Czwartek, 16 grudnia Badania nad nowatorskim lekiem na czerniaka powstającym w Poznaniu stanęły pod znakiem zapytania. Brakuje pieniędzy, bowiem Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego uznało, że programowi nie należy się dotacja. Ale zachęca do udziału w dalszych konkursach grantowych. W efekcie los - 150 pacjentów biorących udział w badaniu stoi pod wielkim znakiem zapytania. Bo choć twórcy szczepionek finansują badania nawet z własnej kieszeni, nie ma pieniędzy na produkcję kolejnych dawek specyfiku.
Produkowana w Poznaniu eksperymentalna szczepionka to jedyny tak skuteczny polski lek na czerniaka. Ten jeden z najbardziej złośliwych nowotworów skóry błyskawicznie prowadzi do przerzutów i jest bardzo trudny w leczeniu. W Polsce co roku czerniaka wykrywa się u 2 tys. osób. 800 z nich umiera po upływie kilku miesięcy. tymczasem pacjenci biorący poznański lek żyją z choroba nawet 12 lat.
Są żyjące i chodzące dowody działania szczepionki w postaci pacjentów i jak im teraz odstawimy ten lek to oni umrą. By zakończyć badania i doprowadzić do fazy rejestracyjnej leku potrzebnych jest 20 milionów złotych. Wtedy będziemy mogli zainteresować lekiem prywatną firmę farmaceutyczną - wyjaśnia prof. Andrzej Mackiewicz, współtwórca szczepionki
Dzięki programowi poznańskich naukowców szanse na życie zyskało 150 pacjentów. - Ja mówię, że to jest jak eliksir. Ta szczepionka daje nam zdrowie i nie tylko zdrowie, bo daje nam siłę żeby żyć - mówi pani Janina Rudnicka-Lewandowska, która od dzięki szczepionce żyje z tą chorobą już osiem lat.
Pani Janina dostała swoją szanse, dlatego zaangażowała się w działalność Stowarzyszenia Chorych na Czerniaka. Jeździ po Polsce z wykładami i promuje profilaktyczne badania.
Koniec pieniędzy
Aktywne życie pani Janiny i 150 innych uczestników projektu to w znacznej mierze zasługa tego człowieka. Ale współtwórca tego leku - prof. Andrzej Mackiewicz - nie ukrywa jednak, że los jego pacjentów jest zagrożony. - Ja już gonię resztkami. Zapożyczyłem się i nawet przekazałem własne środki prywatne na badania. Teraz nie mamy już nic - mówi.
Sytuacja naprawdę poważna zrobiła się dwa lata temu kiedy z badań wycofał się prywatny inwestor. Dziś nie ma już pieniędzy na, by wytwarzać lek - a ta wiadomość dla pacjentów brzmi jak wyrok.
- Są żyjące i chodzące dowody działania szczepionki w postaci pacjentów i jak im teraz odstawimy ten lek to oni umrą. By zakończyć badania i doprowadzić do fazy rejestracyjnej leku potrzebnych jest 20 milionów złotych. Wtedy będziemy mogli zainteresować lekiem prywatną firmę farmaceutyczną - wyjaśnia prof. Mackiewicz.
Ministerstwo trzyma kasę
Czuję się bezsilna w obliczu tego, że tak niewiele brakuje żeby zakończyć projekt. Że nie ma ministerstwa, kogoś kto chciałby sfinansować te badania, tak żeby inni chorzy też mogli leczyć się tym specyfikiem Janina Rudnicka-Lewandowska
Zespół profesora Mackiewicza wysyłał do Ministerstwa Nauki wnioski o dofinansowanie badań. Uzyskał nawet bardzo dobre opinie niezależnych recenzentów, ale to było za mało, żeby dostać dotację.
Rzecznik ministerstwa nauki, Bartosz Loba, tłumaczy, że te oceny i tak były nie wystarczające, by zdobyć odpowiednio wysokie miejsce. Dodaje jednak, że kryteria były dobrane tak, iż premiowały bardziej aspekt teoretyczny niż praktyczny nadesłanych projektów. - To co nas zaskoczyło w tym projekcie i w kilku podobnych to to, że ocena za bardzo skupiała się na badaniach i teorii bez uwzględnienia pożytku, jakie może mieć społeczeństwo - tłumaczy.
Jest szansa
Jak dodaje, sytuacja ma się zmienić, a ministerstwo zachęca, by zespół profesora Mackiewicza jeszcze raz wystartował w konkursie. - Już teraz można zgłaszać się do Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Są pieniądze i konkursy, i nowe zasady, więc ten projekt ma szanse - zapewnia Loba.
Ale prof. Mackiewicz skarży się na jeszcze jeden absurd - nawet jeśli znajdą się pieniądze na dokończenie badań, to aż do momentu zarejestrowania leku prof. Mackiewicz nie będzie mógł leczyć większej liczby osób. Na przeszkodzie stoi prawo. - To jest tak kuriozalne, że możliwe tylko u nas. Ten lek mogę np. wywieźć do Czech i tam podawać, ale u nas nie, bo może być podawany tylko w fazie badań klinicznych. A to już się zakończyło - mówi.