Tylko jedna została zjedzona, sześć zostało po prostu zagryzionych. Dla sportu? Dla ćwiczeń? Dla zabawy? - zastanawiał się Aleksander Jankowski, wicewojewoda pomorski, opisując sprawę śmierci owiec z hodowli w Wąglikowicach. - Były ciężarnymi owcami. Czyli mamy tutaj jeszcze zamordowanie dodatkowych owiec, które mogłyby się narodzić - zaznaczył. Przekazał, że w związku z tą sprawą dojdzie do odstrzału wilków. Zasugerował też, że byłoby inaczej, gdyby suwerenność Polski w tej kwestii nie była ograniczona przez Unię Europejską.
Paweł Norek, gospodarz z Wąglikowic na Kaszubach, stracił na przełomie kwietnia i maja łącznie dziewięć owiec. W rozmowie z nami wspomina o trzech "najściach". Po pierwszym, 30 kwietnia, znalazł siedem zagryzionych owiec. Po dwóch innych dniach (3 i 8 maja) stwierdził brak kolejnych dwóch sztuk.
30 kwietnia wezwał policję, 4 maja poinformował o incydencie Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska. Złożył formalny wniosek o odszkodowanie.
Pierwsze podejrzenie padło na wilki.
W tej pięknej wsi
9 maja, dzień po stracie ostatniej z dziewięciu owiec, do Wąglikowic przyjechali politycy: Piotr Karczewski, były wojewoda pomorski, a obecnie radny sejmiku wojewódzkiego (Prawo i Sprawiedliwość), oraz Aleksander Jankowski, wicewojewoda pomorski (Suwerenna Polska).
W sieci dostępne jest nagranie ze zorganizowanej w gospodarstwie Pawła Norka konferencji prasowej. Jest ciepły, słoneczny dzień, w tle słychać śpiew ptaków. Najpierw mówi gospodarz, po nim radny sejmiku, a jako trzeci zabiera głos wicewojewoda Jankowski.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam