Środa, 7 lipca W 600. rocznicę bitwy pod Grunwaldem – bitwa o Grunwald haftowany, któremu za wzór posłużył słynny obraz Jana Matejki. Hafciarki cierpliwie tworzą go od dwóch lat, zmagając się z brakiem funduszy.
Krzyżyk do krzyżyka, tamborek do tamborka i jest jak u Mistrza Jana. Efekt mrówczej pracy kilkudziesięciu kobiet i jednego mężczyzny robi wrażenie, choć nie jest jeszcze skończony. Pewne wyobrażenie o skali przedsięwzięcia dają liczby umieszczone na stronie internetowej przedsięwzięcia.
Przewidywany rozmiar haftu 9,87 m x 4,26 m Liczna wyhaftowanych krzyżyków: prawie 8 milionów Liczba kolorów: 220 Przeciętna liczba kolorów w jednej części: 100 Teoretyczna długość zużytych nici: 90 km Szacunkowy realny czas haftowania: 4,5 roboczolat Szacunkowy realny koszt pracy: 310 tys. zł
Czemu nie Grunwald?
Wyhaftowany w skali 1:1 obraz „Bitwa pod Grunwaldem” ma być gotowy na 15 lipca. Wszystko zaczęło się dwa lata temu, gdy syn pani Janiny podsumował jej hafciarski zapał. - Mamo, mówi, ty tyle haftujesz, że już byś dawno Bitwę pod Grunwaldem wyhaftowała. Pomyślałam: czemu nie? – wspomina Janina Panek.
No i zaczęło się. Najpierw panie musiały zdobyć dobre zdjęcie obrazu, co wcale nie okazało się łatwe. Potem, dzięki pomocy autora komputerowego programu "Haftix", udało się przygotować wzór dla hafciarek. Każdy krzyżyk to inny kolor, czyli inny symbol, który trzeba odczytać z wzornika. Obraz został podzielony na 40 kawałków, które od dwóch lat haftuje trzydzieścioro hafciarzy m.in. z Pajęczna i Dobryszyc. Panie i pan dają z siebie wszystko, pracują nawet po 12 godzin dziennie. Każdy zajmuje się innym fragmentem obrazu, a potem całość zostanie zszyta i zamontowana w ramie.
8 milionów krzyżyków za 5 gr za krzyżyk
Na nawał pracy hafciarze się nie narzekają. Problem mają z funduszami. - Wycena jest 5 gr za krzyżyk. A mamy 8 milionów krzyżyków, to łatwo policzyć: 400 tysięcy złotych – mówi Janina Panek. Ale hafciarki wydały dotychczas tylko 23 tysiące, 8 tysięcy dało starostwa z Pajęczna, resztę sponsorzy.
Starostwo miało dać jeszcze 8 tysięcy, ale mimo publicznej obietnicy nie dało. Hafciarki nie zaakceptowały umowy przygotowanej przez prawników starostwa, bo, jak mówią, nie chcą na obrazie zarabiać. Starosta z kolei tłumaczy, że brak oficjalnej umowy utrudnia sponsorowanie prac i wykorzystywanie dzieła w przyszłości. Hafciarki radzą sobie, jak mogą. Szukają sponsorów, pieką ciasta, sprzedają je na lokalnych festynach. Żeby jakoś związać koniec z końcem. Obrazu rzecz jasna.