały na celu skrytykować czy obrazić rodziców osób niepełnosprawnych".
Słowa szefowej ośrodka oburzyły opiekunów. - Jak może się poczuć matka, która ma takie dziecko. Która kocha je. Te dzieci też chcą być kochane, też chcą żyć. Poczułam się tym urażona... bardzo - mówi reporterowi "Prosto z Polski" jedna z matek.
Jednak dyrektorka nie przyznaje się do błędu i przekonuje, że nie pojedyncze słowa, ale nowoczesne sprzęty, wyremontowane sale, różnorodne zajęcia świadczą o niej jako o dyrektorze.
Zawodowy żargon czy obraźliwe słowa?
A zarejestrowana wypowiedź nie była obraźliwa ale "specjalistyczna". - Użyłam swoistego zawodowego żargonu, rodzice często nie mają czasu albo umiejętności uczenia swoich dzieci podstawowych czynności, które pozwolą tym dzieciom na samodzielne funkcjonowanie - dodaje.
Innego zdania jest psycholog Grzegorz Górecki, który ocenia, że zdecydowanie nie jest to żargon i z zawodostwem nie miało to nic wspólnego. - Jest to nieprofesjonalne nawet w gronie współpracowników. Każdy zawód ma swój żargon, ale zawsze trzeba wiedzieć, kogo wypowiedź dotyczy i czy przez ten żargon my kogoś nie wprowadzimy w błąd, nie obrazimy. Nie powinna tak mówić dyrektorka placówki pomagającej niepełnosprawnym - ocenia.
Andrzej Cieśla, burmistrz Aleksandrowa Kujawskiego i bezpośredni przełożony dyrektorki zapewnia, że nie ma żadnych merytorycznych zarzutów pod jej adresem. Będzie jednak prosił o wyjaśnienia. - Bez wątpienia będziemy na ten temat rozmawiać, bo jest to sprawa wymagająca dużej wrażliwości i dużego poziomu kultury - mówi burmistrz.
Sama dyrektor tłumaczy także, że nagranie to zemsta byłych pracowników.