Gdy po pierwszym kwadransie gry Chile prowadziło z Australią 2:0, kibice byli gotów na kolejny piątkowy pogrom. Drużyna z Antypodów pokazała jednak charakter. Do uratowania remisu zabrakło odrobiny precyzji. Ostatecznie Chilijczycy dobili rywala w doliczonym czasie gry.
Od początku spotkania Chilijczycy wypracowali sobie sporą przewagę. Na strzelenie gola potrzebowali zaledwie 12 minut. Po składnej akcji i wymanewrowaniu bramkarza, który pozostawił pustą bramkę, z umieszczeniem piłki w siatce żadnych problemów nie miał Alexis Sanchez.
Już dwie minuty później przepięknym strzałem popisał się Jorge Valdivia. Zawodnik Palmeiras przymierzył zza pola karnego i podwyższył wynik spotkania.
Australijski hart ducha
Gdy wydawało się, że Chile pójdzie za ciosem i zmiażdży ekipę z Antypodów, Australijczycy poukładali swoją grę obroną na tyle, by móc wyprowadzać groźne kontry. Po jednej z nich bramkę kontaktową strzelił Tim Cahill, który strzelił gola w czwartym meczu z rzędu, licząc spotkania sparingowe.
Na początku drugiej połowie o dziwo to Australijczycy byli bliżsi strzelenia gola. Dwie groźne próby oddał Marc Bresciano, ale za pierwszym razem świetnie obronił Bravo, przy drugiej Australijczykowi zabrakło precyzji, by uderzyć celnie. On i jego koledzy dzielnie walczyli do samego końca, ale losów spotkania odwrócić nie zdołali.
Gdy Australia rzuciła do ataku wszystkie swoje siły, szybką lecz dobrze zorganizowaną kontrę wykończył Beausejour. Chilijski rezerwowy ustalił rezultat spotkania. 3:1 to mylący wynik - to nie był łatwy mecz dla drużyny z Ameryki Południowej.
Autor: koma / Źródło: sport.tvn24.pl