Premium

Czy wypadek może być zabójstwem? "Naciąganie prawa". Prokuratura nie odpuszcza

Prokuratura nie ma wątpliwości: śmiertelne potrącenie pieszego na warszawskich Bielanach to nie wypadek, a zabójstwo. - Siedem i pół roku więzienia - to, według śledczych, kara zbyt niska. Wystąpią o kasację wyroku. Kasacji wyroku chce też obrona, choć z innych powodów.

Wyrok jest prawomocny - usłyszał go pół roku temu Krystian O. To on siedział za kierownicą pomarańczowego bmw, którym śmiertelnie potrącił 33-letniego Adama na ulicy Sokratesa na warszawskich Bielanach.

Rodzina zmarłego nie zgadza się z decyzją sądu. Bo choć O. został skazany, to jedynie za zwykły wypadek. - Moi klienci chcą, żeby skazany odpowiedział za zabójstwo - mówi nam mecenas Marta Zakrzewska, pełnomocniczka oskarżycieli posiłkowych.

Prokuratura niemal od początku stoi na stanowisku, że Krystian O. powinien odpowiedzieć za zabójstwo. Ich zdaniem musiał się liczyć z tym, że jadąc z tak ogromną prędkością w terenie zabudowanym, może zabić.

Prok. Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Regionalnej w Warszawie, argumentuje: - Instynktowne podjęcie przez kierującego manewru obronnego, na co wskazywał sąd odwoławczy, w żadnym wypadku nie wyklucza działania z zamiarem ewentualnym, tym bardziej mając na względzie dodatkowe okoliczności towarzyszące zdarzeniu, jak prowadzenie pojazdu w stanie niepozwalającym na dopuszczenie do ruchu, świadomość wprowadzonych zmian konstrukcyjnych czy też rażące przekroczenie prędkości dopuszczalnej w miejscu, gdzie co kilkadziesiąt metrów znajdują się oznakowane przejścia dla pieszych. Krystian O. przewidywał możliwość zabicia człowieka i godził się na to.

Sądy obu instancji były jednak przeciwnego zdania i uznały winę oskarżonego wyłącznie za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym.

Prof. Ryszard Stefański, kierownik Katedry Prawa Karnego na Uczelni Łazarskiego, były prokurator i specjalista m.in. w tematyce przestępstw drogowych, nie jest zaskoczony. - Kwalifikowanie zdarzeń śmiertelnych zaistniałych w ruchu drogowych, w wyniku rażącego naruszenia zasad bezpieczeństwa tego ruchu, jest przejawem poszukiwania możliwości surowszego ukarania sprawcy w sprawach o charakterze medialnym. Takie postępowanie jest wyraźnym "naciąganiem prawa", co jest trudne do zaakceptowania w demokratycznym państwie prawnym - ocenia.

***

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam