Miały być nagrody dla wszystkich nauczycieli po ponad tysiąc złotych z okazji 250. rocznicy utworzenia Komisji Edukacji Narodowej oraz bony na laptopy - też dla każdego nauczyciela - po 2,5 tysiąca złotych. Wszystko w okolicach Dnia Nauczyciela i - tak się akurat złożyło w kalendarzu - wyborów parlamentarnych. Ale nauczyciele powiedzieli "sprawdzam" i wyszło trochę jak w dowcipie o radiu Erewań. Tyle że mało komu jest do śmiechu.
"Jak widać, rząd wyliczył cenę jednego głosu wyborczego na 900 zł. Za taką kwotę zamierza kupić nauczycieli" - piszą na początku czerwca na Facebooku działacze i działaczki skupieni w inicjatywie "Protest w wykrzyknikiem". Ale proszę się nie przywiązywać do tej kwoty - niejeden nauczyciel dostanie na konto jeszcze mniej. Ile i dlaczego? O tym za chwilę.
Równie dziwnie wygląda rządowa obietnica bonów na laptopy dla nauczycieli. Mieli dostać wszyscy, a tymczasem okazuje się, że na razie na pewno dostaną ci, którzy uczą w konkretnych klasach szkół podstawowych. Pracujący w przedszkolach i szkołach ponadpodstawowych muszą jeszcze poczekać. Jak długo?
W przeddzień Dnia Nauczyciela i na chwilę przed wyborami parlamentarnymi sprawdzamy, co rządzący tylko w tym roku obiecali nauczycielom. I jak wygląda realizacja tych obietnic.
Nagroda specjalna
- Nasza polityka gospodarcza to polityka, która charakteryzuje się zrównoważonym rozwojem i podziałem owoców wzrostu gospodarczego - mówi premier Mateusz Morawiecki podczas konferencji prasowej o zmianach w ustawie budżetowej. Jest 9 czerwca 2023 roku. Premier zapowiada także wypłatę dodatkowego świadczenia dla nauczycieli w wysokości 1125 zł brutto. Ten dodatek to jeden z efektów porozumienia pomiędzy premierem i NSZZ "Solidarność" dwa dni wcześniej, 7 czerwca. Obecna na konferencji minister finansów Magdalena Rzeczkowska chwali nowy jednorazowy dodatek: - Rzeczywiście jest to specjalna nagroda dla każdego nauczyciela.
Czy naprawdę nagroda? I za co? Świadczenie ma być jednorazową nagrodą specjalną dla każdego nauczyciela z okazji 250. rocznicy powołania do życia Komisji Edukacji Narodowej. Doszło do tego 14 października 1773 roku - na pamiątkę tego właśnie wydarzenia co roku 14 października obchodzony jest w Polsce Dzień Edukacji Narodowej, popularnie zwany Dniem Nauczyciela.
Porozumienie między premierem i Solidarnością dotyczyło między innymi wynagrodzeń w sferze budżetowej. Z kolei nauczyciele od dobrych kilku lat są w Polsce tą grupą zawodową, która zarabia fatalnie.
W 2019 roku w całej Polsce nauczyciele strajkowali, aby wprowadzona została podwyżka w wysokości 1000 zł dla pracowników pedagogicznych, domagano się także większych nakładów na oświatę z budżetu, zmiany oceny pracy nauczycieli, ścieżki awansu oraz dymisji minister Anny Zalewskiej.
Rząd PiS przetrzymał ten strajk. Po strajku fala odejść ze szkoły wyraźnie nabiera siły, a liczba ofert pracy publikowanych przez kuratoria – wzrasta. Ten ostatni trend śledzi na swojej stronie "Dealerzy Wiedzy" na Facebooku nauczyciel Robert Górniak.
Teraz, w kończącej się właśnie kampanii wyborczej, niejedno ugrupowanie obiecywało coś nauczycielom, m.in. podwyżki. Koalicja Obywatelska zapowiada co najmniej 30 proc. podwyżki nauczycielskich zarobków. Koszt tej obietnicy to - jak wyliczała na antenie TVN24 posłanka Katarzyna Lubnauer - dodatkowe 17-18 mld zł. I zapewniała, że te pieniądze można znaleźć w budżecie państwa.
Lewica zapowiada z kolei podwyżki dla nauczycieli o co najmniej 20 proc., Trzecia Droga proponuje wzrost nakładów na edukację z obecnych niecałych 5 proc. do 6 proc. PKB.
Rządzący Polską od ośmiu lat PiS nie ma w programie podwyżek dla nauczycieli. Podobnie jak Konfederacja. Pensje nauczycieli oczywiście co rok rosną, ale wynika to raczej z tego, że pensja nauczyciela stażysty po podwyżkach płacy minimalnej jest poniżej wynagrodzenia minimalnego.
1125 zł, czyli tak naprawdę ile?
Wróćmy jednak do konferencji z 9 czerwca, na której premier zapowiedział dodatkowe jednorazowe świadczenie dla nauczycieli. Do wypłacenia akurat na chwilę przed wyborami, których prawdopodobny termin już oscyluje wokół połowy października, a więc i nauczycielskiego święta, które przypada 14 października. Oficjalny termin wyborów na 15 października prezydent Andrzej Duda wyznaczy na początku sierpnia.
Tymczasem jest początek czerwca, nauczyciele biorą do rąk kalkulatory. Zaczyna się liczenie realnej wysokości wynagrodzenia, czyli kwoty netto, na rękę. W internecie zaczyna krążyć kwota - 900 zł. "Jak widać, rząd wyliczył cenę jednego głosu wyborczego na 900 zł. Za taką kwotę zamierza kupić nauczycieli" - piszą na Facebooku działacze i działaczki skupieni w inicjatywie "Protest w wykrzyknikiem", która powstała podczas nauczycielskiego strajku w 2019 roku. Nagrodę specjalną nazywają "Ochłap +".
Oho! Rząd postanowił rzucić nam ochłapową kiełbasę wyborczą, czyli 900 zł "nagrody specjalnej" dla każdego nauczyciela z...
Posted by Protest z Wykrzyknikiem on Thursday, June 8, 2023
Ale jeśli liczyć dalej, okazuje się, że i tych dodatkowych 900 zł może nie być w nauczycielskim portfelu. "Głos Nauczycielski" 11 października pisze o kwocie 766,39 zł - tyle, według Związku Nauczycielstwa Polskiego, wyniesie wypłata jednorazowej nagrody ustanowionej w 250. rocznicę utworzenia Komisji Edukacji Narodowej. Bo trzeba odliczyć m.in. składkę chorobową, rentową, zaliczkę na podatek itd. - wyliczają związkowcy i prezentują specjalną grafikę.
Czy członkowie ZNP nie przesadzają? Jeszcze 11 października okazuje się, że nie. Ich wyliczenia potwierdza Ministerstwo Finansów, pytane o sprawę przez Serwis Samorządowy PAP: "Kwota netto nagrody dla nauczyciela będzie zależała od jego indywidualnej sytuacji. W przypadku nauczyciela nieprzekraczającego progu podatkowego będzie to kwota 767 PLN, natomiast w przypadku nauczyciela do 26 roku życia (nieodprowadzającego podatku dochodowego) będzie to kwota około 890 PLN".
Do samorządów trafiło 938 mln złotych z przeznaczeniem na nagrodę specjalną dla nauczycieli z okazji 250. rocznicy utworzenia Komisji Edukacji Narodowej - czytamy dalej w wypowiedzi Ministerstwa Finansów dla Serwisu Samorządowego PAP.
Nagroda nie dla każdego
O nagrodę specjalną pytam nauczyciela jednej z warszawskich szkół publicznych. Woli zachować anonimowość.
- Szczerze? Uważam, że taka nagroda nic nie zmieni. To jest tylko kiełbasa wyborcza. Ona jest też chyba po to, żeby pokazać "daliśmy". Jak będzie strajk, kolejne protesty, to rządzący powiedzą "dostaliście nagrodę". Ona jest tylko po to. Biorąc pod uwagę wzrastającą inflację, ta kwota to kropla w morzu potrzeb nauczycielskich. Jeśli taka suma byłaby wypłacana nam co miesiąc, to byłaby zauważalna zmiana. Ja po prostu wolałbym dostać normalną pensję, a nie nagrodę nie wiem za co i to w takiej kwocie. Pracuję w wymiarze przekraczającym pensum, muszę dorabiać na korepetycjach, aby się utrzymać. Niestety, taka nagroda to dla mnie jak splunięcie w twarz i pokazanie braku szacunku dla mojej pracy.
CZYTAJ TAKŻE: "RZUCAJĄ NAUCZYCIELI NA POŻARCIE". BO ŻADNI Z NICH WYBORCY PIS I JESZCZE W WIĘKSZOŚCI KOBIETY? >>>
O nagrodzie rozmawiam też z Martą Szymczyk z Łodzi, znaną w sieci jako "Nieszablonowa pedagożka". 10 października 2023 r. w Zamku Królewskim w Warszawie otrzymała wyróżnienie w konkursie "Nauczyciel Roku".
- Ta "nagroda" od rządzących jest wyrazem braku szacunku, a przede wszystkim braku zrozumienia dla prawdziwych potrzeb edukacji i systemu oświaty. Jej jednorazowość w tak gorącym okresie politycznym dla kraju, jakim są wybory, jest jednoznaczna. Szkoła i nauczyciele nie potrzebują dodatków, a systemowego wsparcia i rozwiązań, które zapewnią oświacie przede wszystkim spokój i stabilność. Znaczne podniesienie pensji nauczycielskich byłoby prawdziwym wyrazem uznania dla naszej pracy, a tak mamy, co mamy. Po wieloletniej i systematycznej pracy aktualnego rządu w obszarze poniżania nauczycieli i nauczycielek to tylko kolejny dowód na to, że wszelkie protesty, głosy sprzeciwu i oddolne działania aktywistów i aktywistek edukacyjnych są po prostu konieczne.
Czy rzeczywiście nagroda jest dla każdego pracującego w oświacie? Okazuje się, że nie do końca. Nagrody nie otrzymają nauczyciele, którzy przebywają na urlopie bezpłatnym oraz pracownicy administracyjni i techniczni w placówkach. Nagroda nie trafi więc do sekretarki, zaopatrzeniowca, woźnej, konserwatora - każdej osoby, która dba o szkołę naszych dzieci, choć nie jest nauczycielem czy nauczycielką. Jak łatwo się domyślić, nie spotkało się to ze zrozumieniem tej części pracowników placówek oświatowych. W tej sprawie także ZNP zwróciło się do swoich członków: "Koleżanki i Koledzy, rozumiemy Wasze rozgoryczenie w kwestii nagród z okazji 250 rocznicy utworzenia KEN, prosimy jednak o rozwagę. Najgorszą rzeczą jest skłócenie środowiska. Decyzje, które podjęto, sprzyjają temu, abyśmy się podzielili".
Nagroda KEN nie przysługuje również nauczycielom i nauczycielkom, którzy prowadzą placówki jako osoby samozatrudnione i pracują na stanowisku nauczyciela. Czyli - prowadzisz firmę (np. przedszkole), zatrudniasz pracowników, sam pracujesz u siebie, to nie jesteś w stosunku pracy i nagrody nie dostaniesz. Podobny problem jak ten z zakupem okularów w jednoosobowej działalności gospodarczej. Zatrudnieni przez jednoosobowego przedsiębiorcę pracownicy otrzymają dofinansowanie do zakupu okularów, ale tych samych okularów przedsiębiorca sam sobie jednak sfinansować nie może, bo to już korzyść osobista.
Bony na laptopy też nie dla wszystkich
Nagrody z okazji 250. rocznicy utworzenia Komisji Edukacji Narodowej to nie jedyna obietnica rządzących skierowana do nauczycieli, której realizacja trzeszczy w zderzeniu z rzeczywistością. Są też bony na laptopy dla nauczycieli. Jednak - jak okazało się niedawno - nie dla wszystkich.
Jak to możliwe?
Zacznijmy od początku tego roku. 29 stycznia minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek informuje - m.in. na antenie Polsat News - że po zakończeniu przetargu na laptopy dla uczniów będzie też program, w ramach którego laptopy zostaną przekazane nauczycielom.
CZYTAJ TAKŻE: MINISTER CIESZYŃSKI DA KAŻDEMU MŁODEMU POLAKOWI KOMPUTER. I TWIERDZI, ŻE NIE PROWADZI KAMPANII >>>
21 kwietnia - konferencja prasowa ministra cyfryzacji Janusza Cieszyńskiego. Minister mówi o nowej ustawie o wspieraniu kompetencji cyfrowych uczniów i nauczycieli. - Ustawa wprowadza bon na zakup komputera dla każdego nauczyciela - zapowiada minister Cieszyński. - To będzie bon o wartości 2500 zł. Bon będzie przysługiwał nauczycielowi raz na pięć lat.
Minister zapowiada jeszcze, że nauczyciele sami będą mogli wybrać sprzęt, jaki kupią, korzystając z bonu - byle sprzęt spełniał wymogi Ministerstwa Edukacji i Nauki.
26 maja ustawa, o której mówił minister Cieszyński, jest procedowana w Sejmie. W informacji o tych pracach oraz uchwaleniu ustawy na profilu Sejm RP na platformie X (dawniej Twitter) również pada sformułowanie o "bonie dla nauczycieli".
Ustawa wchodzi w życie 7 lipca. Jeszcze 17 lipca w oficjalnej informacji na stronie MEiN pt. "Laptopy dla czwartoklasistów i bony dla nauczycieli" mowa jest - nie tylko w tytule, ale i w treści - o "nauczycielach". Wśród nauczycieli panuje więc powszechne przekonanie, że bon na dofinansowanie sprzętu otrzyma i zrealizuje każdy zainteresowany. Nauczyciele czekają.
Wreszcie 29 września pojawia się rozporządzenie do ustawy. A w nim niespodzianka, dla niektórych przykra. Okazuje się, że nie wszyscy nauczyciele mają szansę na bony na laptopy już teraz. Z rozporządzenia wynika jasno, że prawo do zakupu sprzętu z dofinansowaniem w wysokości 2,5 tys. zł mają w pierwszej kolejności jedynie ci nauczyciele i wychowawcy, którzy w szkołach podstawowych w klasach IV - VIII prowadzą z uczniami i uczennicami zajęcia oraz pracownicy pedagogiczni, uczący w tych klasach.
Bon na sprzęt nie trafi na razie do nauczycieli i nauczycielek:
- edukacji przedszkolnej,
- uczących w klasach I-III w podstawówkach,
- pracujących w szkołach ponadpodstawowych - w liceach, technikach, szkołach branżowych,
- pracujących w bursach i świetlicach.
Nauczyciele: znów chcą nas podzielić
- Ten podział w dostępności do korzystania z dofinansowania do zakupu sprzętu jest dla mnie niezrozumiały - mówi Karolina Prus-Wirzbicka, nauczycielka działająca w inicjatywie "SOS dla edukacji". - To dzielenie nauczycieli. Jaki sygnał dostają osoby pracujące z młodszymi dziećmi lub w szkołach ponadpodstawowych? Że postęp technologiczny ich nie dotyczy? Że mają do dyspozycji tylko nożyczki i folie na rzutnik z ubiegłego stulecia, a jak chcą komputera, to na razie mają korzystać z własnego?
"Bo historyk w liceum korzysta z pergaminu, pióra gęsiego i liczydła", "Serio? Jeszcze w tym podzielić nauczycieli?" - można przeczytać na Facebooku, na grupie "Pokój Nauczycielski".
O ocenę pomysłu Ministerstwa Edukacji i Nauki oraz Ministerstwa Cyfryzacji pytam także nauczyciela Jacka Staniszewskiego. - Kompletnie niezrozumiałe jest dzielnie nauczycielek i nauczycieli pod względem dostępu do dotacji komputerowej. Jest to jeszcze jeden dowód na to, że ktoś tam widzi jakieś różnice między nauczycielem podstawowym a licealnym, których nie ma. Pod względem przygotowania się do lekcji, tworzenia i edycji materiałów multimedialnych, sprawdzenia prac, wypełniania tabel z dziennikiem elektronicznym, kontaktu z uczennicami i uczniami – trudno sobie wyobrazić jakieś różnice. Czy nauczycielka wychowania fizycznego z VIII b potrzebuje większego dostępu do komputera niż polonistka o rok starszych dzieci z I a w liceum?
2 października ZNP zwraca się do Ministerstwa Cyfryzacji. Związek wskazuje, że rozporządzenie, na mocy którego ma być realizowane wsparcie dla nauczycieli, nie pokrywa się znaczeniowo z ustawą, której towarzyszy. Słowem - w ustawie mowa jest o szerszej grupie nauczycieli uprawnionych do otrzymania bonu, a w rozporządzeniu, na podstawie którego procedowane będą wnioski, ta grupa jest zawężona. Do chwili publikacji tego tekstu ZNP nie otrzymało odpowiedzi z ministerstwa.
Za to 5 października Ministerstwo Cyfryzacji opublikowało na swojej stronie informację pt. "Każdy nauczyciel dostanie bon na laptopa". Czytamy w niej m.in.: "Nieprawdą jest, że nie wszyscy nauczyciele otrzymają bon na laptop w ramach projektu zawartego w ustawie o rozwoju kompetencji cyfrowych. Bon o wartości 2500 zł trzymają wszyscy uprawnieni nauczyciele, natomiast działanie zostało podzielone na etapy i w pierwszej kolejności możliwość skorzystania z bonu będą mieli nauczyciele, którzy m.in. uczą w klasach 4-8 szkół podstawowych. Kolejne grupy nauczycieli otrzymają wsparcie do końca trwającego roku szkolnego".
Kiedy otrzymają je nauczyciele w szkołach ponadpodstawowych, a kiedy pracujący w przedszkolach? Tego nie sposób się dowiedzieć. W rozporządzeniu nie ma takiego terminarza, nie podaje go też Ministerstwo Cyfryzacji.
- Każdy osoba pracująca w szkole korzysta z narzędzia, jakim jest laptop - mówi Karolina Prus-Wirzbicka. - Nauczyciel przygotowuje materiały dla uczniów, prowadzi także dokumentację, koresponduje z rodzicami, korzysta z dziennika elektronicznego, gromadzi materiały. Nauczyciele po prostu przygotowują lekcje, korzystając z komputerów. To standard. Niezależnie więc od tego, czy jest się nauczycielem w szkole podstawowej, czy ponadpodstawowej – to laptop lub komputer są podstawowymi narzędziami pracy. I nauczyciele wykonują pracę na prywatnym sprzęcie. Teraz część dostanie sprzęt służbowy, a część nadal będzie musiała pracować na własnych komputerach.
Co dalej? Bon na krzesło?
- Programem "bon na laptopa" rząd zwalnia się z odpowiedzialności za problem. To szkoła powinna zapewnić nauczycielowi narzędzia pracy. Co będzie dalej? "Bon na krzesło i biurko", żeby nauczyciel miał na czym siedzieć, bo w szkole nie ma warunków do pracy? - pyta Maciej Broniarz, ekspert bezpieczeństwa systemów IT. - Pomijam fakt, że w czasie pandemii COVID-19 nauczyciele sami wyposażyli się w niezbędny sprzęt, więc projekt bonu jest trochę za późno. Gdyby chcieć zrealizować to dobrze, to nauczyciele dostaliby laptopy kupione centralnie, co pozwala uzyskać dużo lepsze ceny i zwalnia nauczyciela z konieczności rozgryzania, jaki sprzęt należy kupić.
A jeśli już ktoś jest posiadaczem laptopa?
Jeśli nauczyciel dostanie bon na 2,5 tys. zł i zakupi sprzęt, to niejasne jest, czy to sprzęt służbowy, czy prywatny. Sytuacja komplikuje się dodatkowo, jeśli nauczyciel wykorzysta bon na dofinansowanie do zakupu droższego sprzętu, co przy cenach laptopów nie jest wcale trudne. Kto wtedy będzie właścicielem laptopa? Jak zadbać o bezpieczeństwo takiego sprzętu? A oprogramowanie? Kto zapewni jego zakup?
Maciej Broniarz: - Taki laptop powinien być wyposażony w niezbędne oprogramowanie biurowe, program antywirusowy i mechanizmy bezpieczeństwa. Dzięki temu nauczyciel miałby działające, bezpieczne narzędzie pracy, z zapewnionym wsparciem technicznym. Rozumiem, że byłoby to trudniejsze w realizacji, ale robienie rzeczy na szybko i bez sensu mija się z celem. De facto podobny problem jest z laptopami dla uczniów - chociaż akurat tutaj rząd zrozumiał zalety centralnego zakupu. Szkoda, że przy sprzęcie dla nauczycieli rządzący poszli na łatwiznę. Przecież korzystający z rządowych limuzyn nie muszą w nich sami zmieniać oleju - dlaczego zatem koszty obsługi i utrzymania sprzętu przerzucają na nauczycieli?
A sam pomysł na laptop dla nauczyciela? Może nie jest to zły kierunek? Pytam nauczyciela z Warszawy, który wolał nie ujawniać swoich danych. - Po pierwsze 2,5 tysiąca to niewiele, jeśli chce się kupić porządny sprzęt. Trzeba dołożyć drugie tyle, żeby był porządniejszy. Po drugie, mogę ten sprzęt zamówić tylko w wybranych sklepach, a tam niekoniecznie jest taniej czy konkurencyjnie. Po trzecie, ja już mam komputer, kupiłem go, wykorzystując bon na zakup sprzętu w czasie pandemii. Teraz nie potrzebuję kolejnego laptopa. Przydałyby mi się natomiast inne urządzenia: porządna drukarka, nowa kamera, tablet graficzny, niszczarka, głośniki, słuchawki, oprogramowanie. Żadnej z tych rzeczy nie kupię za bon.
Laptopy dla uczniów akurat na wybory
"Nowoczesny sprzęt będzie stałym elementem polskiego systemu oświaty. Program zakłada, że każdy uczeń IV klasy szkoły podstawowej w Polsce otrzyma na własność bezpłatny laptop. Sprzęt może być wykorzystany do nauki, rozwoju kompetencji cyfrowych, talentów i zainteresowań" - to fragment komunikatu na stronie Ministerstwa Edukacji i Nauki z 23 sierpnia.
Tego samego dnia minister Przemysław Czarnek mówi: - Kontynuujemy i to z wielkim rozmachem proces informatyzacji polskich szkół i wyposażamy uczniów w sprzęt komputerowy. W przeciwieństwie do naszych przeciwników inwestujemy ogromną ilość środków w rozwój szkolnictwa.
Sprzęt już po tej zapowiedzi trafia etapami do prawie 300 tysięcy uczniów z 50 regionów, w których rozstrzygnięto przetargi. Ministerstwo Cyfryzacji określiło parametry sprzętu i wybrało dostawców.
W czerwcu, kilka tygodni przed uchwaleniem ustawy, na mocy której do szkół trafi sprzęt, ukazuje się raport UNESCO "Technologia w edukacji". Już we wstępie czytamy, że uznawanie rozwiązań technologicznych za uniwersalne narzędzie, odpowiednie do stosowania w każdej sytuacji edukacyjnej, to źle rozumiany postęp. Badacze uzasadniają - najpierw należy opisać, jakich zmian oczekujemy, stworzyć środowisko do realizacji programu, a na końcu zapewnić sprzęt i odpowiednie wsparcie techniczne.
Dawid Łasiński, czyli "Pan Belfer nauczyciel z Internetów", pisze 7 września 2023 r. na swojej stronie na Facebooku:
Dać gratis kartonik ze sprzętem jest łatwo. Stworzyć system przyjazny dla nauczycieli, uczniów, administracji i rodziców, to już wyzwanie... Gdyby tak ktoś miał odwagę nie iść na skróty.
Do dziś nie ruszyła platforma edukacyjna MeduM, na którą przeznaczono 29 milionów złotych. Wedle założeń miała być edukacyjnym odpowiednikiem TikToka, zawierającym materiały edukacyjne prezentowane w przystępnej i zrozumiałej dla uczniów formie.
Z laptopami dla uczniów ruszyli za to do szkół politycy PiS:
- 20 września w szkole podstawowej w Telatynie laptopy prezentuje i wręcza osobiście poseł Tomasz Zieliński, piątka na chełmskiej liście PiS w wyborach parlamentarnych;
- 27 września w Ełku komputery w szkole przekazuje poseł Jerzy Małecki, szóstka na liście PiS w Olsztynie;
- 28 września w gminie Lipusz komputery przekazuje osobiście Marcin Horała, czwórka na liście PiS w Gdyni i okolicznych powiatach;
- 29 września - minister Janusz Cieszyński (jedynka na liście PiS w Olsztynie) osobiście przekazuje laptopy szkole w Gietrzwałdzie;
- 2 października w Zespole Szkół Salezjańskich w Łodzi laptopy przekazuje Waldemar Buda, minister rozwoju i technologii, dwójka na liście wyborczej PiS w Łodzi;
- 10 października laptopy uczniom i uczennicom szkoły baletowej w Warszawie przekazuje osobiście Piotr Gliński, minister kultury i dziedzictwa narodowego, jedynka na warszawskiej liście PiS.
Nowe laptopy dla Zespołu Szkół Salezjańskich w Łodzi! 👩💻🧑💻 ✅️ 94 laptopy trafiły do Zespołu Szkół Salezjańskich w...
Posted by Ministerstwo Rozwoju i Technologii on Monday, October 2, 2023
edukacji przedszkolnej,
uczących w klasach I-III w podstawówkach,
pracujących w szkołach ponadpodstawowych - w liceach, technikach, szkołach branżowych,
pracujących w bursach i świetlicach.
20 września w szkole podstawowej w Telatynie laptopy prezentuje i wręcza osobiście poseł Tomasz Zieliński, piątka na chełmskiej liście PiS w wyborach parlamentarnych;
27 września w Ełku komputery w szkole przekazuje poseł Jerzy Małecki, szóstka na liście PiS w Olsztynie;
28 września w gminie Lipusz komputery przekazuje osobiście Marcin Horała, czwórka na liście PiS w Gdyni i okolicznych powiatach;
29 września - minister Janusz Cieszyński (jedynka na liście PiS w Olsztynie) osobiście przekazuje laptopy szkole w Gietrzwałdzie;
2 października w Zespole Szkół Salezjańskich w Łodzi laptopy przekazuje Waldemar Buda, minister rozwoju i technologii, dwójka na liście wyborczej PiS w Łodzi;
10 października laptopy uczniom i uczennicom szkoły baletowej w Warszawie przekazuje osobiście Piotr Gliński, minister kultury i dziedzictwa narodowego, jedynka na warszawskiej liście PiS.
Autorka/Autor: Iga Kazimierczyk - prezeska Fundacji "Przestrzeń dla Edukacji", dr pedagogiki, liderka inicjatywy "Wolna szkoła"
Źródło: tvn24.pl