|

Niech się pani cieszy, że pani dziecko ma wszy. Skąd się wzięły i czy z nami zostaną

Klientka salonu Ewy Kopeć
Klientka salonu Ewy Kopeć
Źródło: mamyzglowy.pl

Kiedyś uważano, że wszy są korzystne dla zdrowia. Matki, iskając dzieciom głowy, zostawiały kilka sztuk. Do dzisiaj nie ma lepszej technologii do walki z wszawicą niż iskanie, które może być fajnym sposobem na wspólne spędzanie czasu. O odwiecznym współżyciu ludzi i wszy opowiadają bizneswoman Ewa Kopeć i entomolog Paulina Kozina. 

Artykuł dostępny w subskrypcji

- Mówię mamom: niech się pani cieszy, że pani dziecko ma wszy, bo to znaczy, że z dzieckiem jest wszystko w porządku, że ma normalne relacje z rówieśnikami, że ma kolegów i koleżanki - mówi Ewa Kopeć. Od czterech lat w kilku miastach prowadzi salony, w których pielęgniarki usuwają wszy z ludzkich głów. Klientami jej firmy "Mamy z Głowy" są głównie dzieci (przychodzą z matkami) w wieku szkolnym i przedszkolnym. Pielęgniarki przeprowadzają zabiegi indywidualne także w domach klientów, poza tym masowe weryfikacje głów pod kątem wszawicy w placówkach edukacyjnych, warsztaty z odwszawiania dla rodziców, nauczycieli, opiekunów.

- Uczmy dzieci, czym są wszy, ale nie rezygnujmy z przytulania, nie zabraniajmy dzieciom kontaktów społecznych, to najgorsza możliwa opcja. One i tak będą się razem bawić, tylko jak sobie przypomną o naszym zakazie, to będą miały poczucie winy.

Dzieci lubią wszy, widzimy to w naszych salonach. Ciekawią je, nadają im imiona, konkurują między sobą, kto ma więcej, kto ma większe. Nie czują do nich obrzydzenia, to dopiero dorośli przekazują im negatywne emocje związane z wszami. Matki mają tendencję do obwiniania dzieci, że przyniosły wszy do domu. Wielokrotnie byłam świadkiem takich rozmów. Czy któraś matka ma pretensje, że dziecko dostało zapalenia ucha? Nie. Podczas gdy jedno i drugie tak samo nie jest wynikiem zaniedbań ani ze strony matki, ani ze strony dziecka.

Tak jak komary wszy jednych ludzi lubią bardziej niż innych. To obserwacja niepotwierdzona badaniami. Nie wiadomo, skąd to wynika, czy chodzi o grupę krwi, ph skóry, zapach potu, ale niektórzy mają tendencję do łapania wszy. Kolejna obserwacja: pierwsza infestacja zwiększa ryzyko kolejnej, jakby wszy zostawiały na żywicielu chemiczny ślad. Można wiele zrobić, żeby zapobiegać wszawicy: spinać dziecku ciasno włosy, przeglądać często, zanim zacznie się drapać, bo to znaczy, że na jego głowie żyje już kolejne pokolenie wszy, a kiedy już je ma, powiedzieć o tym w szkole.

Matki mówią: moje dziecko przyniosło wszy z przedszkola. Ja się zawsze z tego śmieję, że to absolutnie nigdy nie są nasze rodzinne wszy, tylko od kogoś. Ale jeśli naszemu dziecku ktoś je przekazał, to ono mogło zarazić kolejne dzieci, hodując wszy na swojej głowie przez kilka tygodni. Dlatego interwencja na poziomie głowy naszego dziecka będzie skuteczna w ograniczonym stopniu. Jeśli nie będziemy rozmawiać z rodzicami kolegów i koleżanek naszego dziecka o tym, że mieliśmy wszy, to one do nas wrócą. Nie będą to literalnie te same wszy, ale kolejne pokolenia, wnuczkowie, prawnuczkowie tych, które miało nasze dziecko.

Wstyd, że ma się wszy, jest wszom na rękę. Z powodu wstydu zwalczamy je w tajemnicy i w samotności i one mają lepsze krążenie w środowisku. Walka z wszami to sport zespołowy. Nawrót wszawicy nie bierze się z niewypranej poduszki.

Powtarzam matkom, że wszy to jeden z mniejszych problemów, jaki się nam przydarza, najlepszy pasożyt, jakim można się w dzisiaj pochwalić. Nie przenoszą groźnych chorób, nie wymagają leczenia ogólnoustrojowego, nie trzeba podawać leków doustnych. Można się ich pozbyć w jeden wieczór. Jak się porządnie wyczesze włosy, to nie jest potrzebny żaden preparat.

Wesz ludzka
Wesz ludzka
Źródło: mamyzglowy.pl

Matki większą część energii poświęcają sprzątaniu mieszkania zamiast sprzątaniu głowy i wierzą, że preparat z apteki to za nich załatwi. Stosują preparaty częściej i dłużej, niż zalecają producenci, którzy z kolei prześcigają się w deklaracjach skuteczności, a ludzkość przez wieki nie wynalazła lepszej technologii do walki z wszawicą niż wyczesywanie zwilżonych włosów gęstym, metalowym grzebieniem pasmo po paśmie, wycieranie grzebienia w biały papier i oglądanie papieru pod lupą, czy nic się tam nie rusza. Jak dojdziemy do wprawy, takie sprawdzające wyczesywanie głowy zabierze pięć minut, a jeśli znajdziemy wszy, wyczeszemy je w dwie, trzy godziny.

Wiele osób ma fantastyczne wspomnienia z posiadania wszy. Jak było fajnie, opowiadają, mama czesała mnie godzinami, trzymałam głowę na jej kolanach i żeśmy rozmawiały. Brakuje mi dzisiaj takiego podejścia do wszy. Mamy ręce zajęte grzebaniem we włosach, nie możemy grzebać wtedy w smartfonach. Dzieci wychodzą z naszych salonów i mówią pielęgniarkom: to był najlepszy dzień w moim życiu, chciałbym znowu mieć wszy.

Mówię matkom: zróbcie z tego fajny czas z dzieckiem.

Dla wszy ludzkiej człowiek ma najlepszą krew

Małgorzata Goślińska: Od dawna bada pani wszy?

Paulina Kozina, entomolog, Katedra Zoologii Bezkręgowców i Parazytologii Wydziału Biologii Uniwersytetu Gdańskiego: - Od doktoratu, czyli 10 lat. Nie wiem, czy ktokolwiek jeszcze w Polsce zajmuje się wszami tak na co dzień. Intensywnie badane były w czasie drugiej wojny światowej przez Rudolfa Weigla we Lwowie. W Polsce znanym specjalistą od wszy był doktor Feliks Piotrowski, naukowiec z Gdańska. Przypominamy sobie o nich, gdy jest nagły wysp w szkołach i wtedy zwykle wszyscy się dziwią: ojej, to wszy wciąż są. Są i mają się dobrze. Ja skupiam się na wszach pochodzących od małych ssaków, najczęściej gryzoni, bo łatwiej pozyskać materiał do badań, a i dużo jest jeszcze do odkrycia w tym kierunku.

To inne wszy niż te które ma człowiek?

- Wesz ludzka bytuje tylko u człowieka. Próbowano hodować ją na innych gatunkach zwierząt. Najdłużej wytrzymywała na śwince morskiej i kawii. Albo nie dosięga aparatem gębowym do naczyń krwionośnych żywiciela, albo nie potrafi strawić krwinek i substancje zawarte w krwinkach krystalizują się w jej jelitach, rozrywając ją od środka. Może pić inną krew niż ludzka, ale to jej szkodzi. Człowiek ma dla niej najlepszą krew.

Odkryto ponad 540 gatunków wszy, a szacuje się, że może być ich 1500. 70 procent związanych jest tylko z jednym żywicielem.

Paulina Kozina, entomolog
Paulina Kozina, entomolog
Źródło: archiwum prywatne

Łatwiej pani zdobyć wesz od gryzonia niż od człowieka?

- Często ogłaszam na swoim blogu, że szukam wszy, podaję swój adres i mało kto wysyła. Zwykle otrzymuję je od rodziny, od znajomych, od pani Ewy Kopeć, która zawodowo usuwa wszy z ludzkich głów, od tych, co mnie znają i wiedzą, że to tylko badania. Ludzie się boją.

Czego?

- Że udostępnię ich dane, że będę wiedziała, że u nich w domu jest wszawica. Po prostu wstydzą się, że mają wszy. Panuje przekonanie, że wesz bierze się z brudu. A to naturalny pasożyt dzieci, najmniej problematyczny. Choć dla tych, których obrzydzają bezkręgowce, to jest problem.

Ewa Kopeć lubi powtarzać, że "wszy śpią również na głowach naszych zadbanych dzieci, na wykrochmalonych poduszkach w pastelowych pokojach". Powiedziała mi też, że po pandemii widziała dużo mniej dzieci z wszami niż wcześniej, za to spotkała takie dzieci, które miały tak intensywną wszawicę, że chyba od dawna nikt im nie zaglądał w głowy. Czy to nie wiąże się z zaniedbaniem?

- W takim przypadku można mówić o zaniedbaniu ze strony rodziców w tym sensie, że nie zwracają uwagi na dziecko. Ale nie jest to zaniedbanie higieny, nie ma to nic wspólnego z częstością mycia włosów.

Na początku wszawicy, kiedy tych wszy jest niewiele i są małe, niekoniecznie można je zauważyć, nawet jak ktoś przegląda w tym celu głowę. Albo można pomylić je z łupieżem, z wykwitami skórnymi, z innymi bezkręgowcami. Ja często dostaję zdjęcia cebulek włosowych z pytaniem, czy to nie gnida.

To dlaczego kojarzymy wszy z brudem?

- W czasach starożytnych uważano, że wszy rodzą się z brudu, a nie z jaj.

Nigdy nie żywiły się łojem, martwym naskórkiem, tym, co gromadzi się w niemytych włosach?

- Mówi pani o wszołach. Wszy zawsze żywiły się tylko i wyłącznie krwią.

Skąd się wzięły? Czytałam, że towarzyszyły człowiekowi od zarania.

- Pochodzą od gryzków. Gryzki, czyli psotniki, to małe organizmy obecne w każdym domu. Są wolno żyjące, nie pasożytują, nie gryzą, żywią się głównie grzybami, resztkami organicznymi.

W pewnym momencie taki gryzek "stwierdził", że fajnie jest przebywać w pobliżu jakiegoś zwierzęcia, i wprowadził się do gniazd, na początku do gniazd ptaków. Tam "doszedł do wniosku", że jak już ma ptaka pod ręką i ten ptak jest dla niego miły, bo coś mu tam daje zjeść, swoje odchody i pióra, to może on go podgryzie. W ten sposób wyewoluowały wszoły, powiedzmy - kuzyni wszy.

Wszoły żywią się między innymi zwierzęcą sierścią, martwym naskórkiem. Mają aparat gryzący, podgryzają ptaki i ssaki, ale jeszcze nie piją krwi. W którymś momencie wszoł "pomyślał", że może lepiej przenieść się z gniazda na gospodarza i podgryzać go jeszcze głębiej. Wykształcił aparat kłująco-ssący i tak powstały wszy, które żywią się wyłącznie krwią.

Proces ten trwał miliony lat i był bardzo skomplikowany. Wesz jest z człowiekiem od bardzo dawna, na pewno od czasów prehistorycznych, są na to dowody. Musiała się modyfikować, przystosowywać do nas. Kiedy człowiek zrzucił "futro", nie mogła już przebywać na całej powierzchni ludzkiego ciała.

Wszy ludzkie
Wszy ludzkie
Źródło: mamyzglowy.pl

Nie mają gdzie się podziać i szukają miejsca

Obecnie mamy dwa gatunki wszy: głowową i łonową.

Rozdzieliły się, bo mają do siebie daleko?

- Nie zawsze mają daleko. Wesz głowowa żyje na włosach głowy, ale łonowa przy dużej infestacji może bytować także na brwiach i rzęsach, a u mężczyzn na brodzie, bo tam są włosy troszkę podobne do łonowych.

Wszystko wskazuje na to, że ma to związek z utratą owłosienia przez człowieka. Rozdzieliły się i przystosowały morfologicznie do chwytania innego rodzaju włosów.

Głowowa siedzi na głowie, bo nie złapie grubszego włosa łonowego?

- Też niekoniecznie tak jest. Wesz utrzymuje się w sierści dzięki trzem parom odnóży, zakończonych wielkim pazurem, który wraz z palcowatym wyrostkiem goleni tworzy szczypce, służące do zaczepiania się o włosy. Zakres chwytny odnóży wszy głowowej wynosi optymalnie do 40 mikrometrów [tyle, co średnica przeciętnego ludzkiego włosa na głowie - red.], ale zauważa się, że chwytają też grubsze włosy. Jest kilka cech, które sprawiają, że wesz porusza się najlepiej po danym typie włosa, ale to nie wyklucza możliwości poruszania się po innych włosach.

Gryzoń na przykład ma podobną sierść na całym ciele i może mieć kilka gatunków wszy, które występują w różnych okolicach albo w tym samym miejscu, zupełnie sobie nie przeszkadzając. Cały czas jest to badane, ja też nad tym pracuję, dlaczego jedne gryzonie mają kilka gatunków wszy, a inne tylko jeden gatunek.

To, gdzie bytuje wesz, zależy nie tyle od rodzaju włosów, ale od zdolności wyczesywania się przez żywiciela. U gryzonia zwykle wszy są na grzbiecie - tam, gdzie on ich nie dosięga, nie wydrapie się ani nie wygryzie.

Wesz może się także poruszać po tkaninie, która ma nitkowatą strukturę podobną do włosa. Wcześniej był pogląd, że na ubraniach żyje osobny gatunek - wesz odzieżowa.

Ja do teraz byłam o tym przekonana.

- Dzisiaj już wiemy, że to ten sam gatunek - wesz głowowa. Przenosi się na odzież, gdy głowa jest mocno zawszawiona. Nie ma dostępu do jedzenia i woli już spaść.

Na forum pewnej popularnej platformy czytałam o przypadku pani, która poszła na spacer, a po powrocie do domu znalazła wesz na sukience. Na spacerze usiadła na ławce, na której wcześniej prawdopodobnie przebywała osoba o dużym zarażeniu wszami. Te wszy najwyraźniej z tej osoby spadły i jedna wdrapała się na tę panią.

Nie mają gdzie się podziać i szukają miejsca. Żyją w zagłębieniach bielizny, blisko skóry człowieka, bo oczywiście dalej piją krew. Raz na dzień muszą się napić, a przy wysokiej temperaturze częściej.

Ta wesz z ławki - jak ona mogła przeżyć? Ewa Kopeć twierdzi, że wesz, która spadnie z człowieka, jest niegroźna, bo to znaczy, że jest chora i słaba i nie da rady wrócić na ludzką głowę. Z kolei w broszurze udostępnianej na stronie rządowej przeczytałam, że "z włosów wypadają tylko martwe osobniki".

- Ta wesz miała szczęście, że szybko znalazła się w pobliżu następnego żywiciela. Na gładkich powierzchniach, takich jak ławka, wszy faktycznie nie są zbyt mobilne. Widziałam to, gdy podczas badań któraś spadła mi na blat.

Zdolności poruszania się wszy są duże i zależą głównie od dwóch czynników, które regulują ich żywotność - od temperatury i wilgotności. Przebywając w środowisku bardzo hermetycznym, jakim jest sierść, która zapewnia im odpowiednie warunki, poza żywicielem, niestety, szybko giną.

Jak szybko?

- W temperaturze powyżej 35 stopni Celsjusza przeżyją kilkanaście godzin do kilku dni. Optimum wszy to około 30 stopni - tyle, co przy samej skórze głowy pod włosami.

W bardzo niskiej temperaturze niektóre osobniki giną od razu. Inne przeżywają, ale tracą płodność, nie mogą się rozmnażać albo w jajach, które złożą, nie rozwinie się zarodek.

Czyli wystarczy wyjść na mróz bez czapki?

- Część dorosłych osobników wtedy zginie, jaja niekoniecznie. Są badania - dosyć stare i niepotwierdzone - że nawet po pobycie na śniegu wszy potrafią się jeszcze obudzić. Sama to zaobserwowałam. Schłodziłam wiewiórkę w lodówce….

Żywą?

- Nie, ja pracuję na zwłokach zwierząt. To była martwa wiewiórka, mogłam ją przejrzeć dopiero za kilka dni, więc musiałam przechować w niskiej temperaturze, żeby procesy niszczenia białka się nie rozpoczęły.

Po dwóch, trzech dniach, gdy ją rozchłodziłam, wszy na wiewiórce nadal były żywe.

Dla wszy lepsza jest niska temperatura niż wysoka. Szybko tracą wodę, a przy wysokiej temperaturze jest niższa wilgotność. Tylko jeśli mogą wtedy więcej i częściej jeść, jest szansa, że się uratują. Gdy przeglądam świeżo padłe gryzonie i tam są jeszcze żywe wszy, to wystarczy nagrzanie żarówką mikroskopu i automatycznie się wysuszają. Chwilę jeszcze odnóżami przebierają i zamierają. Wysoka temperatura i brak wilgotności robią swoje.

Gdyby ta wesz z ławki dostała się na głowę tej pani, co mogłaby tam zdziałać sama?

- Jeśli była wcześniej zapłodniona i szybko napiłaby się krwi, mogłaby złożyć jaja. Jeśli nie była zapłodniona i na kolejnym żywicielu nie spotkałaby samca, to po miesiącu by zginęła. Podobnie jak samotny samiec.

Wszy ludzkie
Wszy ludzkie
Źródło: mamyzglowy.pl

Kopulacja może trwać do dwóch i pół godziny

Jak się odnajdują na głowie samiec i samica?

- Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Wszy mają chemiczne receptory, wyczuwają zapachy z odległości kilku centymetrów, tak rozpoznają żywiciela lub substancje dla nich szkodliwe, ale czy mają feromony - tego nie wiem.

Odnajdą się i co się dzieje?

- Dochodzi do kopulacji, która może trwać od 10 minut do dwóch i pół godziny. W tym czasie samica często pije krew. Po jednej kopulacji składa do 10 jaj dziennie, a w całym swoim życiu średnio 100 jaj. Musi częściej kopulować, aby wszystkie jaja były zapłodnione, bo nie ma spermateki - zbiorniczka na nasienie. Samiec może codziennie zapładniać inną samicę.

Jedną dziennie czy więcej?

- To już chyba zależy od sytuacji. Jeśli spotka więcej, zapewne zapłodni więcej. To nie są roboty, tylko żywe zwierzęta.

Na jednej głowie jest tyle samo samic co samców?

- Badacze nie są zgodni w tej kwestii. Podawane są stosunki: 79 procent samców na 20 procent samic. Ale są doniesienia, że zdarzają się populacje jednopłciowe, składające się na przykład wyłącznie z samic.

Ile czasu mija od kopulacji do składania jaj?

- Jeden, dwa dni. Samica szuka odpowiedniego miejsca, głównie u nasady włosa, przy skórze, gdzie panuje najbardziej odpowiednia temperatura. Najpierw z odwłoku wypuszcza kropelkę substancji, którą przykleja jajo do włosa, potem jajo - to już są sekundy. Życie wszy jest krótkie, trwa od 20 dni do miesiąca, więc musi się rozmnażać szybko.

Klej jest niezwykle odporny na środki do zwalczania wszawicy. Podobnie jajo. Skorupa ma podwójną warstwę. Zarodek rozwija się od tygodnia do dwóch. Pod koniec rozwoju skorupka prześwituje. Gdy oglądam pod mikroskopem jajo wszy gryzoniowej, czasem widzę ją w środku. Przypomina już wyglądem nimfę.

Od góry jaja jest wieczko, które wesz przebija od środka specjalnym tworem zwanym koroną, i wychodzi na zewnątrz.

Gnida nie przejdzie z głowy na głowę, a nimfa?

- Jest taka szansa, chociaż nimfy są mniej mobilne i mniej odporne na zmiany temperatury i wilgotności. Jeśli to nimfa spadłaby na tę ławkę, to raczej by tego nie wytrzymała.

Jest samodzielna czy potrzebuje opieki dorosłych?

- Samodzielna. Jest mniejsza od osobników dorosłych i nie ma płci.

Są trzy stadia nimfalne. Żeby przejść do kolejnego stadium, wesz musi napić się krwi. Wraz z rozwojem na nimfie pojawia się coraz więcej owłosienia. Gdy przeobrazi się w osobnika dorosłego - trzy tygodnie od wylęgu - wykształcają się narządy płciowe. Dopiero wtedy możemy stwierdzić, czy to samiec, czy samica. Cztery dni po tym, gdy stanie się dorosła, jest zdolna do kopulacji i składania jaj.

Wszy tworzą jakąś strukturę społeczną, mają liderów jak mrówki czy pszczoły?

- Nie tworzą nawet par. Po kopulacji rozchodzą każda w swoją stronę. Żyją w pojedynkę. Mogą agregować w pewnych korzystniejszych miejscach na ciele żywiciela, czyli tam, gdzie je trudniej usunąć, u gryzoni na grzbiecie, u człowieka z tyłu głowy, za uszami - tam, gdzie rzadziej docieramy z grzebieniem, bo przez sczesywanie, przesuwanie, zgarnianie wiele wszy ginie.

Walczą o te korzystniejsze miejsca?

- Jeśli na głowie jest dużo odchodów wszy, martwych osobników, pustych jaj i tworzy się z tego skorupa - teraz już mówimy o brudzie, o zanieczyszczeniu artefaktami wszawicy…

Broszura rządowa mówi o kołtunie - włosach zlepionych ropno-surowiczną wydzieliną.

Gdy nie ma przebicia do skóry, do miejsca posiłku, to słabsze wszy mogą spadać, wycieńczone niższą temperaturę czy wysuszone z braku pożywienia. Ale nie określiłabym tego mianem walki.

Wszy ludzkie
Wszy ludzkie
Źródło: mamyzglowy..pl

Żeby zabić wesz, trzeba dotrzeć do jej wnętrza

Skąd się te wszy wciąż biorą? Mamy tyle preparatów przeciw wszawicy.

- Część preparatów jest z góry nieskuteczna. Oskórek wszy zbudowany jest z chityny, jest bardzo wytrzymały i odporny na substancje chemiczne. Żeby zabić wesz, trzeba dotrzeć do jej wnętrza.

Dobrym dojściem są przetchlinki - małe otworki w oskórku. Tlen u wszy doprowadzany jest do organów wewnętrznych przez sieć kanalików. Przetchlinki łączą ten układ oddechowy ze środowiskiem zewnętrznym. Dlatego sporo preparatów na wszawicę jest na bazie silikonu, który zasklepia te otworki i wesz się dusi.

Ale na jaja silikon nie działa. Na jaja nie działa prawie nic. Wystarczy, że przetrwa parę jaj i wszy z nami zostaną. Musimy poczekać, aż się wylegną i zabijać dalej.

To dlatego w ulotkach każą powtarzać kurację po 7-10 dniach. A co z odzieżą? Prać?

- Uważa się, że w 40 stopniach giną dorosłe osobniki, a żeby usunąć jajka, to musi być prawie gotowanie.

Broszura rządowa każe prać ubrania i pościel w temperaturze 60 stopni. Po co, skoro poza naszą głową wesz sama zginie, a gnida nie spadnie z włosów - chyba że razem z włosem. Nie wystarczy dla spokoju odłożyć rzeczy na kilka dni?

- Pamiętajmy, że jeśli wszy schodzą do odzieży z głowy, to tylko wtedy, gdy są tam w masowych ilościach. Kiedy mówimy o jesiennym wysypie u dzieci, to najbardziej powinniśmy zająć się żywicielem, czyli usunąć wszy z włosów.

Poza żywicielem dorosła wesz nie przeżyje. Nawet jeśli przejdzie do odzieży, temperatura i wilgotność dokończą dzieła. Zawsze może się zdarzyć, że złoży jajko w odzieży. Ale nawet jeśli z jajka wylęgnie się nimfa, bez krwi nie dorośnie i nie będzie mogła się rozmnażać.

Gdybyśmy wszyscy na świecie umówili się, że danego dnia każdy z nas zastosuje preparat silikonowy i za tydzień powtórzy kurację - czy dałoby się wybić wszy raz na zawsze?

- Teoretycznie tak, ale praktycznie to się nigdy nie wydarzy, bo zawsze ktoś się nie dostosuje. Zawsze będą ludzie, którzy nie walczą z wszawicą albo zrobią to niedokładnie. Usuniemy wszy w całym przedszkolu, ale zostaną w którymś domu niezauważone, albo u rodziny, u znajomych, na ławce i przeniesiemy je z powrotem. Zawsze gdzieś w przyrodzie będzie rezerwuar tych pasożytów.

Dlaczego na wesz nie działa zwykła woda? Świetnie trzyma się włosa, więc trudno ją zmyć. Ale dlaczego się nie topi?

- Bo potrafi zamykać przetchlinki. W ten sposób się chroni. W końcu by się udusiła, ale musielibyśmy mieć głowę zanurzoną w wodzie przez nie wiadomo ile godzin.

Wszy bytują też na zwierzętach wodnych, na przykład na foce, która, pomijając okres rozmnażania, prawie cały czas jest w wodzie. Gromadzą się głównie na jej pysku, który foka co jakiś czas wynurza, by złapać powietrze. Uważa się, że śluz, który produkuje foka dla ochrony własnej skóry, zabezpiecza także wszy, tworząc z włoskami bańki powietrza.

Oskórek wszy jest tak mocny, że znoszą nawet wysokie ciśnienie - są na to badania. Chroni je przed zmianami temperatury, wilgotności, ciśnienia i przed zgniataniem.

Powiedzmy, że zakładam aparat do oddychania i z wszami na głowie zanurzam się w wannie na 10 minut. Przeżyją?

- Część mogłaby zginąć. Najbardziej odpornym to nie zaszkodzi.

To znaczy, że mogą nie oddychać przez długi czas?

- W systemie oddechowym, w tych kanalikach, których mają sporo, jest nagromadzone powietrze. Tak jak ludzie wszy mogą być chwilowo podduszone, a potem w różnym stanie z tego wychodzą.

Na ulotkach preparatów przeciw wszawicy podany jest okres aplikacji, zazwyczaj wynosi godzinę. Czy po godzinie w wodzie wszystkie wszy umrą?

- Przez godzinę pod wodą bywają nurkowie. Zwykły Kowalski nie będzie się tyle moczył. Poza tym są stare badania, z których wynika, że wszy przetrwają w wodzie o temperaturze 30 - 37 stopni - a zwykle w takiej się kapiemy - nawet pięć godzin.

Ludzie stosują naturalne metody - ocet, olejki eteryczne, oliwę z oliwek, majonez. Gdybym wysmarowała głowę majonezem i zostawiła na godzinę pod szczelnym okryciem, zadziała?

- Nie mam pojęcia. Być może się uda w jakimś przypadku, może część wszy zginie. Założenie takiej metody wydaje się prawidłowe, ale nie wiem, czy zwykłe tłuszcze pomagają.

A gdy zostawię wszy na głowie i nic z nimi nie zrobię, same mnie nie opuszczą?

- Nie ma takiej opcji, żeby zrobiły to dobrowolnie. Inne pasożyty mają żywicieli pośrednich i ostatecznych. Dla wszy ludzkiej człowiek jest jedynym żywicielem. Dlatego nie opuszcza go aż do jego śmierci.

I nie zabija, bo dzień później sama by zginęła.

- Przy dużej infestacji najwyżej trochę może nas osłabi. Jedna wesz nie wypije bardzo dużo krwi, ale jak milion wszy trochę się napije, to na nas wpływa. Nie znam takich przypadków, ale też nie bada się osób, które mają intensywną wszawicę.

Wszy ludzkie
Wszy ludzkie
Źródło: mamyzglowy.pl

Iskanie było miłosną pieszczotą

Nie bada się wszy hodowanych na ludziach, jak robił to Rudolf Weigl?

- To się wiąże z uzyskaniem mnóstwa pozwoleń komisji etycznej. Nie próbowałam w to wchodzić.

Do badań należy dostarczyć pani żywą wesz?

- Byłoby super, ale raczej się nie da, musiałabym sama przyjść i ściągnąć z głowy. Wystarczy, żeby nie była przesuszona, bo wtedy białka się macerują. Wrzucamy żywą wesz do buteleczki z alkoholem - to może być spirytus, wódka, choć najlepszy jest etanol 70-procentowy - alkohol w nią wnika i automatycznie konserwuje. I wysyłamy.

I tyle? Żadnych danych?

- Imię i nazwisko nie, ale czy zabrana była od mężczyzny, od kobiety, czy od dziecka, wiek żywiciela, miejscowość, czy było ich dużo, czy mało.

Co pani te owady i te dane powiedzą?

- Jakie jest rozmieszczenie wszy w Polsce. Wiadomo, że są wszędzie, ale może są miejsca, gdzie jest więcej. Jaka jest struktura wiekowa żywicieli. Przyjmujemy, że wszy mają głównie dzieci, bo dzieci mają więcej kontaktów między sobą, ale nie wnioskujemy tego z badań. Jaka jest struktura pasożytów, czy są momenty, że więcej jest jaj albo nimf niż osobników dorosłych lub odwrotnie. Czy zima im bardziej sprzyja, czy lato.

Dopóki szkoły musiały zgłaszać wszawicę do sanepidu, takie badania częściowo były prowadzone, dane były zbierane. Teraz w szkole nie wolno nawet sprawdzić dzieciom głowy, jeśli się rodzice nie zgodzą. Walka z wszami zostaje wyłącznie po stronie rodziców.

Dzisiaj ograniczamy się do stwierdzania, że panuje wszawica. Ona jest cały czas, tylko populacja wszy ma wahania, jak u każdych bezkręgowców.

We wrześniu szkoły alarmują rodziców, że jest wszawica. Co się takiego dzieje we wrześniu w życiu wszy?

- Już latem jest ich trochę więcej, kiedy spotkania między osobnikami ludzkimi są intensywniejsze, spotykają się ludzie z różnych części świata. Potem wracają z wakacji do swoich środowisk, dzieci wracają do szkół, niektóre z wszami. Dotykają się, wymieniają przedmiotami i wszy się przenoszą. Im mniejsze dzieci, tym wszy więcej.

Zawszawienie głównie zależy od naszych kontaktów społecznych. Nastolatkowie rzadziej mają wszawicę, bo między nimi te kontakty są mniej intensywne, już się nie dotykają głowami. Wesz nie lata i nie skacze, tylko pełza. Musi przejść z włosa na włos. Dlatego ciasne związywane długich włosów, tworzenie takich fryzur, żeby włosy były jak najmniej rozrzucone, utrudnia wszom zaczepienie się o kolejną głowę. Na grzebieniu wesz raczej się nie utrzyma, bo jest śliski, ale może zaczepić się o czapkę czy gumkę.

Od września coraz bardziej okrywamy ciało, żeby było nam cieplej. I wszy też jest cieplej, a dla niej temperatura jest znacząca, łatwiej jej się schować.

W 2009 roku wszawica została wykreślona z listy chorób zakaźnych. Kiedyś wszy przenosiły dur brzuszny, tyfus, dżumę. Dzisiaj nic nie przenoszą?

- Jak każdy krwiopijca mogą przenosić drobnoustroje z jednego żywiciela na drugiego. Ale nie wiemy, czy i co przenoszą, bo ostatnie badania nad tym prowadzone były przez Weigla.

Był taki moment, że wesz uważano za korzystną dla zdrowia. Matki, iskając głowy dzieci, zostawiały kilka sztuk, by jak pijawki wysysały zepsutą krew, a samo iskanie było miłosną pieszczotą. Ewa Kopeć mi o tym opowiadała. Wesz miała rodzić się z człowieka, być oznaką witalności, to jej brak był nienaturalny, a nagłe zniknięcie zapowiadało rychłą śmierć. Dopiero pierwsza i druga wojna przyniosły im złą sławę, powiązano je z tyfusem.

- Nie zagłębiałam się w takie historie. To brzmi trochę jak dzisiejsza absurdalna moda na jedzenie muchomorów.

Badania Weigla nad tyfusem to też był dobry moment dla wszy. Karmiciele wszy mieli o wiele łatwiejsze życie w czasie okupacji - dodatkowy przydział chleba, przepustki, które gwarantowały im bezpieczeństwo.

Kiedyś na pewno wszy były wszędzie i nikt się ich nie wstydził.

ZWALCZANIE WSZAWICY W PRAKTYCE - jak skutecznie usunąć wszy i gnidy - najlepsza instrukcja! (720p_30fps_H264-192kbit_AAC)
Instrukcja usuwania wszy i gnid
Źródło: mamyzglowy.pl

Gdy w końcu uda nam się wybić wszystkie, może się okazać, że były nam do czegoś potrzebne? Skoro są z nami tak długo.

- Na pewno jeszcze dużo teorii przed nami. Tak jak na wirusach - nasz organizm ćwiczy na pasożytach swoją odporność. Komórka musi się zetknąć z wirusem, z pasożytem, z alergenem, z jakimś antygenem, białkiem dla nas niekorzystnym, żeby się czegoś nauczyć i następnym razem dać odpowiedź immunologiczną.

Ważną rolą pasożytów w przyrodzie jest regulacja populacji. One uśmiercają zwykle najsłabsze lub chore osobniki, które nie powinny istnieć. Ja wiem, że człowiek, jako istota inteligentna, się z tym nie zgadza, ale tak niestety było, że dzięki pasożytom tylko najlepsze geny zostają w populacji.

To niesamowite, że jeden organizm pasożytuje na drugim, przystosowując się do niego i że to się dzieje czasami od tysięcy lat. My się przystosowujemy do nowoczesnego trybu życia, a pasożyty do nas. Wesz nigdy nie zabije swojego żywiciela, to pasożytnictwo na wysokim poziomie. Nie dopuszcza do śmierci swojego żywiciela, a kiedy on ginie, ona ginie z nim. Jak na nią popatrzeć pod mikroskopem, wygląda przesłodko, inaczej niż inne owady. Wesz łonowa kształtem przypomina serce albo kraba.

Czytaj także: