Czwartek, 28 październikaStracił ręce w wypadku, ale pasja pozwala mu pokonywać niepełnosprawność. 24-letni Bartek tak bardzo kocha motoryzację, że nie zrezygnował z jazdy samochodem - nauczył się prowadzić tylko przy użyciu stóp. Co więcej, właśnie stara się o licencję rajdową.
24-letni Bartek Ostałowski z Nowego Sącza stracił obie ręce przed czterema laty w wypadku motocyklowym. Nie poddał się. - Bardzo miałem dużo samozaparcia, żeby jeździć i małymi kroczkami próbowałem - opowiada. Dziś jeździ swoim kultowym BMW E30 po parkingu i popisuje się swoimi umiejętnościami driftingu, czyli jazdy w poślizgu.
- Mogę jeździć każdym samochodem, który ma automatyczną skrzynię biegów. Prowadzę lewą nogą operując kierownicą i prawą gazem i hamulcem - wyjaśnia, jak radzi sobie z rozpędzoną maszyną i dodaje: - Kiedy prowadzę w poślizgu, odczuwam bardzo dużą frajdę, zapominam o wszelkich kłopotach i cieszę się chwilą.
Oprócz tego niepełnosprawny kierowca sam, z niewielką pomocą ojca, modyfikuje swój samochód. Narzędzia i spawarkę też obsługując stopami.
Gaz po licencję
Bartek chciałby sprawdzić swoje umiejętności nie tylko na osiedlowych parkingach, ale i na odcinku specjalnym. Udział w prawdziwym rajdzie to jego marzenie, a zarazem cel na przyszły sezon.
Rajdy czyli zawrotna prędkość i spore ryzyko. Rodzice chłopaka doskonale pamiętają jego tragiczny wypadek sprzed 4 lat. Mimo to nie mają żadnych wątpliwości. Są dumni, że ich syn po wypadku nie poddał się. - Wiadomo, że zawsze się trochę boję i obawiam, ale myślę, że to jest dobrze, że jest zadowolony, że chce wziąć udział w rajdzie - mówi matka chłopaka, Alicja Ostałowska.
Ojciec z kolei dodaje: - Najważniejsze, że żyje i może dać coś z siebie, jeszcze dla innych.
Łagodna twarz rajdowca
Ale samochody to nie jedyna pasja Bartka. - Coś mi nie dawało spokoju i wtedy właśnie spotkałem ludzi, którzy malują stopami. Postanowiłem, że sam spróbuję - opowiada. Bartek mówi, że te dwie czynności nauczyły go dyscypliny, bo trening jednej i drugiej wymagał wielkiej cierpliwości i skupienia. Teraz wie, że było warto.
- Jeśli chodzi o malowanie, to bardzo je lubię, bo mogę wyrażać swoje myśli, to co czuję - podkreśla. Jak wyjaśnia, tak samo jest z motoryzacją, bo w niej też tworzy się samochody i przez nie wyraża siebie. - Nie ma dwóch takich samych samochodów - dodaje.
W tej chwili chłopak wyrabia licencję rajdową. Później czeka go kolejny test - zbieranie pieniędzy na treningi i udział w zawodach. Mimo tego, że sam pokonał już wiele barier, wie że właśnie tej bariery - finansowej - sam nie pokona. Dlatego chłopak apeluje do każdego, kto w jakiś sposób mógłby pomóc mu przybliżyć się do jego marzenia - startu w rajdzie.