Piątek, 4 grudnia Podczas operacji wycięcia tzw. trzeciego migdałka legnicki laryngolog odciął czterolatkowi kawałek języka. Dziecko ma problemy z mówieniem, a lekarz do swojego błędu przyznał się dopiero wtedy, kiedy Bartkowi ciężko już było pomóc. Rodzice chłopca poszli do sądu.
Rezultatem lekarskiego błędu są problemy z mówieniem, z jakimi - zdaniem ojca dziecka - czteroletni obecnie chłopiec będzie borykać się do końca życia. - W skutek rażącego błędu lekarza doszło do okaleczenia dziecka - mówi wprost Leszek, ojciec poszkodowanego w szpitalu Bartka.
Sepleni gorzej niż przedtem
- Rokowania, co do przywrócenia normalnej mowy są nieodwracalne - twierdzi ojciec dziecka. Matka dodaje: - Mowa jest gorsza niż w wieku 3 lat. Owszem, jest zrozumiała, ale sepleni.
Najgorsze - zdaniem rodziców - jest to, że lekarz nie chciał od razu przyznać się do swojej pomyłki. Być może wtedy udałoby się ją jakoś naprawić. - Powiedział, że doszło do skaleczenia języka i musiał założyć szwy, żeby powstrzymać krwotok, a dopiero na drugi dzień zauważyłam, że brakuje kawałka języka - relacjonuje matka Bartka.
Tłumaczył się potem
Lekarz tłumaczyć się zaczął, kiedy o jego błędzie dowiedzieli się rodzice. Jak relacjonuje ojciec dziecka, laryngolog przyznał się do błędu i tłumaczył, "że przy założeniu szczękorozwieracza doszło do nieumyślnego przyciśnięcia języka". A to spowodowało odcięcie fragmentu organu.
Laryngolog został oskarżony o nieumyślne narażenie dziecka na niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - "uszkodzenia języka w stopniu wystarczającym do upośledzenia funkcji tego organu".
Przyznał się przed sądem
Rok po operacji, lekarz przyznał na sali sądowej, iż rzeczywiście uszkodził język chłopca. Za popełnienie takiego błędu w sztuce grozi mu do roku pozbawienia wolności. Ojciec dziecka nie powiedział, jakiej chciałby kary dla laryngologa.
- Oczekuję sprawiedliwego wyroku, po to, żeby żadnych rodziców nie spotkało to, co nas - stwierdził. Rodzice dziecka otrzymali od ubezpieczyciela szpitala 100 tysięcy złotych, a sprawa w sądzie ciągnąć się będzie prawdopodobnie jeszcze bardzo długo.
"To dobry specjalista"
W pracy konsekwencji laryngolog nie poniesie. - Dotkliwą karą jest sam fakt, że uszkodził narząd u dziecka - twierdzi Dariusz Dębicki, dyrektor ds. medycznych wojewódzkiego szpitala specjalistycznego w Legnicy, gdzie przeprowadzano był zabieg.
Zdaniem Dębickiego, oskarżony lekarz "był zawsze szanowany jako specjalista laryngolog", a dziecko z biegiem czasu będzie mówiło prawie normalnie, więc nie można mówić o trwałym kalectwie. Władze szpitala tłumaczyły też, że lekarz jest świetnym fachowcem z wieloletnim stażem, a dziecku przytrafił się po prostu nieszczęśliwy wypadek podczas jego pracy.