W Rio de Janeiro popłynęły po złoty medal. W kraju Magdalena Fularczyk-Kozłowska i Natalia Madaj witane są z honorami. - Chyba nie warto spać. To nasze pięć minut i chcemy z tego korzystać - przyznały. "We Wstajesz i wiesz" opowiadały o emocjach w finale, jak się dogadują w łódce i poza nią oraz o planowanej krótkiej separacji.
Wioślarskie osady zdobyły na igrzyskach dwa medale. Ten najcenniejszy jest autorstwa Fularczyk-Kozłowskie i Madaj. Poza domem dziewczyny spędzają 300 dni w roku. Wybrały litry potu wylane na treningach od ciepła domowego ogniska. - Ta rozłąka jest naprawdę bolesna. Uciekają nam rodzinne spotkania. Wiemy, ile nas to kosztowało. Ale patrząc z perspektywy czasu, to wiemy, że warto i jeszcze raz byśmy w to w ciemno weszły i byśmy się nad tym nie zastanawiały - przekonywała Magdalena.
Czasami rzucają focha
Spędzają tyle dni razem, toteż spięć nie da się uniknąć. - Zdarza się, że się gdzieś pokłócimy i rzucimy przysłowiowego focha - dodała. Ale Natalia doprecyzowała: - To bardziej postawienie do pionu, czasami trzeba postawić do pionu i powiedzieć coś konkretniej. Te fochy szybko mijają. W finałowym biegu na ostatnich metrach polska załoga wyprzedziła prowadzące przez większość dystansu Brytyjki. - Poszły krótkie hasła: "Jedź!", bo widziałam, że doganiamy Brytyjki. Natalia poszła do ataku, ja ją muszę naśladować i zgrało się to jak nigdy. Komunikacja czasami nie jest potrzebna, tylko czucie. A my pokazałyśmy, że Polki mają finisz - opisała z satysfakcją ostatnie metry decydującego biegu Magda.
Będzie separacja
Obie zapewniły, że dogadują się w łódce i poza nią, ale teraz muszą odpocząć od siebie. - Będzie delikatna separacja. Bo ile można? - śmiała się Natalia. Wakacje spędzą nad polskim morzem. Z najbliższymi. - Będzie polski gofr - zapowiedziała Magda. Teraz można. Zasłużyły.
Autor: twis / Źródło: sport.tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24