Premium

Władzę zdobywał krwią i trotylem. Zamiast SMS-ów pisał liściki. Wpadł po 30 latach

Zdjęcie: Polizia Di Stato

Przy klinice rozlega się wycie syren. - Brawo, brawo! Dziękujemy! - krzyczą ludzie zebrani przy radiowozach. Klaszczą z wysoko podniesionymi rękoma, robią zdjęcia, ktoś obejmuje ramieniem karabiniera. Palermo świętuje. Po 30 latach złapali Matteo Messinę Denaro, ostatniego najważniejszego capo cosa nostry.

Fan nutelli, komiksów i gier wideo. Nie ukrywał się daleko, zaledwie 8 kilometrów od domu. - Uprzejmy człowiek, mówił dzień dobry, do widzenia - wzrusza ramionami sąsiad. Choć uprzejmy, odpowiada jednak za śmierć kilkudziesięciu osób. "Mógłbym postawić moim ofiarom spory cmentarzyk" - miał mówić Denaro swoim podwładnym.

Zachód

"Popołudnie nas opuszcza. Zbliża się wspaniały moment - zachód. Słońce idzie spać. Nadszedł już wieczór. Wszystko skończone" - napisała Nadia Nencioni.

Ten prosty wiersz pod tytułem "Zachód" napisała 24 maja 1993 roku 9-letnia dziewczynka, mieszkanka Florencji. Dwa dni później dom przy ulicy Georgofili, w którym mieszkała, zawalił się w wyniku wybuchu bomby. Samochód pułapka, fiat fiorino załadowany 277 kilogramami trotylu, eksplodował chwilę po godzinie 1 w nocy z 26 na 27 maja. Zginęło pięć osób: Nadia, jej dwumiesięczna siostrzyczka Caterina, ich rodzice i 22-letni student architektury. 21 osób zostało rannych. Bomba uszkodziła też część eksponatów w Galerii Uffizi, która znajduje się tuż obok miejsca, w którym stało zaparkowane auto.

Kiedy strażacy przeszukiwali gruzy, pośród tego, co zostało z pokoju Nadii, znaleźli jej zeszyt. Na jednej z kartek - wierszyk "Zachód". Stał się symbolem tej tragicznej nocy. Czytają go dzieci w każdej florenckiej szkole podstawowej, kiedy nauczyciele opowiadają im o zamachu z 1993 roku.

List Nadii stał się symbolem zamachu we Florencjifacebook.com/Dario Nardella

Jak podały we wtorek włoskie media, skserowana kopia wiersza Nadii wisiała też na ścianie biura śledczych w Palermo, którzy przez ostatnie lata robili wszystko, by schwytać najgrubszą rybę cosa nostry Matteo Messinę Denaro. Spośród bossów, którzy organizowali krwawe zamachy bombowe w latach 1992-1993, gdzie zginęły 22 osoby (w tym słynni sędziowie śledczy Giovanni Falcone i Paolo Borsellino), tylko on nie dał się złapać.

60-latek ukrywał się przez ostatnie 29,5 roku. Policjanci nie mieli pojęcia, jak wygląda. Na jedynym zdjęciu, jakim dysponowali, miał zaledwie 31 lat. Nie mieli jego odcisków palców, bo jako jedyny z włoskich mafiozów nigdy nie był aresztowany. Nie znali też jego głosu, bo mimo gór pieniędzy, jakie państwo włoskie inwestowało przez trzy dekady w śledztwo, nigdy nie udało się podsłuchać żadnej jego rozmowy.

A Denaro działał. I cieszył się szacunkiem setek przestępców, dzięki którym z ukrycia kierował jedną z trzech najpotężniejszych włoskich mafii, dysponując przy tym majątkiem wartym miliardy euro.

Słońce nad jego imperium zaszło 16 stycznia po godzinie 9 rano. Karabinierzy zatrzymali go w prywatnej klinice La Maddalena w Palermo. Od poniedziałku włoskie stacje telewizyjne kilka razy dziennie pokazują krótkie nagranie, na którym widać, jak Denaro wsiada do radiowozu - to triumfalny finał operacji "Zachód", jak sycylijscy śledczy nazwali ją na cześć Nadii i wszystkich innych ofiar jego krwawych zamachów.

Oficjalnie byli rolnikami

"Dowiedziałem, się, że karabinierzy zabrali go do tego biura, w którym wisi wiersz Nadii i pokazali mu go. Podobno pochylił głowę" - opowiadał wujek dziewczynki w rozmowie z dziennikiem "Corriere della Sera".

Gest nie za bardzo pasuje do obrazu bossa, jaki w ostatnich latach malowali skruszeni mafiosi, czyli ci, którzy zdecydowali się na współpracę z prokuraturą. Z ich relacji wynika, że Matteo Messina Denaro całe swoje życie przeszedł, trzymając głowę wysoko podniesioną.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam