Lewandowski, Tytoń, Błaszczykowski? Który z nich był najlepszy? Emocje już opadły i pora na trzeźwo ocenić występy Polaków w meczu otwarcia Euro z Grecją.
Robert Lewandowski strzelił historycznego gola otwierającego turniej mistrzostw Europy, Kuba Błaszczykowski asystował, Łukasz Piszczek całą pierwszą połowę mijał jak chciał Greków na prawym skrzydle, a Przemysław Tytoń powstrzymał żywą legendę greckiej piłki - Giorgosa Karagounisa broniąc jego rzut karny. Który z nich był najlepszy? A może nie tylko ci z polskich reprezentantów zasługują na uznanie i komuś z was bardziej przypadł do gusty Błaszczykowski, Perquis lub Rybus?
Oceniajcie, a poniżej kilka uwag, które być może będą pomocne w dokonaniu wyboru.
Bramkarze
Mieliśmy w piątek jednego, który wyleciał za burtę turnieju z hukiem, wcześniej popełniając zdaniem wielu komentatorów błąd kosztujący nas stratę gola, i drugiego, który wprawił w ekstazę ponad 50 tys. polskich kibiców, broniąc rzut karny.
Złośliwi twierdzą, że akurat czerwona kartka dla Wojciecha Szczęsnego była dla Polski "zbawieniem", bo nie wiadomo, czy po chwili strzał Karagounisa zostałby obroniony. Poza tym Szczęsny źle wyszedł do dośrodkowania z prawej strony boiska, po którym piłka wpadła pod nogi DImitrisa Salpingidisa.
Na szczęście pod ręką był Tytoń, który kilkadziesiąt sekund po nałożeniu rękawic wyczuł intencje Greka i spowodował szał radości na trybunach Stadionu Narodowego broniąc rzut karny... On niewątpliwie jest bohaterem, ale grał też tylko 20 minut. Wystarczy, by zostać uznanym za nalepszego na boisku?
Obrona
Właściwie potwierdziła się opinia, że ta formacja najbardziej w naszej drużynie niedomaga. W pierwszej połowie było co prawda świetnie, a Łukasz Piszczek na prawej stronie boiska po prostu "rządził". Potem przyszły jednak błędy Wasilewskiego i nieudane strzały Perquisa, a w drugiej połowie dwa razy nie udało się złapać na spalonym rywali i sprzątać po obrońcach musieli na raty Szczęsny, Tytoń i sędzia liniowy, który zauważył "spalonego", jakiego chyba nie było, przez co Grecy skończyli mecz z jedną bramką. Boenisch? Podobnie. W pierwszej połowie dobrze, w drugiej dał się już mijać rywalom.
Pomocnicy i napastnik
Kuba Błaszczykowski asystował, był pradziwym kapitanem, zaczynał akcje ofensywne drużyny, ale w drugiej połowie też stracił animusz. Polański i Obraniak byli w środku pola jakby "bezzębni", choć do przerwy ich walka z Karagounisem i Katsorakisem szła nieźle. Maciej Rybus nie dostawał zbyt wielu piłek. Zdjęcie go z boiska nikogo nie zdziwiło.
I oczywiście napastnik - Robert Lewandowski. Ten, w którym wielu kibiców upatruje gwiazdę turnieju. Strzelił gola już w 17. minucie. Potem nie miał tyle wsparcia w ataku. Samotny strzelec.
Autor: adso\mtom / Źródło: tvn24.pl