Hiszpanie poszli niechlubnym szlakiem wytyczonym w 2002 roku przez Francuzów i powielonym cztery lata temu przez Włochów. W środę przegrali na Maracanie 0:2 z Chile i jako obrońca tytułu żegnają się z mundialem już po fazie grupowej.
Vicente del Bosque dokonał dwóch zmian w składzie, który w pierwszym meczu zmiażdżyła Holandia. Miejsce Gerarda Pique zajął Javi Martinez, zamiast Xaviego zagrał Pedro, więc mistrzowie świata z 4-3-3 przeszli na 4-2-3-1.
Niewiele to dało, choć nie ma się czemu dziwić - graczy nasyconych sukcesami zastąpili inni z wypełnionymi gablotami. Od początku to Chile miało przewagę, a jeśli nawet momentami Hiszpanie prowadzili grę, to tylko do 25-30 metrów od bramki rywali.
Chile z wigorem, Hiszpanie na stojaka
Jorge Sampaio nastawił swój zespół na szybką grę bez niepotrzebnego klepania piłki. To zaprocentowało już po dwudziestu minutach - Charles Aranguiz zagrał na środek pola karnego do Eduardo Vargasa, ten ograł Ikera Casillasa i otworzył wynik.
Hiszpanie może i chcieli doprowadzić do wyrównania, ale specjalnie tego nie okazywali. Wciąż grali wolno i statycznie, a rywale zatrzymywali ich pressingiem już przy linii środkowej.
Wynik tuż przed przerwą ustalił Aranguiz, który wykorzystał to, że Casillas po rzucie wolnym Alexisa Sancheza piąstkował przed siebie. Więcej goli nie było, choć stuprocentowe okazje marnowali Sergio Busquets i Mauricio Isla.
Tym samym Chilijczycy po raz pierwszy w historii pokonali Hiszpanów, a przy okazji zagwarantowali sobie awans do 1/8 finału. I Holandii, która także ma na koncie sześć punktów.
Autor: iwan / Źródło: sport.tvn24.pl