Lech Poznań, spisujący się w tym sezonie poniżej oczekiwań, wkrótce może być silniejszy kadrowo. Nie za sprawą spektakularnego transferu, ale "powrotu" do gry Barry'ego Douglasa. Cudzysłów nieprzypadkowy, bowiem sprowadzony latem szkocki obrońca nie zdążył jeszcze zadebiutować w drużynie.
Lechici osiągnęli porozumienie ze Szkotem pod koniec maja, a formalnie Douglas został piłkarzem "Kolejorza" 1 lipca. Nie miał on jednak jeszcze okazji zagrać w oficjalnym meczu, ponieważ na początku okresu przygotowawczego doznał urazu mięśnia uda. Kontuzja wykluczyła go z treningów na miesiąc.
Piłkarz zaczął już jednak treningi z drużyną. - Barry nie wykonywał jeszcze wszystkich ćwiczeń, ale chcemy powoli wprowadzać go do pełnego treningu z drużyną. Na pierwszych zajęciach boisko opuścił nieco wcześniej niż inni zawodnicy, ale nie było to podyktowane odnowieniem urazu, tylko planowaliśmy to jeszcze przed zajęciami. Myślę, że za ok. 2 tygodnie będzie już w pełni zdolny do gry - mówi II trener Lecha, Jerzy Cyrak.
Douglas lekiem na całe zło?
Istnieje więc szansa, że zawodnik będzie do dyspozycji trenera Mariusza Rumaka już w meczu z Zawiszą Bydgoszcz 1 września. Ta wiadomość z pewnością cieszy szkoleniowca Lecha, bowiem to właśnie zestawienie linii obrony przyprawia go o bół głowy od samego początku sezonu.
Odbija się to na wynikach osiąganych przez wicemistrzów Polski w pierwszych spotkaniach. W czterech kolejkach ligowych poznaniacy zgromadzili sześć punktów, a w III rundzie eliminacji Ligi Europy odpadli z niżej notowanym Żalgirisem Wilno.
Autor: BOR / Źródło: sport.tvn24.pl