Gdyby nie zeszłoroczna reforma ligi, Legia mistrzostwo miałaby już w kieszeni, a Widzew i Zagłębie szykowałyby się do gry w pierwszej lidze. Na ostateczne rozstrzygnięcia w Ekstraklasie trzeba jednak poczekać. Do 1 czerwca ligowcy rozegrają siedem dodatkowych kolejek. Zaczynają w piątek.
Po pierwszej części sezonu dorobek wszystkich drużyn został zredukowany. Podzielono też ligę, na grupy: tzw. mistrzowską, w której osiem pierwszych ekip będzie bić się o puchary oraz spadkową, w której dolna połówka walczyć będzie o zachowanie ligowego bytu. Wszystkie zespoły rozegrają ze sobą po jednym spotkaniu. Te usytuowane najwyżej mogą liczyć na teoretycznie łatwiejszy kalendarz.
Do rozegrania jest w sumie 56 meczów, a wszystko to w 38 dni.
Narzekania w stolicy
Do tej pory najrówniej grającą ekipą była Legia, która może nie zawsze porywała, ale w liczbach rywali wręcz zmiażdżyła - drugiego Lecha zdystansowała na dziesięć punktów.
Nic więc dziwnego, że po zmianie regulaminu to jej piłkarze czują się najbardziej pokrzywdzeni. Najostrzej zareagował Marek Saganowski, który reformę nazwał "parodią" i "kradzieżą". - Cały czas mówi się o najlepszych ligach świata, a wymyślane jest coś, co w ogóle nie ma przełożenia w Europie – grzmiał snajper.
Legia nie powinna narzekać?
Z taką opinią nie do końca zgadza się były szkoleniowiec warszawskiego zespołu Maciej Skorża. - Zamiast narzekać, na miejscu legionistów, skupiłbym się na tym, co mogą zyskać. Przed rywalizacją w europejskich pucharach dodatkowe mecze z Wisłą czy Lechem są bardzo cenne. Kiedy pracowałem w ekstraklasie, bardzo brakowało mi takich pojedynków i żałowałem, że w rundzie rozgrywa się tylko po jednym takim spotkaniu - mówi Skorża.
Ale nawet podział punktów nie sprawił, że Legia przestała być murowanym faworytem. Oprócz okazałej-pięciopunktowej przewagi nad Lechem, warszawski zespół ma dziś w ręku jeszcze jeden atut - z "Kolejorzem" zagra u siebie. Mecz przy Łazienkowskiej może zadecydować o mistrzostwie, ale równie dobrze może nie mieć żadnego znaczenie, bo spotkanie zaplanowano na ostatnią kolejkę.
Atak na pudło
Jeszcze jesienią wydawało się, że jedyną drużyną, będącą w stanie zagrozić legionistom jest Wisła. Piłkarze Smudy długo byli w czubie, pierwszą porażkę zanotowali dopiero w 13. kolejce, ale na wiosnę kompletnie uszło z nich powietrze. W dziewięciu tegorocznych meczach zdobyli zaledwie osiem punktów. Na samym finiszu przegrali cztery spotkania z rzędu, w tym z Widzewem, Zagłębiem i Podbeskidziem, a więc ekipami, którym dziś pozostaje walka o utrzymanie.
Dla "Białej Gwiazdy" miejsce na pudle będzie szczytem marzeń. Decydujące zmagania krakowianie rozpoczynają bez kilku podstawowych piłkarzy a Franciszek Smuda skład musi uzupełniać armią juniorów, zapewne ambitną, ale jeszcze niedoświadczoną.
Reforma sprawia, że z grupy mistrzowskiej szanse na puchary ma każdy. Po pierwszej części sezonu i w tak nieprzewidywalnej lidze jak nasza ekstraklasa nikt nie odważy się przekreślać szans trzeciego w tej chwili i rewelacyjnie spisującego się Ruchu. Coś do udowodnienia ma również Dariusz Wdowczyk, którego Pogoń w tym sezonie potrafiła między innymi rozbić 5:1 Lecha.
Bez presji powinien grać Zawisza, chociaż przez najbliższe tygodnie będzie myślami przy nadchodzącym starciu z Zagłębiem w Pucharze Polski. Starciu historycznym i wyjątkowym, bo jeśli beniaminek wygra, to trofeum zdobędzie pierwszy raz w swojej historii a na dodatek zostanie pierwszym klubem, który wywalczy sobie przepustkę do "Europy".
Przedłużona nadzieja Widzewa
Nie mniej ciekawie będzie w grupie spadkowej. W niej najbardziej musi zaskakiwać obecność Śląska, którego kilku piłkarzy zna jeszcze smak zdobytego niedawno mistrzostwa Polski. Wrocławianom nic nie pomogła ani kapitalna dyspozycja największego objawienia tego sezonu – Portugalczyka Marco Paixao, ani roszada na stanowisku trenera. Zamiast bić się o puchary, drużyna z Dolnego Śląska będzie przez najbliższe tygodnie starała się uniknąć kompromitacji.
W podobnej sytuacji jest Zagłębie – klub, w który co roku pompuje się miliony złotych, a który notorycznie zawodzi oczekiwania swoich kibiców. Jedyną szansą na uratowanie sezonu dla "Miedziowych" jest triumf we wspominanym wcześniej Pucharze Polski. Nie można wykluczyć scenariusza, że latem w europejskich pucharach będzie reprezentować nasz kraj pierwszoligowiec.
Podział punktów przedłużył nadzieje kibiców z Łodzi. Ostatni w tabeli Widzew mimo, fatalnej postawy jesienią, traci do będącego tuż nad kreską Podbeskidzia tylko pięć punktów. Żeby marzyć o utrzymaniu ligowego bytu, musi jednak zacząć punktować na wyjeździe. W tym sezonie idzie mu to fatalnie. Z boisk rywali przywiózł zaledwie jeden punkt, z boiska Lechii. Tyle, że ta gra dziś o zupełnie inne cele.
TERMINARZ 31. KOLEJKI Piątek: Cracovia - Podbeskidzie (godz. 18.00) Lech - Wisła (20.30)
Sobota: Śląsk - Zagłębie (15.30) Jagiellonia - Piast (18.00) Legia - Zawisza (20.30) Niedziela: Korona - Widzew (15.30) Ruch - Lechia (18.00) Poniedziałek: Pogoń - Górnik (18.00)
Autor: gosz / Źródło: sport.tvn24.pl