O fatalnej pomyłce jako pierwszy poinformował "Głos Szczeciński". Matka dziewczynki po powrocie z apteki, gdzie kupiła lek, od razu zaczęła go podawać swojej córce. Przyznaje, że nie przeczytała dołączonej ulotki. - Nie sądziłam jednak, że w aptece mogą pomylić leki! – mówi pani Iwona.
Przez kilka dni dawała córce lek, który powoduje rozrzedzenie krwi i jest przeznaczony dla dorosłych. W wyjątkowych przypadkach może być stosowany u dzieci, ale tylko takich, które mają wszczepioną zastawkę i nie w takiej dawce, jaką dostawała jej córka.
W efekcie po tygodniu na ciele dziewczynki pojawiły się niepokojące siniaki. Matka myślała, że może ktoś pobił ją w szkole, jednak nic podobnego się nie wydarzyło. Gdy dziewczynka zaczęła się dziwnie zachowywać, zrobiono jej badania krwi, które wykazały anemię. Zdezorientowani rodzice zabrali ją do szpitala.
Konieczna byłą transfuzja
– Dopiero tam wszystko wyszło. Konieczna była transfuzja krwi – mówi pani Iwona. Dziewczynka czuje się już dobrze, jednak, jak mówi matka, jest ciągle przestraszona.
– Dochodzenie dopiero ruszyło – mówi gazecie Jarosław Przewoźny, szef kamieńskiej prokuratury. – Zbieramy materiały, na pewno powołamy biegłego. Traktujemy tę fatalną pomyłkę, jako działanie nieumyślne. Trudno bowiem uwierzyć, że pani w aptece specjalnie sprzedała lek na zupełnie inną chorobę - dodaje.
Pomylone leki
Aptekarce grozi rok więzienia
Szefowa Zachodniopomorskiej Izby Aptekarskiej Danuta Parszewska-Knopf dodaje, że podobnych pomyłek jest sporo. Winni są także lekarze, bo piszą na receptach bardzo niewyraźnie. Aptekarz jednak w razie wątpliwości powinien robić wywiad: dopytać o chorobę i wiek pacjenta czy sprawdzić na pieczątce, jakiej specjalności jest lekarz.
W podobnym tonie wypowiadała się w TVN24 Alina Fornal Prezes Okręgowej Izby Aptekarskiej w Warszawie. - Farmaceuta powinien zwracać uwagę, czy jest to lek dla dorosłych czy też dla dzieci. Pewnych leków nie stosuje się u najmłodszych. Jeśli jest wątpliwość, a nie można się skontaktować z lekarzem, farmaceuta nie powinien wydawać leku. Jest bowiem ostatnim fachowcem, który może zapobiec tragedii, zwłaszcza w przypadku, gdy lekarz się pomylił - powiedziała Fornal. I dodała: - Pacjent - już po wydaniu leku powinien przeczytać ulotkę.
Powiadomiona przez matkę policja prowadzi dochodzenie w sprawie nieumyślnego narażenia na ciężki uszczerbek na zdrowiu. Aptekarce grozi rok więzienia. Pani Iwona jeszcze nie wie, czy będzie się domagać od apteki odszkodowania.
Kolejna pomyłka
Do podobnej pomyłki doszło w zeszłym roku Słupsku. W listopadzie 2008 roku głośno było o mężczyźnie, który kupił lekarstwo dla gorączkującego 8-tygodniowego niemowlaka. Dopiero po jego wyjściu aptekarka zorientowała się, że zamiast leku dla niemowlaka, sprzedała mu znacznie silniejszy paracetamol 500-miligramowy w czopkach. Zaalarmowani policjanci natychmiast przystąpili do poszukiwań mężczyzny.
Dzięki przytomnej postawie matki, niemowlak nie otrzymał silnej dawki paracetamolu. Na szczęście kobieta przeczytała ulotkę i stwierdziła, że jest to zbyt silna dawka i nie podała leku swojemu dziecku.